wtorek, 21 października 2014

Od Aurory

Ostrożnie się rozglądając, wyszłam z mojego nowego domu. Była to jaskinia o przesłoniętym iglakami i krzakami wylocie. W środku była dość surowa; właściwie stanowiła ją dość wąska półka skalna o niskim suficie położona jakieś półtorej metra nad ziemią, do której trzeba była wspiąć się na kilku wrębkach w pionowej skale. 
Uważam, że to dość dobry pomysł jak na pierwszy dorosły dom w moim życiu.
Wracając jednak do tematu, z ostrożnością wychynęłam z jaskini. Udałam się do widzianej wczoraj, rozległej polany pośrodku puszczy, na której przeważnie ktoś bywał.
Wkroczyłam na nią i w cieniu głazu zobaczyłam basiora. Dyszał, nic dziwnego, bo dzień, choć jesienny, był upalny. Podchodząc, uśmiechnęłam się lekko sztucznie, podchodząc, chciałam zrobić dobre wrażenie.
- Witaj.
Wilk przestał dyszeć i odwrócił głowę w moją stronę.
- O, Aurora.
Lekko uśmiechnął się z serdecznością. Skłoniłam głowę, nie wiedziałam, jak zareagować, widząc Alfę. Bywałam w watahach, w których na przywódcę nie można było bezpośrednio patrzeć, znałam też takie, w których Alfy nie było w ogóle. Nie miałam więc pojęcia, co zrobić. Basior przechylił lekko głowę.
- Coś nie tak? - spytał z nikłym zainteresowaniem.
- Skąd, wszystko dobrze. Nie... nie wiem, co robić - machnęłam ogonem. - Nie ma nikogo? - rozejrzałam się z żalem. - Mógłbyś mnie oprowadzić... po terenach? - badałam ostrożnie grunt, dokąd mogę się posunąć z pytaniami i prośbami. Wzruszyłam delikatnie ramionami. - Może jest coś... co mógłbyś powiedzieć mi o tej watasze? - rozejrzałam się i nie patrząc na basiora dodałam - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co mogę robić cały dzień.

<Aventy?>

Od Melody CD. Oasisa

- Ale ja nie chcę! Nie rozumiesz? Chcę odbić swojego brata i pokonać tego wstrętnego anioła śmierci! - krzyknęłam buntowniczo. 
Patrzyłam smutno na ścianę jaskini, czując, źe łzy ściekając po policzkach.
Nagle nadeszła mi wizja. Było to łono mojej matki. A w środku ja i.... Nie to nie mogła być prawda... 
Skora miałam brata bliźniaka to dlaczego o tym nie wiedziałam. 
I znowu przyszła kolejna wizja. Mój br...at.. porwany przez istoty ciemności...
Po tych dwóch wizjach wróciłam do "prawdziwego" świata.
Oasis patrzył na mnie zmartwiony. Opowiedziałam mu o moich wizjach, a on słuchał ich uważnie.
-Trzeba dziś wyruszyć, a nawet teraz...

<Oasis, jak tam nasza wyprawa ;3>

Od Shai CD. Aventy'ego

Przełknęłam ślinę. Pewnie wyglądam w tej przepasce głupio. Zastanowiłam się przez chwilę. 
-Do czasu aż nauczę się polegać na innych zmysłach. - mówiąc to zmusiłam się do uśmiechu.
Nie było przyjemnie kłamać, a co dopiero na temat mojego wzroku. Jednocześnie nie chciałam by ktoś się o tym dowiedział... a przynajmniej jeszcze nie teraz. 
-Rozumiem... - z zamyślenia wyrwał mnie głos basiora. Dzięki temu przypomniało mi się pytanie, które miałam zamiar mu zadać. 
-Emmm... mogłabym dołączyć do watahy? 
-Oczywiście. 
Chwilę później usłyszałam trzepot skrzydeł. To pewnie Kuro. Coś padło na ziemię przy moich łapach. Ciężar około dwóch kilogramów usadowił mi się na plecach. 
-Króliczek. - dla innych to tylko zwykłe krakanie kruka, lecz ja zrozumiałam to doskonale. 

<Aventy?>

Od Moon CD. Aventy'ego

-Ehh...wybacz nie wiedziałam - powiedziałam niepewnie.
-Nie szkodzi - powiedział basior.
-Pomóc ci upolować tego jelenia? - zapytałam.
-Było by miło - zaśmiał się Aventy.
Poszliśmy tropem tego jelenia. Szybko go znaleźliśmy. Ryszyłam w jego stronę. Jeleń zerwał się do biegu. Wbiegł prosto w pułapkę Aventy'ego. Basior złapał go za szyję. Po paru minutach było po wszystkim.  Zaczęliśmy jeść.

<Aventy? Wybacz....brak weny :/ >

Od Cobalta CD. Mony

-No to jesteśmy - oznajmiłem kiedy doszliśmy do jaskini Mony.
-Dzięki za odprowadzenie - powiedziała.
-Nie ma za co - powiedziałem z uśmiechem - spotkamy się jutro?
-Pewnie, ale gdzie i kiedy?  - powiedziała trochę niepewnie.
-Może rano na polanie? - zapytałem.
-Okay - powiedziała z uśmiechen i zniknęła w mroku jaskini.
Poszedłem do swojej jaskini która jest niedaleko po drodze rozmyślając o dzisiejszym dniu. Gdy już dotarłem położyłem się na płaskim kamieniu i zasnąłem. Rano obudziły mnie śpiewy ptaków. Przeciągnąłem się i ruszyłem w stronę polany. Kiedy dotarłem Mona już na mnie czekała.

<Mona? Moja wena gdzieś uciekła :( >

Od Cobalta CD. Sandstorm

Sanstorm wpadła do wody. Na początku zacząłem się śmiać, lecz mój śmiech przytłumiły bąbelki które wypłynęły z miejsca gdzie ona wpadła. Takie bąbelki pojawiają się gdy ktoś tonie. Bez zastanowienia wskoczyłem do wody. Sandstorm leżała na dnie. Podpłynąłem do niej i złapałem za łapę. Zacząłem płynąć w stronę londu. Wyciągnąłem ją na brzeg. Niestety straciła przytomność. Wciągnąłem ją sobie na grzbiet i zacząłem powoli iść w stronę jaskini. Gdy doszliśmy położyłem ją na tym samym kamieniu i okryłem tym samym kocem co wcześniej. Dopiero po 3 godzinach odzyskała przytomność.

<Sandstorm?  Moja wena jest na wyczerpaniu :( >

Od Oasisa CD. Melody

Melody usiadła przy ognisku. Okryłem ją ciepłym kocem i podałem herbatę. Dała łyka.
- Melly... - zacząłem. - Kocham cię i naprawdę nie chcę cię do niczego zmuszać, ale to dla mnie ważne, jeśli ktoś choćby spróbował cię tknąć, to bym go wypatroszył!
Wadera ochłonęła.
- No dobrze... - westchnęła. - Anioł Śmierci powiedział mi, że jeśli nie dostarczę mu do jutra piętnastu dusz, zabije mnie i... i mojego brata. Powiedział, że trzyma go w swojej wieży, jako zakładnika.
Przeraziłem się okropnie, a po chwili zapytałem:
- Zaczekaj... ty masz brata?
- Sama o tym nie wiedziałam. - spuściła wzrok. Podszedłem do niej.
- Nie przejmuj się... - położyłem jej łapę na ramieniu. - Znajdziemy dla ciebie piętnaście dusz. Obiecuję.
- Ale ja nie chcę! Nie rozumiesz? Chcę odbić swojego brata i pokonać tego wstrętnego anioła śmierci! - krzyknęła buntowniczo. Zgadzałem się z nią w zupełności...

<Melody? Idziemy odbić Twego braciszka :D>