niedziela, 7 grudnia 2014

Od Cobalta CD. Mony

Kiwnąłem głową. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu wyjścia. Zobaczyłem jedynie ciemność. Nagle powróciły te szepty. Z ciemności wyłonił się ten dziwny stwór. Zaczął się zbliżać. Cofnęliśmy się, lecz nie za daleko bo za nami była ściana. Przylgnąłem do tej zimnej i mokrej ściany. Zaraz! Skoro woda przechodziła przez skały to znaczy że jest cienka skała!
-Kiedy powiem, walimy w tą ścianę za nami - wyszeptałem.
Mona lekko się zdziwiła, lecz kiwnęła głową. Podniosłem średniej wielkości kamienia i rzuciłem nim w stronę stwora. Trafiłem i padł na ziemię.
-Teraz! - powiedziałem.
Obje zaczęliśmy pchać tą ścianę, aż w końcu uległa i się zawaliła. Kamienie spadły w przepaść. Burza ciągle trwała.  Złapałem Monę i wyskoczyliśmy w tą przepaść. Podczas spadania rozprostowałem skrzydła i wyrównałem lot.  Wylądowaliśmy bezpiecznie na polanie.

<Mona?>

Od Cobalta CD. Samanthy

Wystrzeliłem jak torpeda z jaskini Samanthy. Biegłem na wschód, to tam było wybrzeże. Kiedy grunt stał się nierówny rozprostowałem skrzydła i wzleciałem ponad korony drzew. Dostrzegłem wybrzeże. Leciałem jeszcze jakieś pięć minut. Kiedy byłem już nad wybrzeżem zmieniłem sposób lotu na nurkowy. Wylądowałem na ciepłym piasku. Od razu dostrzegłem wyspę. Wbiegłem do wody.  Płynąłem omijając rafy, skały i inne przeszkody. Na brzegu wyspy wyskoczyłem z wody i pobiegłem w głąb lasku. Czekało mnie nie miłe przywitanie. Drogę zasłonił mi dziwnie wielki niedźwiedź.  Nie miałem czasu na walki. Rozprostowałem skrzydła i  wzbiłem się w powietrze. Przeleciałem nad naburmuszonym miśkiem i wylądowałem na małej polance. Od razu rzuciły mi się w oczy łodygi czosnku. Wyrwałem pięć sztuk i popędziłem w stronę brzegu. Znowu ten misiek. Przyspieszyłem i przeskoczyłem nad nim, jednocześnie wskakując do wody. Płynąłem tą samą drogą co wcześniej. Wyskoczyłem na brzeg i wytrzepałem się. Rozprostowałem skrzydła i poleciałem w stronę jaskini Samanthy. Wylądowałem przed wejściem i wbiegłem do środka.
-Mam ten czosnek! - krzyknąłem.

< Samantha? >

Od April CD. Day'a

Nie wiem, co mnie skłoniło do takiego gadania... chyba zbyt długa samotność...
-A myślisz, że ja to nie? Nie latam przecież po platformach i nie zbijam grzybków halucynków czy kasy... - przewróciłam oczami i zaśmiałam się cicho, na wyobrażenie siebie samej w platformówce.
-Ech... nie o to mi chodzi... - westchnął.
-A o co? - zamachałam skrzydłami.
-Tak właściwie, to... - nie dokończył, tylko odwrócił wzrok. A szkoda. Ma strasznie ładne oczy...
-Dobra, nie ważne. Nie widziałeś może ostatnio Gammy, Grace? Ona jako jedyna jest przedstawicielką stada, która wrzuca na luz praktycznie zawsze... A muszę coś załatwić. pomożesz mi jej poszukać? - uśmiechnęłam się ślicznie.
-Skoro chcesz... - mruknął.
-Dzięki! - zawołałam, i uśmiechnęłam się jeszcze piękniej.
-A tak właściwie, to po co chcesz ją znaleźć? - zapytał i znowu na mnie spojrzał tymi pięknymi oczami.
-Eeee... no wiesz.... babskie sprawy i takie tam... - gdyby nie futro, byłabym już pewnie cała czerwona.

<Day? xD Czytaj dokładniej charakter, ale już niech będzie tak ^^>