wtorek, 30 września 2014

Od Serine'a CD. Ceiviry

Szybowałem nad pięknymi górzystymi terenami. Wiatr świszczał przepływając przez moje uszy. Musze przyznać, ze strasznie mnie to irytowało. Co jakiś czas musiałem obniżać mój lot. Powietrze było coraz bardziej rozrzedzone. Kiedy mogłem normalnie oddychać górzysty krajobraz zamienił się w piaszczystą plażę. Delikatnie i powoli zbliżałem się do ziemi. Kiedy wylądowałem poczułem jak uderza we mnie fala ciepła. Otrzepałem się i rozejrzałem. Było tu o wiele cieplej niż 'na górze'. 
Postanowiłem iść wzdłuż plaży. Po jakimś czasie zauważyłem jakąś waderę. Podbiegłem do niej.
- Hej, wszystko w porządku? - spytałem siadając koło niej.
- Tak - odpowiedziała krótko nawet na mnie nie spoglądając.
- Przecież widzę - przewróciłem oczami uśmiechając się jednocześnie.
- Ja po prostu stałam się szczęśliwsza - spojrzała na mnie, a po chwili dodała:
- Jesteś nowy?
- Tak, jestem Serine - podałem jej łapę.
- Ceivira - uścisnęła ją. 

<Cei? >

Od Caseusa CD. Okami

- Co się stało...? - jęknęła wadera.
- Znalazłem cię w lesie..., byłaś ranna..., straciłaś dużo krwi. Leżysz tu już kilka dni. - powiedziałem wolno.
- Och..., dzięki..., mam nas imię Okami. - powiedziała słabo.
- Caseus. Jesteś może głodna? 
- O tak...! - oczy jej aż zabłysły.
- To dobrze, bo tą sarnę goniłem dość długo... - uśmiechnąłem się i podsunąłem waderze sarnę. Wciągnęła ja w pięć minut.

< Okami? >

Od Ceiviry

Cała impreza się udała. Wszyscy dobrze się bawili, a ja byłam zadowolona. Pierwszy raz od bardzo dawna wstałam z uśmiechem na ustach. Czułam roznoszący się wszędzie zapach wolności. Łagodny wiatr, zapach drzew - wszystko się zgadzało. Takie powinno być całe moje życie, a nie tylko jego nędzna część. Postanowiłam wybrać się na spacer po terenach watahy. Szłam prosto przed siebie, nucąc jak zwykle pod nosem przypadkowe dźwięki. Wtem zorientowałam się, że łapy zawiodły mnie na plażę. Skierowałam wzrok w niezmierzony błękit morza. Westchnęłam cicho. 
- Jeszcze wczoraj leciałam nad Tobą jako więzień, a teraz jestem wolna - wyszeptałam.
Zaczęłam drżeć. Z oczu popłynęła mi łzy. Szczęścia, czy rozpaczy? Nie wiem... Teraz myślałam tylko o tym, że cała moja rodzina straciła życia, bo ja nie miałam odwagi poświęcić swojego. Wtem usłyszałam jakieś kroki. Spuściłam głowę w dół i patrzyłam na piasek. Nagle ten ktoś się odezwał...

< Jakiś basior? >

poniedziałek, 29 września 2014

Od Sandtorm CD. Cobalta

- Zaprowadzić cię do alfy? - spytał po chwili.
Nie chciałam wychodzić na zewnątrz. Bałam się, że On znowu mnie znajdzie. Rozglądnęłam się dookoła. 
- Mógłbyś mnie zaprowadzić? - spytałam patrząc się w inną stronę.
- Jasne - odpowiedział krótko. 
Basior wszedł pierwszy. Ja nieśmiało za nim. 
- Opowiesz mi coś  osobie?
Nie odpowiedziałam. Za bardzo przejęta byłam całą tą sytuacją.  Zanim się obejrzałam dotarliśmy do jaskini alfy. Basior powiedział, że zaczeka na mnie niedaleko stąd. Przedstawiłam się, porozmawiałam. Nie trwało to długo. 
W końcu wyszłam. Otrzepałam, przeciągnęłam. Po chwili wilk stał przede mną. 
- I jak?
- Dobrze - powiedziałam cicho.
Basior zaproponował spacer po terenach watahy. Zgodziłam się. Szliśmy w ciszy. Ja przygarbiona, z pyskiem prawie przy ziemi, a basior wyprostowany, dumny. 
- Opowiesz mi coś o sobie? - spytał. 
-Co by tu opowiadać? Jestem jedną z tych bardziej... hm jak to nazwać, pomiatanych wilków? 
- Nie wierzę! Ty, pomiatana? 
- Zdziwiłbyś się. Tak w ogóle to Sandstorm - podałam mu łapę. 
- Ja jestem...
- Cobalt - przerwałam mu. Wiem to. 
- Czyżby... Nie. Ale... - pogubił się.
- Czytam w myślach - spuściłam wzrok. - Wiem, że nie jest to przyjemne, przepraszam.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uczucie.
- To dobrze. Akurat wszyscy, z którymi miałam szanse się za przyjaźnić... A nawet coś więcej... Każdy tego nienawidził. 
- Pewnie także to znienawidzę.
- Postaram się to ograniczyć, ale nie obiecuję - zaśmiałam się. - Po pewnym czasie się przyzwyczaisz. 
Bardzo przyjemnie rozmawiało  mi się z Cobaltem. Zapomniałam o dręczącym mnie temacie.

<Cobalt?>

Od Caseusa CD. Ecclesi

- Muszę? - jęknąłem. Wadera tylko spojrzała na mnie stanowczo - no dobra, dobra... - wróciliśmy na imprezę. Wszystkie wilki szeptały, gdy koło nich przechodziłem. No cóż..., czego się nie robi dla kobiety... Ecclesia kiwnęła głową w kierunku baru. Dobry pomysł, upije super i nie będę nic pamiętał...
Obudziłem się koło wadery. Leżała zaledwie 50 cm ode mnie. Nic nie pamiętałem (..) Jedyne wspomnienie, to taniec do wolnego kawałka z waderą...

<Ecclesia? Co się stało?>

Od Okami

Urodziłam się w watasze Chińskich Wików. Każdy w tej watasze miał na futrze chińskie znaki, ale nie ja. Ja miałam białe futro z czerwonymi pasami i znaczeniami, oraz małe skrzydła. Miałam również zdolność do zmieniania formy w zwierzęta z zodiaku chińskiego. Przez to bez przerwy mnie bito i się ze mnie wyśmiewano. Miałam dosyć. Odeszłam. Wszystkich zmartwił ten fakt tylko z jednego powodu - już nie mieli się z kogo nabijać. Szłam przed siebie w poszukiwaniu normalnego domu. Podczas tej wędrówki nauczyłam się kontrolować w pełni moją moc. Lecz pewnej nocy zaatakowali mnie ludzie. Nie miałam jak się bronić, ponieważ moja moc nie chciała się uaktywnić. Musiałam walczyć w tradycyjny sposób - używając kłów i pazurów. Było ich sześciu. Otoczyli mnie i się poruszali w kółko. Nagle jeden natarł. W ostatniej chwili zdążyłam zrobić unik. Ten pchnięty siłą zamachu runął na ziemię przed moimi łapami. Szybko zacisnęłam szczękę na jego szyi. Zostało pięciu. Następny natarł. Biegł z całych sił. Zrobiłam szybki unik w bok, a on potknął się i uderzył głową w skałę. Zostało czterech. Wahali się. Nagle dwóch wyjęło łuki. Jeden stał z prawej, a drugi z lewej. Napięli cięciwy i wystrzelili. Zrobiłam salto w tył i uniknęłam strzał. Postrzelili siebie nawzajem. Zostało dwóch. Oboje błyskawicznie wyleli broń i strzelili. Jedna kula trafiła mnie w ramię,  a druga w podbrzusze. Zakręciło mi się w głowie. Wpadłam w szał. Błyskawicznie rzuciłam się na jednego z nich i błyskawicznie zabiłam. Ostatni uciekł. Bym go goniła gdyby nie rany. Zrobiło mi się słabo. Straciłam przytomność. 
Ocknęłam się w jakiejś przytulnej jaskini. Czułam na sobie bandaże.  Nade mną stał jakiś basior.

<Basiorze :3? >

Od Diamond CD. Cyndi'ego

Weszłam powoli na scenę i zawołałam:
- Halo! Halo!
Gdy wszyscy wreszcie mnie zauważyli powiedziałam:
- No to... witam wszystkich na naszej dyskotece. - uśmiechnęłam się. - Włożyłam razem z Veyronem i Ceivirą dużo trudu w przygotowanie tej imprezy. A więc mam nadzieję, że wszyscy będziecie się dobrze bawić!
Zeszłam, po czym zwróciłam się do Cyndiego:
- Załatwione. Teraz jestem wolna.


<Cyndi?>

Nowa wadera! ~ Okami

Od Cobalta CD. Sandstorm

Przechadzałem się po terenach watahy. Cieszyłem się spokojem, który jednak nie trwał długo. Nagle usłyszałem huk. Podbiegłem do źródła tego hałasu. Pod drzewem leżała nieprzytomna wadera, a z daleka było słychać ryk. Zabrałem szybko waderę do swojej jaskini i opatrzyłem jej rany, a potem przykryłem skórą niedźwiedzia. Nie musiałem czekać długo na to by się ocknęła. Gdy tylko się poruszyła powiedziałem:
-Nieźle się urządziłaś! Nawet nie chcę wiedzieć coś ty tam robiła.
Wadera chwilę mi się przyglądała, jeszcze nie doszła do siebie.
-Gdzie... Gdzie ja jestem? - zapytała.
-Na terenach Watahy Mrocznej Krwi, a konkretniej w mojej jaskini - powiedziałem - zaprowadzić cię do alfy? - zapytałem po chwili.

<Sandstorm?>

Od Cobalta CD. Ecclesi

Wadera zachichotała. 
-Dobra panie samowystarczalny... krew ci z czaszki leci - powiedziała.
Dotknąłem łapą głowy i faktyczne krew mi leciała. Pewnie od samego uderzenia, ponieważ na drzewie też była mała czerwona plama. Skrzywiłem się.

<Ecclesia? Sorki że tak długo :/>

niedziela, 28 września 2014

Od Sandstorm

Biegłam przed siebie. Zdyszana i spragniona szukałam kogoś do pomocy. Nie wiem jak długo wytrzymam. Łapy same zaczęły się pode mną uginać. Obejrzałam się za siebie by sprawdzić czy dalej mnie goni. Jego posstać dalej za mną biegła. Nie miałam sił. W pewnym momencie poczułam jak gwałtownie zatrzymuję się, a zaraz po tym straciłam równowagę. Podknęłam się o wystający korzeń. Moje ciało bezwładnie spadało w dół kiedy stałam się niewidzialna. Upadłam z hukiem tocząc się niżej i słysząc jak suche gałęzie łamią się pod moim ciężarem. Zatrzymałam się uderzając w drzewo.
Obudziłam się w jakiejś jaskini. Okryta byłam kocem prawdopodobnie z niedźwiedziego futra. Pod głową delikatnie wypełniona pierzem poduszka. Podniosłam głowę sycząc z bólu. Zanim jednak zdążyłam wyjść spod nakrycia usłyszałam głos basiora.
- Nieźle się urządziłaś! Nawet nie chcę wiedzieć cośty robiła. - Zbliżył się do mnie.

<Basiorze?>

Od Cyndi'ego CD. Diamond

Bawiłem się świetnie na imprezie, gdy nagle podeszła do mnie jakaś nieznajoma wadera.
- Cześć. - powiedziała i, jakby odetchnęła z ulgą.
- Cześć. - powiedziałem, uśmiechając się szeroko. Zacząłem się zastanawiać, co tak strasznie waderę "zmęczyło".
- Jestem Diamond, a ty? - zatrzepotała oczami.
- Cyndi... wiem. Śmiej się z tego ile chcesz... - westchnąłem. Wadera chciała coś do mnie powiedzieć, gdy nagle podbiegł do niej nasz samiec beta, Veyron.
- Tu jesteś, Dia! Wszyscy na ciebie czekali! - Zaczął ciągnąć ją za łapę. - Jesteś organizatorką imprezy, więc powinnaś wygłosić przemówienie.
Powiedział, po czym pchnął ją na scenę.

<Dia?>

Od Ecclesi CD. Caseusa

- Moim zdaniem śpiewałeś pięknie! - drgnęły mi warfi. - Od lat nie słyszałam piękniejszego śpiewu!
- Mówisz tak, bo nie chcesz sprawić mi przykrości... - Caseus westchnął ciężko.
- Żartujesz sobie? - wybuchłam. - Czy ty w ogóle widziałeś z jaką miłością i głębokością całe tsbuny wilków wsłuchiwały się w ciebie? Chyba jednak nie...
Pokręciłam głową, po czym wznowiłam, mówiąc:
- A teraz wracaj tam i daj im popalić!
Zaczęłam go pchać w stronę imprezy.

<Caseus?>

Od Oasisa CD. Melody

- I jak? - szepnąłem waderze do ucha. - Podoba ci się?
- Jest bardzo miło i... nawet fajnie. - mówiąc to wadera wykonała piruet i dygnęła lekko. Uśmiechnąłem się szczerze. Byłem tak szczęśliwy z tego, że Melly było miło.
- Może coś zaśpiewasz? - zapytałem podrygując w rytm muzyki.
- Ech... no... yyy... ja nie zbyt umiem śpiewać. - chrząknęła.
- Daj spokój! - prychnąłem. - Samo twoje imię mówi, że potrafisz śpiewać! To jak? Spróbujesz?

<Melly? Spróbujesz? :3>

Od Diamond CD. Matta

Spacerowałam po lesie. Była piękna pogoda. Nagle zobaczyłam jakiegoś basiora z brązowym futrem. Trochę dziwnie wyglądał... no trudno, Diamond, weź się w garść, trzeba coś powiedzieć:
- Eee... hej - bąknęłam. - Jak się nazywasz?

<Matt?>

Od Diamond CD. Michaela

- Szkoda - popatrzyłam na niego spode łba - No to pa, panie śmieszny.
Machnęłam mu przed oczami ogonem odwracając się. Od maszerowałam od niego obrażona. A on chichotał... jeszcze trochę i wpadnę w szał przez niego. Poszłam na imprezę. Może tam wreszcie spotkam kogoś porządnego...

<Ktoś normalny? XD>

Nowe wilki! ~ Sandstorm i Serine

sobota, 27 września 2014

Od Matta

Obudziły mnie promienie wchodzącego słońca. Otworzyłem oczy i wstałem aby się trochę porościągać. 
Potem ruszyłem w dalszą drogę. Po kilku godzinach ciągłego chodzenia, byłem strasznie głodny więc postanowiłem coś upolować. Wypatrzyłem pięknego jelenia i ruszyłem na niego. 
Skoczyłem na plecy jelenia i powaliłem go na ziemię i zabiłem. Potem zaczęłem go konsumować.
Ruszyłem dalej i po kilku minutach chodzenia usłyszałem za sobą kroki...

<Ktoś?>

Nowy basior! ~ Matt

Od Diamond CD. Ceiviry

- Dziś o 18:00 - powiedziałam. - Nie martw się, na pewno ci się uda.
Uśmiechnęła się.
- No dobra.
- Tylko ty lepiej przyjdź trochę wcześniej, żebyś zdążyła wszystko przygotować.
- Ok.

<Ceivira? Sorry, że tak krótkie, brak weny...;(>

Od Drew CD. Michaela

-Ok... - Wyjąkałam, po czym chwyciłam jego łapę i spojrzałam w niebo. Woda obmywały mi pysk. Zapomniałam o błyskach na niebie. Wsłuchiwałam się w opadające na ziemię krople deszczu. - Zapomniałam jakie to jest cudowne uczucie - Spojrzałam an niego i wyszczerzyłam  się... Tak od serca. - Dziękuję Ci - Przytuliłam basiora, po czym uniosłam ponownie pysk do góry i zamknęłam oczy, pozwalając deszczu. dalej obmywać mnie.
-Nie ma za co - Uśmiechnął się, gdy w drzewo trzasnął piorun.
-O mój Boze! - Serce łomotało mi jak nigdy dotąd, przypomniało mi się jak zostałam porzucona przez rodziców... w podobny deszczowy dzień... Spuściłam pysk i zamknęłam oczy.

<Michael?>

Od Michaela CD. Drew

- Nie przejmuj się. - położyłem rękę na ramieniu. - Też się kiedyś bałem.
- N... naprawdę? - wyjąkała wadera patrząc mi w oczy.
- Pewnie. Do wtedy, do kiedy na własnej skurze nie przekonałem się, jakie to jest fajne. - uśmiechnąłem się.
- Serio? - Drew jakoś nie chciała mi wierzyć.
- Oczywiście! Po co miałbym kłamaś. To jest świetna rzecz, kiedy patszysz, jak krople deszczu rozbryzgują się o twój nos... a piorun napewno w ciebie nie trafi, bo jest jakieś kilkadziesiąt kilometrów stąd. A poza tym i tak jest wiele punktów wyższych od ciebie.
- M... może masz rację?
- No pewnie, że tak! To co? Może chociaż spróbujesz? - zamrugałem błagalnie oczami. - Jak będziesz się bała, to wrócimy, zgoda?
Wyciągnąłem d niej łapę.

<Drew?>

Od Drew CD. Michaela

Westchnęłam cicho. Nie przepadałam za deszczem... Złe wspomnienia z dzieciństwem..Skrzywiłam się lekko. 
-Gdzie możemy się skryć? - Spytałam spoglądając na niego.
-Niedaleko jest jaskinia w której możemy przeczekać deszcz - Wyszczerzył się.
-Nie jest zamieszkana... Prawda?
-Skądże! - Zaśmiał się.
-A więc ruszajmy. - Po paru minutach, zaczęło padać jak z cebra. Na niebie malowały się czarne chmury w towarzystwie złotych piorunów. Gdy zagrzmiało, aż podskoczyłam ze strachu, po czym podkuliłam ogon.
-Boisz się burzy? - Basior padł na ziemię i zaczął się śmiać.
-Nie boję się. - Wypięłam dumnie piersi i spojrzałam w niebo. Próbowałam stłumić w sobie strach, lecz na próżno.

<Michael?>

Od Michaela CD. Drew

- No widzisz, to tak samo, jak ja. - wyszczerzyłem zęby. Wadera uniosła brwi. - No co?
- Ech... nic... chodź już stąd. - uśmiechnęła się.
Ruszyliśmy wzdłuż ścieżki, aby się bez celu powłóczyć po lesie. Zaczęło się robić coraz chłodniej, a niebo spowiły wielkie, ciemne, ciężkie, obwisłe chmury.
- Wygląda na to, że będzie padać. - stwierdziłem. 
- To może chodźmy się gdzieś schować?
- Żartujesz? - zaśmiałem się i okręciłem. - Ja kocham deszcz.
- Ale już nie będziesz kochał, kiedy piorun cię trzaśnie, Mikey, więc chodź już. - wadera chwyciła mnie za łapę.

<Drew?>

Od Drew CD. Michaela

Spojrzałam na niego uśmiechnięta. Nareszcie byłam wyspana i nie marudziłam. 
-Masz ochotę na spacer? - Spytałam. - Nie lubię siedzieć w jednym miejscu.
Nadęłam policzki, po czym odwróciłam się i ruszyłam przed siebie wolnym krokiem, rozglądając się niekiedy.

<Michael?>

Od Michaela CD. Diamond

- ... poza tym, że... - chciałem dokończyć, ale wadera mi przerwała.
- Możesz już sobie darować? - rzachnęła się zniesmaczona Diamond. Zacząłem chichotać. Wyglądała tak śmiesznie i uroczo, kiedy się denerwowała.
- Grrr...
- No dobra, dobra... już przestaję. - wyszczerzyłem zęby, próbując powstrzymać śmiech.
- To jak? Przyjdziesz?
- No przecież już mówiłem, że tak! - zaśmialem się.
- A pójdziesz ze mną? - zapytała Diamond.
- Nie... ja zawszę chodzę sam na imprezy. Jakoś nie lubię toważystwa. - zmrużyłem oczy, nadal nie przeganiając uśmiechu z twarzy.

<Dia? Ty mi narzucasz, to ja Tobie też xD>

Od Michaela CD. Drew

Wadera zasnęła. Spojrzałem tylko na nią i uśmiechnąłem się pod nosem. Spojrzałem w rozległe, rozgwieżdżone niebo. Było przepiękne. Mieniło się tysiącem odcieni różu, fioletu, granatów... Coś czego nie byłem w stanie opisać. Szkoda, że Drew nie mogła tego zobaczyć... westchnąłem.
Rozmarzonym wzrokiem wniknąłem w piękne gwiazdy i również zasnąłem.
***
Rano obudził mnie strumień zimnej wody, rozbryzgujący się mo moją gło. Natychmiast zerwałem się na równe nogi.
- Hej! Co jest?! - otrzepałem się i zacząłem rozglądać. - To już nie można sobie pospać?
W tej chwili zobaczyłem przed sobą Drew. Była cała rozpromieniona i już nie miała na sobie bandaży. Najwidoczniej wydobrzała.
- Chciałam tylko sprawdzić, czy żyjesz... - spojrzała wymownie w niebo, po czym parsknęła śmiechem. Ja również się do niej dołączyłem. Najwidoczniej dzisiaj była w zdecydowanie leprzym chumorze.

<Drew?>

piątek, 26 września 2014

Od Drew CD. Michaela

-Ta... - Odparłam cicho, po czym oparłam pysk na ziemi. Spoglądałam przed siebie, słońce powoli zachodziło. - Już jesień... - Stwierdziłam. - Noc coraz dłuższa... - Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Lubię jesień. - Odparł.Spojrzałam na niego kątem oka.
-Ja również... ale tylko nocą... Podniosłam się, po czym ponownie usiadłam i spojrzałam w korony drzew. - Można wszystko przemyśleć na spokojnie... - Delikatnie oparłam głowę o jego ramię. Przymknęłam oczy i ziewnęłam. Zmęczenie dało za wygraną.

<Michael?>

Od Michaela CD. Drew

Skrzywiłem się.
- Yy... nie... wszustko okej... idź już do medyczki, zaraz do ciebie przyjdę - podrapałem się po skroni. Nagle Susan wyszła z jaskini.
- Co się tu u licha wyrabia?! - rozgniewała się.
- No dobrzę. Skoro tak twierdzisz. - wadera wzruszyła ramionam i weszła do jaskini razem z Susan. Ja usiadłem nazewnątrz, bo nie chciałem się mieszać w babskie sprawy. W tym czasie owinąłem sobie czymś ranę i zacząłem nucić piosenkę, aby zignorować ból. Po upływie niespełna pół godziny Drew wyszła razem z Susan na dwór. Wyglądała owiele lepiej i miała na sobie opatrunek. Przysiadła się do mnie i powiedziała:
- Wybacz, że tak długo, ale Susan chciała znać całą historię.
- I jak się czujesz? Już lepiej? - zapytałem.

<Drew?>

Od Drew CD. Michaela

Szłam niechętnie obok basiora...Przecież sama mogłabym się uleczyć...Sama jestem lekarzem. Zasyczałam z bólu.
- Chole*a... Daleko do niej? - Spytałam patrząc w niebo.
-Już blisko - Oznajmił. Po chwili naszym oczom ukazała się wadera. 
-Susan! - Podbiegł do niej, lecz  w połowie biegu padł na ziemię. Podeszłam do nich najszybciej jak mogłam.
-Wszystko w porządku? - Spytałam.

<Michael?>

Od Caseusa CD. Ecclesi

Skończyłem śpiewać. Wszyscy stanęli jak wryci. Zanim nastąpiła jakiekolwiek reakcja z ich strony, uciekłem stamtąd. Zatrzymałem się przy jakimś strumieniu. Ktoś położył rękę na moim ramieniu
- Czego?! - walnąłem
- Słuchaj, ja nie chciałam... - cicho wadera
- Wiem, wybacz, że tam na ciebie warknąłem, ale jestem zdenerwowany. Zrobiłem z sobotę totalnego idiotę - spojrzałem na te piękność i w jej oczy, jakby szukając odpowiedzi. Wadera tylko przytuliła mnie. Szczerze mówiąc, zaskoczyło mnie to, ale po chwili objąłem waderę.

< Ecclesia? Nie wracajmy na imprezę..., jeśli wiesz, co mam nas myśli ^o^ >

Od Michaela CD. Drew

Jeden padł na ziemi martwy. Dwa pozostałe zaryczały z wściekłości i żuciły się na nas. Jeden zaatakował mnie, a drugi Drew. Walczyła doskonale. Jej zwroty i uniki... jakby tańczyła w powietrzu. Mi zaś nie szło najlepiej... ale jakoś szło. Wilczur rozgryzł moją łapę. Zacisnąlem zęby, ale w tej chwili rozległo się wycie. To była Drew. Na jej grzbiecie widniały trzy krwawe pręgi. Mój przeciwnik też się zagapił, woęc wykożystałem sytuację, by pchnąć go w dół zbocza. Wilk wpadł do rzeki. Rzuciłem się, aby pomódz Drew, lecz gdy tylko ruszyłem, odrazu się podknąłem i upadłem na ziemię. Po chwili walki Drew warknęła na niego a on uciekł. Odetchnąłem z ulgą. Wadera padła na trawę wycieńczona. Podbiegłem do niej lekko utykając.
- Czy wszystko okej?
- Ygh... nie najlepiej... - stęknęła wadera spoglądając na swój grzbiet.
- Chodź. Musimy zabrać cię do jakiegoś lekarza. - ponagliłem waderę.
- A tobie nic nie jest? - wadera spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Nie, wszystko okej, a teraz chodź do Susan.
Ruszylem za wilczycą, lekko utykając.

<Drew?>

Od Drew CD. Michaela

Nie posłuchałam go. Zareagowałam szybko, gdy ten skinął pyskiem. Rzuciłam się na jednego  z nich warcząc przy tym głośno.
-Odwalcie się! - Zaczęłam ujadać. Wilk bronił się, lecz na próżno, dziabnęłam go blisko krtani. Nastawiłam wrogo uszy, po czym obnażyłam zakrwawione kły. - CHCIAŁAM PO DOBROCI!

<Michael?>

Od Michaela CD. Drew

Czekałem, a po chwili wadera oparła się o mnie i zasnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem i po chwili sam poczułem się senny. Zasnąłem. Obudziły mnie jakieś zduszone krzyki. Nie otwierałem oczu, lecz nasłuchiwałem.
- Zoztawcie mnie!
- Bo co nam zrobi taka lalunia jak ty? Nas jest trzech, a ty jesteś jedna!
Zaczęli się śmiać. Otworzyłem oczy i natychmiast zerwałem się na równe nogi. Jakieś trzy wielkie wilki atakowały Drew.
- Zostawcie ją! - krzyknąłem natychmiast.
- Bo? - zaszydził jeden z nich. Kiwnąłem na Drew oczami, aby się ulotniła, kiedy ja ich czymś zajmę.

<Drew?>

Od Drew CD. Michaela

Westchnęłam głęboko, po czym wywróciłam oczyma.
-Byłabym bardzo wdzięczna... Gdybyś był cicho przez parę minut -Wycedziłam przez zęby w miarę spokojnie. - Chcę chwilę przespać się, gdyż jestem zmęczona..Nie spałam całej nocy... -Uśmiechnęłam się sztucznie, po czym zamknęłam oczy i ponownie próbowałam zasnąć.

<Michael? xd>

Od Michaela CD. Drew

Zagryzłem wargi. Trudno było mi się nie śmiać, kiedy wszystko dookoła mnie śmieszyło. Wadera cały czas wlepiała we mnie wzrok, więc spojrzałem w niebo.
- No wielkie dzięki! - prychnęła.
- Ale co ja takiego zrobiłem? - zdziwiłem się nagle.
- Przez ciebie już nie mogę zasnąć! - unisła brwi.
- Oj, no rozluźnij się. Możesz sobie pospać, tylko wiedz, że nikt nie może zasnąć w moim toważystwie. Nawet, kiedy jestem cicho. No chyba, że śpię. Takie już moje uroki... - wyszczerzyłem zęby.

<Drew? Nie jesteś jedyną osobą... xD>

Od Drew CD. Michaela

Zamknęłam oczy, próbowałam ponownie zasnąć, lecz ON non stop przeszkadzał mi w tym, chichrając głośno. Uniosłam się gwałtownie i zaczęłam nerwowo ujadać. 
-Jeżeli chcesz tu ze mną przebywać mógłbyś chociaż zamknąć ten swój chole*ny pysk?!
-No ju9, już... -Puścił oczko i zaśmiał się. Wyszczerzyłam kły, po czym położyłam się ponownie nie spuszczając go ze wzroku. Ten nadal uśmiechał się. 

<Michael?:d Udało CI się wnerwić Drew :d Gratki :d>

Od Michaela CD. Drew

Zachichotałem.
- Co cię tak bawi? - chrząknęła. - Chciałam pospać...
- No! Ale kiedy mnie poznałaś, wiedz, że już nie będzie ci to dane. - ukłoniłem się głęboko, nadal chichrając.
- Ha, ha... ale śmieszne. - burknęła. - To skoro już mnie obudziłeś, zdradzisz mi łaskawie, jakie nosisz mimię?
- Ech... ja nie noszę imienia. Ja imię mam. - wyszczerzyłem głupkowato zęby. - Dobra już, dobra... jestem Michael, ale mów mi Mikey, bo nie znoszę tego imienia.
- Okej... jak sobie chcesz... - uniosła brwi.
- Teraz ty. - usiadłem obok niej.
- E co "teraz ja"?
- No przedstaw się... - pokiwałem głową próbując zdusić w sobie śmiech (jak zawsze xD).
- Drew.

<Drew?>

Od Drew

Doskwierał mi głód. Postanowiłam przebiec się po lesie, gdy nagle przed moimi oczyma ukazała się młoda łania. Oblizałam pysk, po czym zaczaiłam się na ofiarę. Skoczyłam na nią i rozszarpałam jej gardło. Zabrałam się za posiłek. 
-Pyszna - Zaśmiałam się i ułożyłam się na trawie pod drzewem.Przez parę minut wpatrywałam się to w niebo, to w korony drzew. Byłam strasznie zmęczona. Oczy same mi się zamykały. Odpoczywałam, gdy zmęczenie dało za wygraną i zapadłam w sen, który nie trwa długo.
-Żyjesz? - Usłyszałam głos, po czym spojrzałam przed siebie.
-Nie... nie żyję - Oznajmiłam lakonicznie, po czym opuściłam pysk z powrotem na ziemię.

<Ktoś?>

Nowa wadera! ~ Drew

czwartek, 25 września 2014

Od Melody CD. Oasisa

Gdy doszliśmy do miejsca imprezy, było już tam sporo wilków, które tańczyły i szalały.
Czułam się trochę nieswojo ale gdy poczułam że mam przy sobie Oasis'a to czułam się lepiej.
-Czy mogę prosić do tańca- spytał Oasis.
-Ale ja nie umiem tańcyć- powiedziałam lekko spanikowana.
-Nie martw, poprowadze cię do tańca.
DJ włączył wolną piosenkę i tańczyłam przytulona do basiora...

<Oasis?>

Od Oroza CD. Ili

- Ila obudź się! - ruszyłem ją łapą.
Zobaczyłem, że gepard przegrywa. Skoczyłem na Tygrysice i zatopiłem kły w jej łapie. Ryknęła z bólu i odskoczyła w las. Gabriel podniósł się z ziemi.
- Weźmy ją do medyka - pokazałem na Ile - Ciebie też zbada.
Zaczęliśmy iść w stronę stada. Obaj dźwigaliśmy waderę. Wtedy zobaczyliśmy Moonlight.
- Pomożesz nam? Jesteś lekarzem, tak?
Wadera szybko ocuciła Alfę i opatrzyła moje rany, podobnie jak i Gabriela.
- Co się stało? - zapytała Ila.
- Nie martw się, już wszystko dobrze - powiedział gepard.

<Ila?>

środa, 24 września 2014

Od Oasisa CD. Melody

Gdy tylko ją zobaczyłem, zatkało mnie. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Była tak piękna. W końcu jednak udało mi się wykrztusić dwa słowa.
- P... pięknie wyglądasz. - pochwaliłem ją.
- Mówisz poważnie?
- No pewnie! - Nabrałem pewności. - Inne mogą się przy tobie schować.
Zapadła chwileczka ciszy. Lecz po napięciu Melody zdecydowała się ją przerwać:
- To jak? Idziemy?
- Jasne! Jasne jak słońce! - odparłem z zapałem.

<Melly? Zabawę zostawiam Tobie ;*>

Od Melody CD. Oasisa

Wróciłam do jaskini i położyłam się spać. Zanim zasnęłam jeszcze rozmyślałam nad Oasisem.
***
Obudziłam się w południe. Rozciągnęłam się i ziewnęła. Zostało jeszcze parę godzin zanim Oasis po mnie przyjdzie. 
Poszłam w różne miejsca w watasze a potem gdy był wieczór wróciłam do jaskini i usiadłam przed nią czekając na basiora.
Po kilku minutach zjawił się i uśmiechnęłam się do niego.

<Oasis?>

Od Oasisa CD. Melody

- Dokończyć opowieść? - zapytałem.
- No... jeśli ni sprawi ci to więkrzego bólu... - mruknęła.
- Och, daj spokój. Nie warto rozpamiętywać przeszłość.
- To... może lepiej już do tego nie wracajmy?
- Dobrze. Wiesz... robi się późno. Do zobaczenia na imprezie. - pomachałem do niej łapą, a potem zwiesiłem łeb, próbuąc się pocieszyć jutrzejszą zabawą...

<Melly ;*?>

Od Ili CD. Oroza

Gepard żucił się na czarną tygrysicę. Zaczęli walczyć. Oroz podbiegł szybko. 
- Ila, lepiej się zmywajmy! - ponaglił mnie.
- Ale co z Gabrielem?
- Przecież sama mówiłaś...
- Wiem co mówiłam i wiem, że źle mówiłam. Pomóż mu!
- Ale co z tobą?
- Ja nie nadaję się na alfę! Dlaczego mój starszy brat, mój ukochany Don nie żyje? - wybuchłam. Nie dałam rady. Zemdlałam.

<Sorry, że tak krótko Oroz...>

Od Oroza CD. Ili

- Jak nie ty to kto? - zdziwiłem się 
- Sama nie wiem - odwróciła się
- Jest już ciemno, wracamy? - zaproponowałem, by rozluźnić sytuacje.
W pewnej chwili dostrzegłem oczy w krzakach.
- Wyłaź! - skoczyłem przez Ilę. Wyszła Czarna Tygrysica. 
- Myśleliście, że zdołacie mnie pokonać i zabrać węgiel? - zapytała 
W wtedy rzuciła przed nas zakrwawiony sztylet.
- To sztylet... Gabriela - szepnąłem do niej
- To prawda - wtrąciła Tygrysica - Ale teraz wam ten dachowiec już nie pomoże..
Przytrzymała w łapie kamień, który miał gepard.
- Uciekaj - popchnąłem Ile. 
Zaczęliśmy biec.
- Tędy - wadera wskazała łapą rzekę.
Ona przeszła przez kładkę. W pewnej chwili Czarna Tygrysica. przeskoczyła przeskoczyła przeze mnie i zatkała mi drogę. Zacząłem biec w drugą stronę, ale tam były posiłki Tygrysicy. Byłem w pułapce. Nie dałbym radę przeskoczyć, prąd był zbyt silny. 
- Oroz! - krzyknęła Ila
Byłem już przy korycie. Nie wiedziałem co robić. W pewnej chwili czułem, że nie dotykam łapami ziemi. Leciałem. Odwróciłem się. Gabriel! Zabrał mnie z  tam tond. Wylądowaliśmy przy Ili.
- Nie tak łatwo mnie się pozbyć!!! - warknął gepard. 
Zobaczyłem, że ma krwawiącą ranę po sztylecie. 

<Ila?>

Od Melody CD. Oasisa

Nie wiedziałam co powiedzieć, żałuje, że zadałam to pytanie.
-Przepraszam - powiedziałam patrząc się na ziemię.
-Nic nie szkodzi - uśmiechnął się przez łzy. Podeszłam do basiora bliżej i go przytuliłam. Oasis był trochę zaskoczony, ale po chwili objął mnie łapami. Po chwili Oasis powiedział...

<Oasis?>

Od Diamond CD. Michaela

- I chcę ci powiedzieć, że będzie o 18:00 - popatrzyłam na niego.
Ciągle chichotał jak wariat... w końcu się uspokoił i wstał.
- Więc poczekaj na mnie chwilę...
Poszłam do jaskini, by się przygotować.
***
W końcu wróciłam, a on ciągle tam stał i chichotał. Gdy mnie zobaczył, powiedział:
- Łał, ładnie wyglądasz.
- Dzięki...


<Michael?>

Od Ili CD. Oroza

- I tak ci nie ufam. - mruknęłam.
- O nie no... Ila! Żartujesz sobie?! - prychnął Oroz. - Mogłabyś chodź na chwilę odpuścić? Nie bądź taka sztywna. Ten koleś przed chwilą uratował ci życie...
- Wiesz Oroz? - przerwał mu brutalnie Gabriel. - Myślę, że twoja dziewczyna ma rację... nie macie najmniejszego powodu, aby mi ufać. - powiedział, wzbił się w powietrze i zniknął w dziurze nad naszymi głowami, z której wydobywało się światło.
- Ej! Nie jestem jego dziewczyną! - oburzyłam się. Ale go już nie było. Nagle cała jaskinia zaczęła się trząść.
- Em... Ila? - chrząknął Oroz.
- Tak, wiem, wiem! Znowu miałam rację, przez instynkt alfy, ale teraz już chodź, jeśli nie chcesz stać się mokrą plamą! - Powiedziałam, po czym rzuciłam się wraz z Orozem ku wyjściu zostawiając obciążający węgiel. Ledwo wybiegliśmy z jaskini, a ta się  zawaliła. Przeturlaliśmy się w dół zbocza i znaleźliśmy się... niedaleko jaskiń wilków z naszej watahy. Nie wytrzymałam. Jakby jakaś kometa we mnie eksplodowała.
-Nie! Mam tego dosyć! To jest nie fair! Dlaczego inne wilki mogą sobie spokojnie żyć, bawić się, o nic nie troszczyć?! A do mnie przychodzą ze wszystkimi problemami, a w każdym muszę być i muszę być bezstronna. Muszę łazić gdzieś po górach i uganiać się za tygrysami! Mam tego serdecznie dość! Niech ktoś inny przejmie obowiązki alfy! - w moim oku zabłysła łza.

<Oroz?>

Od Ecclesi CD. Caseusa

Ruszyliśmy na imprezę. Było tam pięknie. Na środku polany mnustwo wilków tańczyło świetnie się bawiąc. Wszystko było poobwieszane świetlikami, z których powstała kula disco. Nie opodal był barek w którym można było podejść i zamówić jakie się chce drinki. DJ zapodawał niezłe basy. Była również scena poukładana z desek, na którą każdy wilk mógł wejść i coś zaśpiewać.
- Hej! Może ty coś zaśpiewasz?
- N... nie... nie umiem. Nie znam się na tym. - chrząknął zakłopotany. Nagle DJ (a w tym przypasku DJ - ka, Ceivira) krzyknęła:
- A teraz zapraszamy wilki na scenę!
- No idź, żesz no! - pchnęłam go a on poleciał na scenę. Zaczęłam się śmiać. Wiedział, że już nie ma odwrotu, więc zaczął śpiewać.


<Caseus? Może być?>

Od Oasisa CD. Melody

- Ech... no dobrze. Niech ci będzie. Jako młody wilczek byłem szkolony w różnych sztukach walki. Kochałem to. Uczyłem się jak korzystać z broni. Dosłownie żyłem tym. Niestety... nie miałem matki. Pozbawił mnie jej największy wróg mój i mojego ojca. Zwano go Mircheleyem. Nienawidziłem go do szpiku kości. Każdy dzień spędzałem na szukaniu go i usunięciu go z powierzchni tej planety. W końcu dopadłem go i zabiłem we śnie. Wendettę miałem za sobą... a przynajmniej tak myślałem... do czasu. Pewnego dnia ojciec pochwycił mnie i wtrącił do lochu. Pytałem dlaczego... co zrobiłem nie tak? Ale ojciec nie był skory, aby mi o tym powiedzieć. Tkwiłem w tej celi, aż do pewnego dnia, gdy ojciec podszedł do niej i powiedział mi całą prawdę. "Kiedyś w końcu musiałeś się o tym dowiedzieć synu... ale ja... nie jestem Twoim prawdziwym ojcem. Twoim ojcem jest... Mircheyel. Byliśmy kiedyś przyjaciółmi, ale poróżniła nas miłość do kobiety... twej matki. W końcu posunąłem się do ruchu ostatecznego i zgładziłem ją tuż po tym, jak przyszedłeś na świat. Postanowiłem, że wyszkolę cię dobrze. Jak swojego syna...". - i w tym momencie urwałem. Po moim oku spłynęła łza.

<Melody? Na prawdę sorry, że tak krótko i, że tak długo musiałaś czekać, ale złapał mnie totalny brak weny...>

Od Michaela CD. Diamond

- Pewnie, że przyjdę! Imprezy to mój żywioł. - uśmiechnąłem się.
- Yyy... to może mi się chociaż przedstawisz? - wadera uniosła brwi. 
- Michael, ale mów mi Mikey. - wyszczerzyłem swoje białe zęby jak w jakiejś głupiej reklamie. - Tak mi "bardziej do twarzy".
Zacząłem się śmiać.
- Widzę, że imię "Zabawniś" bardziej by do ciebie pasowało. - mruknęła wadera. 
- A ty jesteś...? - zakręciłem łapą.
- Diamond.
- Och. Ciesz się, że rodzice nie dali ci innego imienia.
- Hej! Co chcesz przez to powiedzieć? - warknęła wadera.
- Nie, nic... powiedz mi, Diamond... lubisz reklamy?
- Co? - wadera popatrzała na mnie jak najakiegoś wariata.
- Ech, nie ważne...

<Dia?>

wtorek, 23 września 2014

Od Ceiviry CD. Diamond

- DJem? Gdzie? - zapytałam zaskoczona propozycją.
- Urządzamy z Veyronem taką małą imprezę i brakuje nam właśnie DJ'a. To co ty na to?
- Sama nie wiem... - powiedziałam niepewnie.
- Zgódź się, proszę. Słyszałam, jak śpiewasz. Przepięknie ci to wychodzi - zachęcała.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Czy to aby nie za wcześnie na takie integracje? Jestem tu od niedawna i jeszcze nie zdążyłam się zaaklimatyzować. A może to dobry pomysł? Mam okazję wszystkich poznać i w ogóle znów być normalną wilczycą.
- Dobrze, zgadzam się - wypaliłam pospiesznie, bo bałam się, że zmienię zdanie.
- Jak super! - zawołała radośnie Diamond.
- W ogóle o której i gdzie jest ta impreza? Ile będzie osób? A co będzie jak coś mi się nie uda? - zasypałam waderę gradem pytań.

<Diamond? Veyron?>

niedziela, 21 września 2014

Od Oroza CD. Ili

Zaczęliśmy iść. Gabriel pokazał nam jedno z przejść. Zaczęliśmy iść. W pewnej chwili weszliśmy do dziwnego pokoju. Było głucho, cicho... 
- To tutaj - powiedział i zapalił światło.
- Ile tu węgla! - rozglądałem się.
- A tu jest to po co ja przyszedłem. - gepard wziął w łapy kamień.
- To ten? - spytała Ila.
- Tak, ale teraz stąd chodźmy - powiedział. 
Wzięliśmy zapas węgla. Wyszliśmy bezpiecznie. Gabriel spojrzał na nas.
- Mówiłem, że możecie mi zaufać.

<Ila?>

Od Meastiti CD. Splintera

Nie mogłam zasnąć. Leżałam wtulona w basiora i gapiłam się w ciemność. Rozmyślałam sobie o wszystkim i o niczym. Zmęczenia dosłownie mnie..., męczyło. Jednakże coś nie pozwalało mi zasnąć. Coś mnie trapiło... Nie do końca wiem co...
***
- Wstajemy!!! - usłyszałam jak przez mgłę - już południe!!!
- Mmm... - mruknęłam - muszę? - jęknęłam przeciągając się
- Tak... - oznajmił basior.

<Splinter? ZERO weny>

Od Caseusa CD. Ecclesi

- Takiej piękności?! - przejąłem się - No cóż, widać mało wilków na tym świecie ma dobry gust o waderach - puściłem oko do wadery.
- Oj, nie przesadzaj... - zarumieniła się - to..., o której przyjdziesz?
- Jutro o 20.00 - powiedziałem.
- Ok, do jutra!
***
Stałem przed jaskinią wadery. Gdy wyszła, zatkało mnie! Jej futro lśniło, a oczy błyszczały
- I jak? - spytała nieśmiało
- Szukam słów... - dalej stałem jak wryty - wadera uśmiechnęła się.
- Idziemy?
- Jasne - powiedziałem dalej nieobecny...

< Ecclesia? Jak potoczy się impreza z taką pięknością? >

Od Splintera CD. Meastiti

-O, albo... - wziąłem basiora na stronę, poszeptałem mu coś do ucha, basior kiwnął głowa i poszedł uśmiechnięty. 
-Cos ty mu powiedział? - spytała przekrzywiając głowę i marszcząc jedną brew. 
-A takie tam... - Z uśmiechem przeleciałem oczami dookoła.
-To znaczy? - była uparta. Podszedłem i dałem jej buziaka by mi już nie marudziła. 
-Idziemy dalej ? - spytałem przytulony w nią. 

<Meastitia?>

Od Melody CD. Oasisa

- Chodź! Pokażę ci coś. - powiedział z zapałem i chwycił mnie za łapę. Zaprowadził mnie nad piękną rzekę, nad którą pasł się jeleń:
-Ładnie tu - powiedziałam zachwycając się przyrodą.
-Wiedziałem, że Ci się spodoba.
Położyłam się na trawie a Oasis koło mnie.
-Czy teraz opowiedział byś trochę o sobie?

<Oasis?>

Od Oasisa CD. Melody

- Jej! Dzięki Melly! Jesteś super! - uśmiechnąłem się szczerze. Byłem taki szczęśliwy. Przy tej waderze było mi zdecydowanie cieplej na sercu. 
- Dz... dzięki. - wyjąkała.
- Chodź! Pokażę ci coś. - powiedziałem z zapałem i chwyciłem ją za łapę. Zaprowadziłem ją nad piękną rzekę, nad którą pasł się jeleń:
<Melly ;*?>

Od Melody CD. Oasisa

- Wow... - zachwycił się. - Pokażesz mi, jak to działa?
-Wiesz, to nie jest taka super umiejętność- powiedziałam smutno.
Oasis spojrzał na mnie zdziwiony.
-Biała jest dobra, ale za to czarna jest zła- westchnęła- zabiła wiele wików i ludzi- powiedziałam- przez to że jestem wilkiem Życia i Śmierci musiałam zabijać, i dawać życie innym.
Dotknęłam ziemi i w tym miejscu gdzie położyłam łapę wyrósła mała biała róża.
-Jeszcze się uczę opanowywać białą magię- spojrzałam na niego.-nigdy jej nie używałam- wyjełam ze srodka róży małą perełkę i podałam Oasisowi.
-Trzymaj, tak perła daje jedno życzenie, może ci się przydać- uśmiechnęłam się do niego...

<Oasis?>

Od Diamond CD. Michaela

- Wilk Wody - odpowiedziałam lekko zirytowana. - Słyszałeś o imprezie, którą organizuję z Veyronem?
Zmieniłam temat.
- Nie - wreszcie przestał się śmiać i wstał. - Kiedy?
- Pojutrze, o 18:00 - poinformowałam go.


<Michael?>

Od Ili CD. Oroza

- No... nie wiem, czy możemy ci ufać... - zamyśłiłam się. Popatrzyłam na Gabriela, po chwili na Oroza.
- Proszę! Ila! - wychrypiał Oroz. - Widziałaś co ten gościu zrobił z tygrysami?!
- Proszę, zaufaj mi... - Gabriel spuścił łeb.
- Sama zawsze mówisz "wróg mojego wroga jest moim ziomalem"!
- Egh... może nie dokońca tymi słowami... no dobra Oroz, ale pamiętaj, że jeśli wpakuje nas w płapkę, to będzie tylko i wyłącznie twoja wina!
- OBIECUJĘ, że was nie skrzywdzę. Słowo geparda! - wtrącił Gabriel.

<Oroz? Wybacz, że tak długo ;___;>

Od Oasisa CD. Melody

- Wilk  życia i śmierci? - zaciekawiłem się.
- No tak... wiesz... potrafię władać białą i czarną magią.
- Wow... - zachwyciłem się. - Pokażesz mi, jak to działa?

<Mel?>

Od Melody CD. Oasisa

- Wilk Iluzji...
- Oo... nigdy o takiej nie słyszałam...
- A twoja rasa?- spytał basior.
Po usłyszeniu pytania na chwilę zamilkłam po czy powiedziałam:
- Wilk Życia i Śmierci - powiedziałam cicho.
Oasis popatrzył na mnie z niedowierzaniem. A ja się lekko uśmiechnęłam....

<Oasis?>

sobota, 20 września 2014

Od Oasisa CD. Melody

- Cóż... nie wiem, co mogę o sobie powiedzieć... no bo wiesz... nie chcę wyjść na totalnego samoluba... - chrząknąłem.
- Oj, nie przesadzaj. - Melly szturchnęła mnie ramieniem. - O sobie mogę powiedzieć, na przykład to, że potrafię uleczać dotykiem. 
- Wow... czadowo. Też bym tak chciał... - westchnąłem.
- Jakiej  jesteś rasy?
- Wilk Iluzji...
- Oo... nigdy o takiej nie słyszałam...

<Melly?>

Od Melody CD. Oasisa

- Jesteś pierwszą osobą, której w życiu to mówię. Jakoś wcześniej nie poznawałem szczegulnie miłych wader, ani basiorów... - westchnął.
-Sama na początku nie byłam dla ciebie miła...
-Ale teraz tak.
Zamyśliłam się na chwilę po czym powiedziałam:
-Opowiedz coś o sobie, twiom życiu, zaiteresowaniach...

<Oasis?>

Od Ecclesi CD. Cobalta

- Może przydałaby się tu komuś drobna pomoc? - zaśmiałam się.
- Ech, nie dzięki. - stęknął obcy basior. - Sam sobie poradzę.
- No dobra. - wzruszyłam ramionami, usiadłam na piasku i patszyłam, jak basior próbuje daremnie się wydostać. - A takw ogóle, to jestem Ecclesia.
- Cobalt. - powiedział, po czym wyrwał swój róg z drzewa. - Ha! Widzisz! Mówiłem, że dam radę!
Zachichotałam.

<Cobalt?>

Od Oasisa CD. Melody

- Wiesz... ja nie mam w zwyczaju szastać komplementami na prawo i lewo, bezczelnie je nadużywając, tak jak to robi więkrzość wilków, aby sprawić drugiemu przyjemność. Ja po prostu mówię prawdę. - uśmiechnąłem się.
- Jestem ciekaw, ilu jeszcze waderom to mówiłeś. - Melody uniosła brwi. Spojrzałem na nią i lekko przekrzywiłem głowę.
- Jesteś pierwszą osobą, której w życiu to mówię. Jakoś wcześniej nie poznawałem szczegulnie miłych wader, ani basiorów... - westchnąłem.

<Mel?>

Od Melody CD. Oasisa

- Że zgodziłaś się ze mną pójść. Zwykle na imprezy chodziłem sam, a nie z taką olśniewającą waderą, jak ty. - rozpromienił się.Zarumieniłam się.
-Nikt jeszcze nie powiedział o mnie coś miłego - powiedziałam trochę zakłopotana.
Dlaczego mi tak serce przyspiesza, przecież zawsze byłam bez uczuć, a teraz...
Nawet nie wiedziałam jak się zachować...
Spojrzałam na basiora..

<Oasis?>

Od Michaela CD. Diamond

Szedłem lasem nucąc swoją ukochaną piosenkę. Przyjemnie jest tak czasem oderwać się od rzeczywistości i wyłączyć myślenie. Przeszedłem przez krzaki, gdy nagle przestałem nucić, gdyż usłyszałem jakiś szorstki głos:
- Kto to?!
Spojrzałem w prawo i zobaczyłem jakąś czarną waderę z niebieskimi pręgami i ze skunksim ogonem. Zamrugałem oczami.
- Mikeymaster! - uśmiechnąłem się i podszedłem do wadery, tłumiąc w sobie śmiech.
- Mogę zapytać, co cię tak bawi? - zdenerwowała się.
- Mogę zapytać, jakiej jesteś rasy? - wybuchłem śmiechem i zacząłem się tarzać po ziemi.

<Dia?>

Od Oasisa CD. Melody

- Yyy... jeszcze nie znam szczegułów, ale wiem, że będzie po jutrze... - uśmiechnąłem się. Byłem taki szczęśliwy, że Melody pójdzie ze mną na imprezę. Aż mi się w głowie nie mieściło, że pójdę na bal z najpiękniejszą waderą, jaką widziałem w watasze.
- A gdzie? - Wadera zamrugała oczami.
- No... dowiem się jutro. - wyszczerzyłem zęby. - Słuchaj... chciałem ci podziękować.
- Ale za co? - zdziwiła się Mel.
- Że zgodziłaś się ze mną pójść. Zwykle na imprezy chodziłem sam, a nie z taką olśniewającą waderą, jak ty. - rozpromieniłem się.

<Mel?>

Od Melody CD. Oasisa

- Ten co? - zaśmiałam się.
- Veyron organizuje imprezę... może chciałabyś ze mną pójść?
-Ja..czemu nie... - powiedziałam - ale nie jestem zbytnio duszą towarzystwa...
Oasis uśmiechnął się.
-To kiedy i gdzie jest ta impreza?

<Oasis?>

Od Ecclesi CD. Caseusa

- Pójdę. - powiedziałam z uśmiechem.
- Seeio? - zdziwił się Caseus.
- No pewmie! Dlaczego niby miałabym nie pójść. Myślę, że to super frajda i chciałabym zobaczyć, jak to jest, bo... nigdy nie byłam na imprezie... - spojrzałam w ziemię.
- Nie przejmuj się... kiedyś zawsze musi być ten pierwszy raz, no nie? - basior próbował mnie pocieszyć.
-Ale to nie dlatego, że się bałam, tylko...
- Tylko co?
- Jeszcze nikt mnie nigdy nie zaprosił... - westchnęłam.

<Caseus?>

Od Oasisa CD. Melody

- Och nie! Wcale nie mam nic do twojego imienia! Uważam, że jest piękne! - natychmiast ją poprawiłem. Nie chciałem, aby źle to zinterpretowała, ale po chwili sam usłyszałem, że to dziwnie zabrzmiało.
- Naprawdę? Naprawdę tak uważasz? - Melody skierowała swój wzrok na mnie.
- No pewnie! - powiedziałem bez wahania, ale po chwili się zarumieniłem. - Słuchaj... yyy... bo... no, ten...
- Ten co? - zaśmiała się wadera.
- Veyron organizuje imprezę... może chciałabyś ze mną pójść?

<Mel? Mogę tak do Ciebie mówić?>

Od Melody CD. Oasisa

- Oasis... - chrząknął. - Ale jakoś specjalnie nie przepadam za tym imieniem. A Ty?
- Ja jestem Melody.
Oasis uśmiechnął się pod nosem gdy usłyszałam moją odpowiedź.
-Wiem, w ogóle nie pasuje mi to imię - przerwałam na chwilę - matka mi nadała to imię - i spojrzałam na niebo lekko się uśmiechając.

<Oasis?>

Od Oasisa CD. Melody

- No dobrze... jeśli tak twierdzisz... - zmarszczyłem brwi. - Och... przepraszam najmocniej!
- Ale...  za co? - wadera zamrugała oczami.
- Ale ze mnie gapa! - zarechotałem - Zapomniałem się przedstawić!
- No to może się przedstawisz? - chrząknęła wilczyca.
- Oasis... - chrząknąłem. - Ale jakoś specjalnie nie przepadam za tym imieniem. A Ty?
- Ja jestem Melody.
"Za to jakie TO jest piękne" - pomyślałem.

<Melody?>

Od Melody CD. Oasisa

- Och, przecież widzę, że coś się stało... - usiadł obok mnie. Ja tylko westchnęłam. - Więc jak? Powiesz mi o co chodzi?
-Nie twoja sprawa - powiedziałam patrząc się na taflę wody.
-Dlaczego?
Spojrzałam na niego i powiedziałam:
-Nawet gdyby Ci powiedziała to być nie zrozumiał...

<Oasis?>

Nowy basior! ~ Michael

Od Oasisa CD. Melody

- Hej... co taka oschła? - zaśmiałem się.
- Ech... nic mi niekest... - wychrypiała wadera.
- Och, przecież widzę, że coś się stało... - usiadłem onok wadery. Ona tylko westchnęła. - Więc jak? Powiesz mi o co chodzi?

<Mel? Sorry, ale jakiś taki mały brak weny xD>

Od Melody


Przechadzałam się przez tereny watahy w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia.
Doszłam nad jezioro i położyłam się nad brzegiem i smętnie gapiłam na moje odbicie. Cicho westchnęłam...
Usłyszałam za sobą kroki. Powoli usiadłam i obróciłam się...
-Witaj - powiedział/a nieznajomy/a.
-Cześć - odpowiedziałam chłodno.

<Ktoś?>

Od Diamond CD. Ceiviry

- Chciałam znaleźć kilka dekoracji - pokazałam leżące obok mnie kolorowe pnącza i kwiaty. - Pomożecie mi to udekorować?
- Ok - odpowiedział Veyron.
Przyszliśmy na miejsce imprezy. Zaczęliśmy rozwieszać wszędzie ozdoby, które znalazłam. Złapałam kilka świetlików, po czym włożyłam je di kolorowych latarni. Nagle powiedziałam:
- Właśnie, tyle czasu minęło, a ja jeszcze ci nie spytałam - zwróciłam się do Ceiviery - Słyszałam jak pięknie śpiewasz... zostaniesz naszym DJem?


<Ceivira?>

Od Avem CD. Veyron'a

- Ok - powiedziałam radośnie - to..., kiedy jest ta impreza?
- Jutro, przyjdę o 18.00 - powiedział Veyron.
-  Dobra, to do jutra! - poszłam do domu.
***
- Wstajemy! - budziła mnie mama - już 15.00!
- Co? 15.00?! - zerwałąm się z łóżka i wybiegłam przed jaskinię. Wykąpałąm się i pobiegłam w umówione miejsce. Basior już czekał.

<Veyron?>

Od Ceiviry CD. Veyrona

- Może lepiej chodźmy jej poszukać - postanowiłam.
- Jak sobie życzysz - odrzekł basior.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Czułam się już znacznie lepiej. Miałam towarzystwo. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Co Cię tak rozbawiło? - spytał zainteresowany.
- Właściwie to nic. Po prostu cieszę się, że nie jestem sama. Lubię mieć towarzystwo - uśmiechnęłam się.
- To tak, jak ja. W grupie zawsze raźniej i weselej, no nie?
- Jakże by inaczej - zaśmiałam się.
Wtem za drzewem zauważyłam biało-czarny ogon zakończony niebieskim paskiem.
- Diamond, jesteś tu? - zawołałam.
Po chwili zza pnia wyłoniła się sylwetka wadera.
- O, hej! Widzę, że już ci lepiej - uśmiechnęła się.
- Zdecydowanie. Dlaczego zostałaś tutaj? - zapytałam, nie ukrywając swojego zainteresowania.

<Diamond? Veyron?>

Od Diamond

Spacerowałam po terenach watahy. Słońce świeciło, wiał lekki wietrzyk. Rozmyślałam co mogę zrobić. Nagle usłyszałam za sobą jakiś szelest.
- Kto to? - spytałam.
Wtedy pokazał się...

<Ktoś? Najlepiej basior, ale nie koniecznie^^  Chyba wiadomi z jakiego powodu...>

Od Cobalta

Trening jest dla mnie bardzo ważny. Co dzień biegnę wzdłuż granicy watahy i bardzo dużo pływam. Dzisiejszy dzień zacząłem właśnie od pływania. Urządziłem sobie również pościg za rybami. Kiedy wyszedłem z wody zacząłem codzienny bieg. Biegłem ile sił w łapach. Pod koniec tego biegu usłyszałem dziwny dźwięk, spojrzałem w tył lecz potknąłem się. Wpadłem na drzewo i straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem zobaczyłem że łbem dotykam drzewa. Podniosłem się i kiedy wróciłem do zmysłów zobaczyłem że mój róg na dobre utkną w drzewie. Szarpałem się, lecz na marne. Nagle kontem oka dostrzegłem wilka za mną.

<Ktoś dokończy?>

piątek, 19 września 2014

Od Veyrona CD. Diamond

- Przecież moja kuzynka jest Szamanką, chodźmy do niej. - zamrugałem oczami i wziąłem Ceivirę na   plecy.
- Wiesz... ja chyba zostanę i poczekam... - chrząknęła wadera.
- Okej, jak chcesz. - wzruszyłem ramionami i pobiegłem do Samanthy. Ona wzięła waderę i kazała mi zaczekać przed jaskinią. Czekałem i czekałem, przez jakieś piętnaście minut. Zaczęło robić się chłodniej. Po chwili Ceivira wyszła z jaskini. Miała przewiązany bok.
- I jak się czujesz? - zapytałem z troską.
- Ech... lepiej. Najważniejsze, że już nie mdleję... - zaśmiała się blado.
- To dobrze...
- Aa... gdzie Diamond?
- Yyy... ona? Została w lesie, bo... stwierdziła, że tylko będzie spowalniać.
- To może do niej wrócimy? - Ceivira zamrugała oczami.
- Jak chcesz.

<Ceivira?>

środa, 17 września 2014

Od Diamond CD. Ceiviry

- Musimy znaleźć jakiegoś lekarza - powiedziałam do Veyrona, po czym uśmiechnęłam się do Ceiviery - Spokojnie, zaraz znajdziemy pomoc.
Po czym powoli ruszyłam, a reszta za mną. Zaczęliśmy spacerować. Ceiviera zemdlała, więc zwróciłam się do Veyrona:
- Wiesz, gdzie może być najbliższy lekarz?


<Veyron? A może Ceiviera się obudzi?^^>

wtorek, 16 września 2014

Od Caseusa CD. Ecclesi

- Niedługo odbędzie się impreza, na której będą wszyscy członkowie watahy, może byś się ze mną przeszła? - zapytałem pewnie.
- Wiesz, zastanowię się - odpowiedziała po chwili wahania - pokazałbyś mi proszę, gdzie jest wodopój? Strasznie mnie suszy.
- Jasne, chodź - ruszyłem nad wodopój. Gdy dotarliśmy na miejsce, wadera rzuciła się do rzeki. 
- Dzięki - powiedziała po dobrych pięciu minutach chłeptania.
- Nie ma za co... - powiedziałem cicho, gdyż za  waderą stała srana. Piękna i dorodna - proszę, nie ruszaj się... - w jednym momencie rzuciłem się na zwierzynę. Wgryzłem jej się w kark i powaliłem na ziemię. Po chwili sarna leżała już martwa - głodna?
- I to jak! - krzyknęła z błyskiem w oku i podbiegła do sarny.
- Właściwie, to jak masz na imię? - zapytałem mimowolnie.
- Ecclesia - wybąkała w przerwie między udem a tłowiem.
- Miło mi, Caseus - uśmiechnąłem się do wadery.
- Wiesz co? Podjęłam decyzję w sprawie tej imprezy...

<Ecclesia?>

Od Ceiviry CD. Diamond

- Kim jesteście? - wychrypiałam słabym głosem.
- Pomożemy ci, o nic się nie martw - powiedziała spokojnie wadera o czarnym futrze.
Wtem poczułam, jak ktoś podnosi mnie z ziemi i kładzie na czymś miękkim. Po chwili zorientowałam się, że to grzbiet basiora, który przyszedł z wilczycą.
- Jak ci na imię? - zapytała najmilszym głosem, jaki słyszałam od kilku tygodni.
- Ceivira - wyszeptałam.
- Diamond, a ten basior to Veyron. Jesteś w dobrych rękach - uśmiechnęła się.
Zamknęłam oczy. Bok bolał mnie niemiłosiernie. Zastanawiałam się, co mnie teraz czeka. Jedno było prawie pewne. Wreszcie nie będę siedzieć w klatce. Dłuższą chwilę trwało zanim dotarliśmy na miejsce, cokolwiek nim było. Starałam się za wszelką cenę nie stracić przytomności, ale z każdą kolejną minutą coraz trudniej było mnie utrzymać na tym świecie. W końcu poddałam się. Nie mogłam już dłużej. Zemdlałam.

<Diamond? Veyron? >

niedziela, 14 września 2014

Od Ecclesi CD. Caseusa

- Och, mój Boże! Najmocniej Cię przepraszam! - przestraszyłam się ogromnie. - Nic ci nie jest?
- Nie... to ja Cię przepraszam! - wstał otrzepał się i pomógł wstać mi.
- Jestem nowa i wiesz...
- Wiem, jak to jest... - chrząknął. 
Spojrzałam w jego oczy i zrzuciłam z siebie pył. - Może znasz jakieś miejsce, gdzie poznam więcej wilków?
Zapadła cisza, lecz po chwili basior odpowiedział:
- ...

<Caseus?>

Od Mony CD. Sirdena

- Ech... nie ma sprawy... - westchnęłam ciężko.
- Coś się stało? - zamrugał oczami.
- N... nie...
- Hej, słyszałaś o imprezie, którą organizują Veyron z Diamond?
- N... nie. A... jeśli faktycznie jakąś organizuje, to...
- To?
- To... yyy...
- To co?
- To może pójdziemy razem?

<Sir Sirden? :3>

Od Deatha CD. Susan

Opadłem na piasek ze zmęczenia dysząc ciężko, ale gotowały się we mnie pokłady energii. Susan leżała obok mnie i również się śmiała. 
Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nagle, jak wyrwany z pięknego snu, zamrugałem po czym szepnąłem:
- Suzi?
- T... tak? - wyjąkała.
- Mam nieodparte wrażenie, że ktoś nas obserwuje... - szepnąłem.

<Suzi?>

Od Caseusa

Leżałem w jaskini. Byłem przymulony. Od kilku tygodni moje życie polegało tylko na jedzeniu, piciu i spaniu. Nie miałem przyjaciela, ba! Ja tu nikogo nie znałem! W każdym razie postanowiłem to zmienić... Wyszedłem z jaskini i przeciągnąłem się. Nagle przed nosem przebiegła mi wadera. Nie znałem jej (co kilka dni chodziłem pod tablicę informacyjną, więc byłem na bieżąco w sprawach nowych członków). Ruszyłem za nią. Nie wiedziałem właściwie czemu... W szaleńczym biegu wpadłem na nią. Była piękna..., jej oczy były zwężone w szparki, a jej sierść była cudownie biała z różowymi refleksami...

<Ecclesia?>

Od Avem CD. Veyrona

- Jasne - zgodziłam się - kiedy?
- Jeszcze nie wiemy, ale w najbliższym czasie dam Ci znać - uśmiechnął się do mnie - Ok... to... co robimy? 
- Nie wiem..., może mała wycieczka? -zaproponował.
- Ok..., gdzie? 
- Zadajesz za dużo pytań... - powiedział tajemniczo i pociągnął mnie gdzieś.

<Veyron? Wena wyparowała>

Od Diamond CD. Veyrona

- Znaczy się nie wiem dokładnie - zaczęłam się tłumaczyć. - Ale gdy szłam przez las usłyszałam piękny śpiew...
- Oki, to prowadź tam, gdzie to słyszałaś.
Zaczęliśmy wędrować po lesie. Pokazałam Veyronowi dół, z którego to słyszałam. Leżała tam zakrwawiona wadera. Przestrzaszyłam się.
- Choć zawołałam do Veyrona biegnąc w kierunku wadery. - Musimy jej pomóc!

<Veyron, Ceiviera? Któreś z was^^>

Od Sirdena CD. Mony

-Ładnie...
-Prawda? Lubię patrzeć na zachody słońca...
-Zacząłem się zastanawiać, czy nie rzucić roboty kata... Ale po chwili rozmyśliłem się. Bądź co bądź, mam to we krwi. Wilki się mnie boją i dokuczały mi kiedyś z tego powodu, że mam ojca kata... Ale to się skończyło, kiedy dorosłem. Teraz kryją się przede mną, bo boją się, że wyślę je w międzywymiar. Lubię siebie takiego, jakim jestem. Ty jedyna mnie rozumiesz. Dziękuję...

<Mona?>

Od Susan CD. Deatha

-Nie! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać. 
-Hahaha!!! - gonił mnie śmiejąc się chaotycznie. 
 Uciekłam na drzewo. On za mną! Dopadł mnie. Spadliśmy na ziemię. Nie mogłam się uwolnić. Śmiałam się i krzyczałam jak wariatka, a on razem ze mną.

<Death?>

sobota, 13 września 2014

Nowa wadera! ~ Ecclesia!

Od Veyrona CD. Avem

- Wow... - powiedziałem, po czym wstałem. - Miło, że dałaś sobie z tym wszystkim radę. To jest naprawdę trudne!
- Och! Proszę cię! Daj spokój! To była bułka z masłem! - prychnęła Avem.
- Wiesz... mam takie pytanie... - podrapałem się po skroni. - Ja i moja koleżanka organizujemy imprezę. Może zechciałabyś przyjść?

<Avem?>

Od Veyrona CD. Diamond

- Hej! Czekaj! - powiedziała Diamond. - Już wiem, kto będzie naszym DJ - em!
I pobiegła... nawet nie wiem, gdzie... Ja zająłem się listą gości. O to osoby zaproszone:
~ Ila
~ Samantha
~ Grace
~ Mona
~ Nakoma
~ Cassandra
~ Sora
~ Sine
~ Susan
~ Melody
~ Moonlight
~ Nega
~ Idia
~ Milla Tala Kasha De Munshan
~ Destiny
~ Mell
~ Wuya
~ Jinny
~ Meastitia
~ Avem
~ Ceivira
~ Splinter
~ Ghost
~ Oroz
~ Cyndi
~ Death
~ Cobalt
~ Sirden
~ Zeke
~ Eragon
~ Yoko
~ Hitachi
~ Nick
~ Caseus
~ Seth
Po chwili wróciła.
- I? - zamrugałem oczami.
- Gotowe. - wadera uśmiechnęła się.

<Diamond?>

czwartek, 11 września 2014

Od Diamond CD. Veyrona

- Super pomysł! - pochwaliłam. - Już nawet wiem co zrobić...
Wzięłam jakiś patyk i zaczęłam rysować na ziemi mapę.
- Patrz.. tu jest taka skała... za nią trzeba skręcić w lewo... - zaczęłam tłumaczyć. - Później idziesz tam... dalej skręcasz w prawo... i tam jest taka polana. na której rośnie mnóstwo roślin. Sądzę, że to dobre miejsce na imprezę.
Popatrzyłam na niego.
- Ok, tylko teraz potrzebujemy jakiegoś DJa... wiesz gdzie go znaleźć?
- Nie... - zaśmiałam się. - Ale chodźmy, poszukajmy, może kogoś znajdziemy.


<Veyron? Zostanę przy tym xD>

środa, 10 września 2014

Od Avem CD. Veyrona

- W sumie..., czemuż by nie? - basior podskoczył z radości.
- Świetnie! - cieszył się.
- Ok, a co ja mam właściwie robić?
- Dobra, to twój plan na dzisiaj:
• Spotkanie w sprawie sojuszu z Watahą X.
• Rozpatrzenie próśb członków watahy.
• Planowanie zbiorów żywności na zimę.
• Rozłożenie zadań dla strażników i zabójców.
• Spacer podporządkowujący.
- Wow... i ja mam to zrobić w ciągu jednego dnia? - zrobiłam wielkie oczy.
- No...? A teraz ja - przysiadł i spojrzał na mnie .
- Co?
- No..., co ja mam robić? - zapytał, jakby to było najbardziej logiczne pytanie na świecie.
- Co chcesz... po prostu wszystko i nic - uśmiechnęłam się.
- Co? Ja tak nie potrafię! 
- Wybacz, chętnie bym ci 'pomogła', ale muszę się śpieszyć na spotkanie - puściłam do basiora oko i pobiegłam.
Dzień przebiegł mi bardzo sprawnie i przyjemnie. Wieczorem wróciłam do jaskini w której leżał basior. Trzymał w łapach pudełko czekoladek i oglądał 'łzawy film'
- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona. Basior tylko spojrzałna mnie wzrokiem desperata - No co, tak robią tylko kobiety, które rzucił chłopak...
- I tak właśnie się czuję..., żadnych planów,  obowiązków. Nic do roboty!

<Veyron?>

Od Ceiviry

Promienie słońca muskały delikatnie moją twarz, budząc mnie ze snu. Zaraz wieczór. Okazało się, że spałam cały dzień. Próbowałam wstać, ale to na nic. Na brzuchu miałam paskudną ranę i nic nie mogłam na to poradzić. Nawet nie wiedziałam, gdzie jestem. Spadłam w jakieś nieznane mi miejsce i od razu zasnęłam.
- Co teraz będzie? - pytałam samą siebie.
Nie potrafiłam się wyleczyć, nie miałam takiej mocy... Z oczu zaczęły kapać mi łzy. To mój koniec. Uciekłam tylko po to, żeby teraz tu umrzeć. Rozejrzałam się dookoła. Przede mną roztaczał się piękny widok. Wielka, ognista kula zanurzała się w toni wodnej, przez co błękit mienił się przeróżnymi kolorami. Uśmiechnęłam się. Zaczęłam nucić jakieś przypadkowe dźwięki. Muzyka zawsze pomagała mi w trudnych chwilach. Wreszcie ostatnimi siły dobyłam z siebie głos. Chciałam, żeby moja smutna piosenka rozeszła się hen daleko. Wtem usłyszałam czyjeś kroki. Umilkłam w mgnieniu oka i starałam się dostrzec tę postać. W moją stronę zmierzał jakiś wilk.

<Ktoś dokończy?>

Nowa wadera! ~ Ceivira

Od Veyrona CD. Diamond

- Hmm... szczerze? Nie mam zielonego pojęcia, co moglibyśmy porobić. - zamyśliłem się.
- No to może... yyy... zapolujemy na coś? - zaproponowała wadera trzepocząc powiekami. Westchnąłem.
- Wiesz... szczerze mówiąc to jakoś nie mam ochoty. Nie chcę mi się... i nie jestem głodny. Rozumiesz jak to jest, nie?
- No pewnie. - wadera wzruszyła ramionami. - To... nie mam już pomysłów.
- Słuchaj!!! Wiem co zrobimy! - wykrzyknąłem zrywając się na nogi.
- No opowiadaj, co?
- Możemy znaleźć jakieś ładne miejsce w watasze! Przyozdobić je świetlikami i lampionami, wykombinować jakiegoś DJ - a, zaprosić wszystkich członków watahy i...
- I?
- I zrobić czadową na maksa imprezę! Co ty na to?

<Co Ty na to, Dia? I... wolałbym Veyr xD>

wtorek, 9 września 2014

Od Diamond CD. Veyrona

- Pięknie tu... - powiedziałam rozmarzonym głosem.
Popatrzyłam na Veyrona. Pięknie wyglądał... Te śnieżnobiałe futro... i te oczy... z rozmyśleń wyrwał mnie głos Veyrona:
- Jak długo już to jesteś? - zapytał mnie.
- Trochę - mrugnęłam. - Co teraz robimy?
Wbiłam w niego pytające spojrzenie.


<Vey? Mogę tak ci mówić? xD>

poniedziałek, 8 września 2014

Od Veyrona CD. Avem

- Kim byłaś w tamtym wcieleniu? - zagadnąłem. Powiało chłodem. Powróciły nieprzyjemne myśli.
- Em... to dłuższa historia. Później Ci ją opowiem.
- Okej... - wzruszyłem ramionami i powędrowałem wzrokiem w stronę słońca.
- A ty kim jesteś? - Avem przekrzywiła głowę.
- Ech... samcem beta i uwierz mi, nienawidzę nim być! Nawet nie wiesz, jaki to jest straszny obowiązek. Wolałbym się cieszyć życiem, niż sterczeć i pilnować innych. No bo... na przykład. Załóżmy, że w watasze zabrakło wody i panuje kompletna susza, a wilki zdychają z pragnienia. Co robisz?
- Yyy... nie mam zielonego pojęcia... - wadera zamrugała oczami.
- No właśnie! A ja i moja siostra niestety musimy wiedzieć! Bo kto, jak nie my? To nasz obowiązek. Czasami na prawdę, chciałbym chociaż przez dzień, aby ktoś zamienił się ze mną stanowiskiem i żebym mógł poczuć się wolny... może chciałabyś spróbować? - spojrzałem na nią z nadzieją w oczach.

<Avem?>

Od Avem

Spadałam z klifu. Rozpostarłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Coś jednak uderzyło mnie w jedno ze skrzydeł i upadłam. Leżałam na ziemi przez kilka godzin. Ujrzałam nad sobą twarz jakiegoś basiora.
- Wszystko okej? - zapytał cicho, aby mnie nie przestraszyć.
- Tak... - podniosłam się z ziemi.
- Co co się stało? 
- Och, nic takiego... - powiedziałam cicho.
- Mam na imię Veyron - powiedział.
- Avem.

<Veyron?>

Od Veyrona CD. Diamond

- Hej! Stary, tak się nie robi! - wdrapałem się na lód i zacząłem kasłać. Byłem cały przemoczony i ociekałem wodą. Było mi okropnie zimno i nachmurzyłem się.
- Ale co ja takiego zrobiłam? - chrząknęła. 
- Nie ważne. - otrząsnąłem się z wody i zmrużyłem oczy.
- Może pójdziemy na klif? Tam słońce świeci mocniej i szybciej wyschniesz... - zachichotała. Wdrapaliśmy się z powrotem na klif i patrzyliśmy na piękne, malownicze, zachodzące słońce, rozlewające się tysiącami barw po całym niebie.

<Diami? Przepraszam, że tak długo, ale nie wiedziałem, co napisać i jakoś mi to wyleciało z głowy...>

niedziela, 7 września 2014

Od Meastiti CD. Splinera

Był to jakiś wilk... Nie znałam go, ale był zdenerwowany.
- Coś się stało? - zapytał basior.
- Co - co? A tak... Ja się, no denerwuje, bo ja chce spytać pewną waderę o... no wiecie... 
- Ta... no wiesz musisz wymyślić coś oryginalnego - uśmiechnął się do niego - Wiesz, podejdź do niej i powiedz "Bolało?" i odpowiedz "Jak spadłaś z nieba?", zabierz ją na wartę cukrową, wsadź tam pierścionek i gotowe.


<Kochany? Cała wena idzie na szkołę :(>

sobota, 6 września 2014

Od Cobalta CD. Milli Tali Kashy De Munshan

-Na głównym terenie łowieckim watahy nie ma zwierzyny i to jest bardzo dziwne, zawsze tu było strasznie dużo jeleni i zajęcy... - przewałem - możemy wyruszyć nad jezioro które jest całkiem blisko, tam też była zwierzyna, a w jeziorze ryby...
-Okey - powiedziała.
Doszliśmy nad to jezioro w niecałe 10 minut. Obeszliśmy je dookoła, ale w ciąż nie było zwierzyny. Znudzony i głodny wskoczyłem do wody. Tam też nic. Nagle przed nosem mignął mi okoń. Szybko go złapałem. Trzymając go w pysku szukałem ryb dalej, ale ich nie było. Zrezygnowany wyszedłem na brzeg. Cieszyłem się z tej zdobyczy... ale postanowiłem go dać Kill...

<Kill?>

Od Splintera CD. Meastiti

-Drobiazg - uśmiechnąłem się do niej, i pomogłem wstać. Wadera ziewnęła i rozciągnęła się. I ruszyła do sarny. Ja zacząłem układać futro językiem. 
-A ty nie jesz? -spytała, żując kawałek mięsa.
-Ja już jadłem - machnąłem łapą, i kontynuowałem układania futra. Po paru minutach Meastiti była najedzona. Kończąc usiadła i oblizała się z krwi. A ja skończyłem akurat układać futro.
-Idziemy nad wodospad? - spytałem przerywając cisze. 
-Możemy - uśmiechnęła się. I przytuliła do mnie. Ruszyliśmy obok siebie. Po chwili z krzaków ktoś wyskoczył...

<Meastiti? kto to był? (Może cie Wena złapie :p)>

Od Meastiti CD. Splintera

Obudziłam się wtulona w basiora. Byłam najszczęśliwszą waderą na świecie! Wtuliłam się mocniej i zasnęłam.
- Halo... Pobudka... - usłyszałam jakby przez mgłę.
- Co... - mruknęłam.
- Wstajemy! - uśmiechnął się i wskazał na moje śniadanko. Było,a raczej była nim młoda sarna.
- Och dziękuję... - ucieszyłam się.

<Splinter? Naprawdę przepraszam ale nie mam weny..., sorry...😣>

Od Milli Tali Kashy De Munshan CD. Cobalta

- Jasne! - odpowiedziałam. Chodziliśmy wokół każdego drzewa i krzaka, ale Nic. Wszędzie pustka... Nawet ptaków jest mało. 
 - Znalazłeś coś ..? - spytałam już trochę znużona tym szukaniem.
 - Nie ... nic nie widzę .. - zamyślił się.  - Coś dzieję się dziwnego...
Popatrzyłam na niego pytająco.
 - Czyli co ..?

<Cobalt? chyba krótszego opa u mnie nigdy nie widziałam ;-;>

piątek, 5 września 2014

Od Cobalta CD. Milli Tali Kashy De Munshan

-Ja jestem tu trochę dużej... - powiedziałem.
-Trochę, cy trochę bardzo? - zapytała z uśmiechem.
-Trochę bardzo - powiedziałem i się wyszczerzyłem. 
Zapadła chwila ciszy. Tę ciszę przerwał mój żołądek.
-Może małe  polowanie? - zapytałem.

<Milla Tala Kasha De Munshan? Mam niestety ten sam problem :/ >

Od Cyndi'ego CD. Grace

- Niech ci już będzie. - uśmiechnąłem się pod nosem. Nie potrafiłem jej odmówić. Była dla mnie jak siostra. Ruszyłem za nią. Po kilku minutach marszu dotarliśmy pod wielkie, spróchniałe drzewo. Było całe porośnięte, a po środku widniały malutkie, zbutwiałe drzwiczki.
- Wchodzimy? - zapytała podniecona.
- Pewnie. - wyszczerzyłem zęby. Podszedłem do drzwi i zapukałem cicho, po czym cofnąłem się szybko, gdyż otworzyły się z łomotem. Wypadła z nich jakaś wielka naburmuszona babcia. Wyglądała na złą. Miała wyblakłe, wyświechtane szaty i powykrzywiane żółte zęby. Jej potargane, tłuste włosy spływały aż do ziemi. Na twarzy miała liczne zmarszczki i blizny. Była brudna, a jej kapelusz i odzież pokrywały grzyby i pleśń.
- Któż to straszy Hildę nocą?! Kto przychodzi tu i po co?! - ryknęła ochrypłym głosem. Zacząłem się śmiać, ale dostałam kuksańca od Gracie.
- Nie chcieliśmy pani wystraszyć... - chrząknęła Grace. - Jesteśmy tu po radę.
- A poza tym jest środek dnia! - wtrąciłem się. Wadera szturchnęła mnie. Spojrzałem na nią wzrokiem mówiącym "No co? Tylko mnie to śmieszy?", ale nic nie powiedziałem.
- Który rok to jest, Hilda pyta! To jeszcze nie ten, gdzie się ma obchodzić święto żyta?! - jędza zaczęła kaszleć.
- On był czternaście lat temu! Au! Za co? - wydusiłem spoglądając na Grace. Rozmasowałem sobie żebro. Nie zliczę ile w nie dostałem w ciągu ostatniego roku. Wadera spojrzała tylko na mnie z szelmowskim uśmiechem.
- Możemy dostać eliksir, który może wskrzeszać? - wypaliła w końcu wadera.
- Tak dzieciaczki, chodźcie ze mną, mam zaklęcie na to jedno. - powiedziała szorstko Hilda. Wkroczyliśmy powoli do jej chatki. To było trochę głupie, że szliśmy za... człowiekiem. Wzruszyłem ramionami. Ta jędza była dziwna. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto mówi o sobie w trzeciej osobie i w dodatku do rymu. W pomieszczeniu było całkowicie ciemno.Pachniało jedynie zbutwiałym drewnem...

<Grace? Sorry, że tak długo :(>