poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Kalisy

Szłam sobie spokojnie i nagle wpadłam na Grace.
-Przepraszam!Nie widziałam cię! - powiedziałam do niej.
-Ja ciebie też... - powiedziała uśmiechnięta wadera. Nagle posmutniałam i zebrało mi się na płacz.
-Co jest? - spytała Grace.
- Nadal myślę o szczeniętach... - odpowiedziałam już ze łzami w oczach.
- Oh... tak mi przykro... - odpowiedziała
- Traktowałam je jak rodzeństwo - dopowiedziałam i poszłam, siedziałam sobie na klifie i patrzyłam na zachodzące słońce powiedziałam.
-Żegnajcie...

 <Grace?>

Od Aventy'ego CD. Kalisy

 - A;e się cieszę! - Wylrzyknęła rozentuzjazmowana wilczyca. Uśmiechnąłem się. Faktycznie radość bywa zaraźliwa.
 - Jeśli chcesz, to pokażę ci twoją nową jaskinię - skinąłem głową.
 - Woooow! To ja już mam jaskinię? - Kalisa zamrogała oczami ze zdziwieniem.
 - Owszem - odpowiedziałem spokojnie. - Każdy nowy członek watahy otrzymuje własną jaskinię zaraz po dołączeniu.
 - Niesamowite - wadera popatrzyła w kobaltowe niebo, po czym zwróciła się do mnie: - To na co jeszcze czekamy?
 - Nie wiem - zaśmiałem się. - Chodź zatem.
Zachęciłem wilczycę skinięciem głowy, aby podążała za mną. Podążaliśmy lasem. Było jeszcze dość wcześnie, więc trawa silnie pachniała rosą. Wszędzie po drodze porozsiewane były kwiaty. W okół było pełno pięknych, mocnych, dużych, starych drzew liściastych, w których koronach wdzięcznie świergotały ptaki. Przyjemnie dla ucha. Kkiedy zaszliśmy już dość daleko stanęliśmy nagle.
 - Dlaczego się zatrzymujemy? - Zapytałem zaciekawiony.
 - Słyszałeś to? - Zaniepokojona Kalisa zaczęła rozglądać się dookoła.
 - Nie... - zamrugałem oczami.
 - No, bo ja słyszałam jakiś szmer, ale nie ważne już... to, gdzie jest ta jaskinia? - Kalisa błyskawicznie zmieniła temat.
 - Oto twoja jaskinia - wskazałem łapą na wielką, obszerną, wygodną, przytulną, kamienną jamę porośniętą bluszczem, różami i innymi kwiatami o niesamowitej woni. - Podoba się?

<Kal? ;-;>

Od Veyrona CD. Sandstorm

 - Sand, Sand, Sand... - podszedłem do niej i spojrzałem w jej oczy uśmiechając się lekko.
 - Co? - Burknęła i spuściła wzrok. - No dalej. Na co czekasz? Proszę cię bardzo. Śmiej się, kpij, bądź zły, powiedz, że jestem okropna.
 - Niby dlaczego? Dlaczego miałbym kłamać? - Pokręciłem głową. - Jesteś cudowna, niesamowita, interesująca, ciekawa, inteligentna, sympatyczna, dobra... ale na pewno NIE okropna. Kocham cię, kocham spędzać z tobą czas, kocham przygody, które razem przeżyliśmy. To... to było po prostu niezwykłe. Nawet jeśli jesteś dziwną istotą, to właśnie w pozytywnym sensie. Jesteś niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. I tyle - uśmiechnąłem się i ucałowałem waderę w czoło. - A teraz chodźmy. Musimy znaleźć stąd jakieś wyjście, prawda?
 - Masz rację, co do tego wyjścia... ale... dlaczego tak uważasz? - Szepnęła Sandstorm drżącym głosem.
 - Co dlaczego tak uważam? - Zamrugałem oczami.
 - No bo... dlaczego sądzisz, że jestem... no... inna... jestem przeciętna - westchnęła zmieszana.
 - No właśnie nie. Jesteś dla mnie jak siostra. Nie znam nikogo takiego jak ty - skinąłem głową.
 - Nie jestem pewna - szepnęła.
 - Ej... rozchmurz się. Idziemy szukać wyjścia! Zwiedzamy jaskinię - powiedziałem to tak, aby wlać w Sandstorm trochę pogody ducha.

<Sandziu? Ja również lubię, ale nie miałem pojęcia jak to pociągnąć... no i weny zero, jak zapewne widać >.< >

Od Gai

Leżałam spokojnie na polanie (Całkowicie!Sama! Nareszcie!). Jednak nagle naskoczyła na mnie jakaś wadera.
-Hej! Ja jestem Kalisa! Jestem tu nowa! Jak nasz na imię?! - zaczęła nawijać jak nakręcona.
-STOP! Poczekaj! - krzyknęłam a ona zaczęła na mnie dziwnie patrzeć.
-Ja jestem Gaja a ty? - odpowiedziałam jej wzdychając. 
-Ooo! Ja jestem Kalisa! - powiedziała z małym uśmieszkiem.
-Aventy powiedział, że masz mnie oprowadzić po terenach! - Powiedziała.
-Tak? Dobra! - odpowiedziałam. Szłyśmy i nagle spotkałyśmy Ryan'a.
-Hej Ryan! - powiedziałam do niego.
-To jest Kalisa! Jest tu nowa! - patrzałam na Kalisę drapiącą się po uchu.
-Witaj Kalisa. Ja jestem Ryan... - przedstawił się jej.
-Cześć! Ja jestem Kalisa - odpowiedziała mu podskakując.
Ten cały dzień był dla mnie zwariowany! Więc jestem wymordowana! 

<Ryan?>

Od Kalisy - Jak dołączyłam do watahy

Po tym jak zostałam wygnana z Inarii (mojej watahy) wyruszyłam na pustynie! Mieszkałam przy oazie a raczej w oazie gdyż była otoczona klifami. Przeżyłam jedząc jaszczurki i ich jajka (były małe i nie był to wielki posiłek). Jednak nudziło mi się to życie i poszłam w dalszą podróż... kiedy poczułam pod łapami trawę byłam najszczęśliwsza na świecie... zaczęłam biec i wpadłam na jakiegoś basiora.
-Przepraszam! - powiedziałam. gdyż jestem uprzejma.
-Nie szkodzi - odpowiedział basior.
-Jak masz na imię? - spytał.
-Jestem Kalisa! - odpowiedziałam mu.
-Piękne imię dla pięknej wadery - odpowiedział. - A ja jestem Aventy - dopowiedział po chwili.
-Należysz do jakiejś watahy? - spytałam.
-Jestem alfą Watahy Mrocznej Krwi - odpowiedział mi basior.
- A mogę dołączyć? - spytałam go z entuzjazmem.
-Oczywiście! - odpowiedział mi.
Teraz jestem tu i tu zostanę!

<Aventy?>

Od Cole'a CD. Emmy

 - Z dziką przyjemnością - wyszczerzyłem zęby. - Bardzo zgłodniałem od nadmiaru wrażeń...
 Poruszyłem znacząco brwiami a Emma zaśmiała się głośno. Starałem się udawać szczęśliwego i bestroskiego... jednak coś nie dawało mi spokoju. W moim mózgu szalała jakaś nieodczytna myśl. Chcąc mnie poinformować, ostrzedz, otworzyć oczy. Ukazać szczegół, który starałem się ignorować przez całe swoje życie. Miałem wrażenie, że... że ktoś nas obserwuje. Postanowiłem jednak zignorować tę okropną myśl. Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się jak najnaturalniej potrafiłem.

Zaczailiśmy się w krzakach na polanie nieopodal jaskiń alfy. Na nasze szczęście pałso się tam więcej saren niż się spodziewałem.
 - Ja biorę pierwszą - mruknęła Emma, po czym rzuciła się na polanę dobierając do najbliżej znajdującej się zdobyczy. Reszta saren zaczęła gorączkowo uciekać w zupełnie przeciwnym kierunku niż się znajdowałem. Nagle za moimi plecami śmignęło coś z niesamowitą prędkością, ledwo muskając mnie w kark. Odwróciłem się przerażony i zacząłem rozglądać po gęstwinie drzew zanurzających się w mroku lasu. Poruszyłem się niespokojnie. Niczego nie dostrzegłem. Przełknąłem ślinę. To zaczynało się robić coraz dziwniejsze i coraz bardziej przerażające. Nagle poczułem czyjś gorący oddech na karku.  Odwróciłem się z sercem na włosku i spojrzałem w... oczy Emmy.
 - No i coś ty robił? - Zapytała z niesmakiem i trąciła mnie łapą.
 - Przepraszam... ja tak jakby no... zamyśliłem się. Ten - zachichotałem nerwowo.
 - Dobra, niech ci będzie. Obiad czeka - pokręciła głową i uśmiechnęła się delikatnie. Wyglądała dziś wyjątkowo pięknie.

Po spożytym posiłku udaliśmy się do naszych jaskiń. Były niedaleko siebie, więc postanowiłem odprowadzić Emmę. Gdy stanęliśmy przed jaskinią wadery ucałowałem ją w czoło i powiedziałem melancholijnie:
 - No to... dobranoc. Widzimy się jutro, nie?
 - No, chyba tak - wydukała Emma. Wyglądała, jakby była wykonana z waty cukrowej.
 - Wszystko dobrze? - Zapytałem z niepokojem.
 - Tak. Dobranoc - ziewnęła wadera i udała się do swojej jaskini. Wzruszyłem ramionami. Nagle coś czarnego pojawiło się na drodze tuż przed moim nosem.

<Emma?>

Nowa wadera! ~ Kalisa

Od Ceiviry CD. Serine'a

Gdy razem z Serinem przekroczyłam próg jaskini, oniemiałam. Wyglądała nieziemsko. Uprzątnięto ją chyba dosłownie  sekundę temu, ponieważ nie zauważyłam nawet drobinki kurzu. Była niezwykle starannie umeblowana. Wokół rozchodził się zapach fiołków, a pod ścianą znajdowało się posłanie dla dwojga.
- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem - uśmiechnęłam się.
- Wiesz, ja w tej chwili potrafię myśleć tylko o jednym - powiedział ze wzrokiem utkwionym w kąt.
- Zdrzemniemy się spokojnie na trzy godziny, a potem pewnie czeka nas uczta - zaśmiałam się.
Basior nie potrzebował już dodatkowej zachęty. Dosłownie rzucił się na posłanie, po czym poklepał miejsce obok siebie. Dołączyłam do niego, a ten objął mnie delikatnie i zaraz oboje odpłynęliśmy do krainy snów.
***
- Cei, pora wstać - usłyszałam miękki głos.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego Serine'a. Już niedługo będę się budzić koło niego każdego dnia. Moje serce aż podskoczyło do góry na tę myśl.
- I kto by pomyślał, że wstaniesz pierwszy - szturchnęłam go lekko.
- Ej, nie jestem aż takim śpiochem! - udał obrażonego.
- Oj, no przecież wiesz, że żartowałam - pocałowałam go w policzek na zgodę.
- Wybacz - skwitował, przejeżdżając łapą po moim pysku. - Musimy się przygotować.
Kiwnęłam, po czym podeszłam do lustra. Poprawiłam spokojnie włosy, sterczące mi na łbie i w zasadzie byłam już gotowa. Obejrzałam się z każdej strony. "Chyba jest w porządku" pomyślałam. Odwróciłam się. Basior wpatrywał się we mnie tymi swoimi szmaragdowymi ślepiami. Rozpływałam się w tym spojrzeniu. Podszedł do mnie i przeleciał mi łapą po czuprynie, zostawiając coś na niej.
- Przejrzyj się teraz - poradził.
Zrobiłam, co kazał. Kosmyki moich perłowych włosów oplatały przepiękny fiołek. Kwiat idealnie podkreślał barwę moich oczu. Uśmiechnęłam się lekko. Czułam się tak niesamowicie lekko.
- Dziękuję - wyszeptałam.
Przytuliłam go, a po chwili do moich uszu wkradł się jakiś szelest. Odsunęłam się od basiora i właśnie w tym momencie u wylotu jaskini pojawiła się jakaś wadera.
- Rorelle prosi was na kolację - oznajmiła przyjaźnie.
Ramię w ramię wkroczyliśmy na wielką polanę, gdzie zebrała się chyba cała wataha. Zajęliśmy honorowe miejsca obok Rorelle i Zaheera. Wszędzie było słychać gwar rozmów. Spojrzenia wielu zebranych utkwione były w naszą dwójkę. Mimo że tłum nigdy mi nie przeszkadzał, to dziś czułam się jakoś niekomfortowo.
- Kochani, w jakiej sprawie się tu zjawiliście? Bo wydaje mi się, że nie są to zwykłe odwiedziny - zagadnęła wadera śpiewnym głosem.
Wymieniliśmy z Serinem porozumiewawcze spojrzenia. Chwycił moją łapę w swoją, po czym oznajmił:
- Mamo, Cei i ja chcemy się pobrać.
Usłyszałam głośny pisk Rorelle.
- To wspaniała wiadomość! - krzyknęła i uścisnęła nas oboje. - Moi drodzy, mój syn się żeni! - ogłosiła radośnie.
Mój pysk okrył się rumieńcem, gdy wszyscy zaczęli bić brawo. Kiedy w końcu odważyłam się spojrzeć na wilki, dostrzegłam Caine'a, który wstał od stołu i po prostu sobie poszedł. Poczułam coś dziwnego, jakby ukłucie. Odprowadzałam go przez moment wzrokiem, ale moją uwagę znowu zwróciła alfa.
- Zobaczycie, zorganizuję wszystko, jak należy. To będzie niezapomniany dzień! - w jej głosie dało się słyszeć tyle euforii.
To w jakiś sposób mnie podbudowało. Od czasu poprzedniego, nieudanego ślubu nasza relacja się poprawiła. Teraz wiedziałam, że wadera akceptuje mnie w 100%.
- Wszystko dobrze? Jakoś słabo wyglądasz - stwierdził Serine.
- Tak, tak. To chyba tylko ten gwar. Pójdę się przejść, zaraz wracam - oznajmiłam, po czym wstałam z miejsca, ucałowałam go delikatnie i odłączyłam się od reszty.
Szłam chwilę, rozmyślając o ostatnich wydarzeniach, najszczęśliwszych w moim życiu. Już za kilka dni miałam poślubić basiora, którego kocham ponad wszystko. Uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam konkretnie, gdzie idę. Chłodne powietrze oplatało całe moje ciało, a gwiazdy migotały radośnie na niebie. Wreszcie zatrzymałam się przy niewielkim jeziorze. Przez moment błądziłam łapą po gładkiej tafli. Miałam już wracać, gdy usłyszałam za sobą czyjś głos:
- Naprawdę chcesz go poślubić?
Odwróciłam się. To był Caine. Westchnęłam.
- Tak, to postanowione - zapewniłam go.
- Na pewno dobrze to przemyślałaś? Chcesz być z kimś takim? - zapytał.
- Co znaczy takim? - uniosłam brew.
- Mówiłem ci już. Jest wybuchowy, nie panuje nad sobą. To morderca. W dzieciństwie przecież zabił tyle...
- STOP! - wrzasnęłam. - Nie chcę o tym słyszeć, rozumiesz?! Kim ty jesteś, żeby go oskarżać?!
Basior spuścił łeb. Wiedział, że przekroczył granicę. Posunął się za daleko...
- Cei, ja przepraszam...
- Nie pozwolę, by ktoś tak o nim mówił, jasne?! To dobry, troskliwy i kochający wilk. Nie znasz go, nie wiesz przez co przeszedł, więc nie masz prawa go oceniać!
Basior skierował wzrok na coś, co było za mną, jednak ja się nie odwróciłam.
- Ale... - zaczął.
- Żadnych 'ale'. Byłam cierpliwa, ale nie pozwolę oczerniać Serine'a. Myślisz, że takie pranie brudów zniweluje moją miłość? Mylisz się. Musiałbyś poruszyć niebo i ziemię, a nie wiem, czy nawet to by pomogło. Mam do ciebie prośbę. Nie pokazuj się na ślubie i nie próbuj nawet ze mną rozmawiać. Nie chcę już więcej słyszeć tych bzdur - zakończyłam i odwróciłam się napięcie.
Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam stojącego za mną Serine'a. Spuściłam łeb. Co on sobie o mnie pomyśli?

<Serine? Nasz perłowy <3>