Przechodziłam właśnie razem z Draconem po ternach naszej watahy sprawdzając, czy nie dzieje się nic złego. Nagle spostrzegłam jakąś obcą waderę. Nie była z naszej watahy, ale była na jej terenach. Coś we mnie zakipiało ze złości i miałam ochotę się na nią rzucić, lecz Draco mnie powstrzymał.
-Czego chcesz?! - warknął głucho. Wadera zdawała się być zlękniona.
-Cz... czy t... tu j-jest j-jakaś w-wataha? - wyjąkała i spuściła wzrok.
-Tak i właśnie ty jesteś intruzem na jej terenach! - wycedziłam przez zęby.
-Prz... przepraszam... chciałam do niej dołączyć... c... czy... czy b-bym m-mogła? - zapytała niepewnie. Moje uczucie gniewu ustąpiło miejsce pewnej melancholii i politowania.
-Oczywiście! - powiedział Draco przyjaznym tonem. - Chodź z nami.
Wadera ruszyła niepewnie do naszej jaskini. Zanotowaliśmy jakie chce obrać stanowisko itp. Po tym wszystkim powiedziałam:
-Jesteś wolna. - i uśmiechnęłam się sympatycznie. Wadera wybiegła z jaskini z uśmiechem na twarzy. Nie wiedziałam, czy dla tego, że się cieszy, że dołączyłam, czy może raczej dla tego, że wreszcie może sobie od nas iść...