Wylądowaliśmy w zatęchłym więzieniu. Podeszłam do krat, zacisnęłam na nich swoje łapy i przystawiłam do nich łeb. Z oczu kapały strugi łez. Wszystko, tylko nie więzienie... Wnet poczułam na sobie łapę Serine'a. Odwróciłam się. Basior otarł moje łzy i lekko się uśmiechnął. Nie miałam pojęcia, dlaczego.
- Jak dobrze, że nic ci nie jest... - powiedział cicho.
Serine spoglądał na mnie troskliwie. Byliśmy w zamknięciu, a on jednak zachowywał się jak szczęśliwy wilk. Niesamowite. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłam tak blisko niego. Nie mogłam się powstrzymać. Przytuliłam go mocno. Wtuliłam się w jego miękką i delikatną sierść. On objął mnie i nakrył swymi skrzydłami. Tak bardzo mi tego brakowało - jego dotyku, obecności oraz tego szczęścia, które czułam będąc przy nim. Zdałam sobie sprawę, że to wszystko, to moja wina. Gdyby wiedział, co się ze mną dzieje, może teraz bylibyśmy wolni.
- Przepraszam... - wyszeptałam.
On wziął moją głowę w swoje łapy i spojrzał mi prosto w oczy, w których widniał spokój.
- Nie obwiniaj się o nic. Nie masz za co przepraszać, naprawdę - rzekł pewnie.
Wtedy przed oczami stanął mi ojciec Serine'a. Spod powiek wydostawały się kolejne łzy.
- Tak mi przykro... - odparłam, zalana kroplami wody.
- Cei, to nie twoja wina, rozumiesz? To Chance. Ona się mści, chce nas pozabijać, ale nie dam jej ciebie skrzywdzić. Nigdy - powiedział z ogromną determinacją.
Wtedy do mnie dotarło. To ja musiałam chronić jego. Wadera nic mi nie zrobi, póki ciąży na mnie klątwa strażnika. Położyłam się na ziemi. Było tu wilgotno i nieprzyjemnie, ale musiałam odciążyć nogi. Spojrzałam w stronę miniaturowego okienka. Robiło się ciemno.
- O nie, nie teraz... - wyszeptałam.
Niestety, było już za późno. Ostatnie promienie słońca zniknęły. Zaczęło się piekło. Tym razem czułam się inaczej, o wiele gorzej. W uszach odbijał się dźwięk gruchotanych kości. "Zaraza" rozeszła się już po całym ciele. Wreszcie ustało. Leżałam bez ruchu, zupełnie jak trup. Serine podszedł bliżej. Był przerażony. Nie chciałam, żeby na to patrzył.
- Cei, nie będę cię zmuszał, ale wyjaśnij mi, co się z tobą dzieje. Ja chcę tylko ci pomóc, uwierz mi - powiedział.
Nie wiedziałam, czy mam mu o wszystkim mówić. Bałam się też, że Chance coś usłyszy. Postawiono mnie pod ścianą. Postanowiłam zacząć od innej sprawy.
- Nie mogę ci teraz powiedzieć, wybacz - rzekłam smutno.
Basior spuścił łeb. Mogłabym mu to powiedzieć telepatycznie za pomocą fal, ale to by nie zadziałało.
- Słyszysz mnie? - spróbowałam zawołać w jego głowie.
Serine zesztywniał. Powoli podniósł wzrok i pokiwał twierdząco.
- Chance nie może się dowiedzieć. Boję się, że mnie usłyszy. Nie mamy teraz czasu, bo to długa historia, ale nie martw się. Gdy to się skończy, wytłumaczę ci wszystko - poinformowałam go.
Basior potulnie pokiwał głową na znak, że rozumie. Był taki wyrozumiały i cierpliwy. Ponownie położyłam się na ziemi, a on obok mnie, tak blisko jak nigdy. Cieszyłam się jego obecnością. Mu chyba również odpowiadała moja. Siedzieliśmy w ciszy, w pięknej, słodkiej ciszy.
- Tak bardzo za tym tęskniłem - rzekł cicho, prawie niedosłyszalnie.
Spojrzałam na niego zagadkowym wzrokiem. Nie wiedziałam, o czym myślał, gdy te słowa wypływały z jego pyska.
- Tęskniłem za tobą, Cei. Za twoją obecnością, tymi oczami wpatrującymi się we mnie, za twoim uśmiechem... Mógłbym wymieniać w nieskończoność - odparł, patrząc na mnie.
- Ja też i to bardzo - wyszeptałam i wtuliłam się w niego.
Tu nie trzeba było słów, wystarczyło tylko spojrzeć. Obiecałam sobie, że będę go chronić. Wytłumaczę mu to wszystko, gdy ten koszmar się skończy, a on zdecyduje, czy będzie chciał przebywać ze mną w te ostatnie dni, czy nie.
Wtem usłyszeliśmy jakiś hałas. Przestraszyłam się. Bałam się, że niebawem wparują tu strażnicy Chance, a ona znowu będzie nas torturować tymi swoimi głupimi gierkami.
- Kiedy to wreszcie się skończy? - zapytałam bezradnie.
- Już niedługo, obiecuję ci to - rzekł i ucałował mnie w czoło. Ten gest wiele znaczył, był bezcenny.
- Dziękuję, że tu jesteś - wyszeptałam.
<Serine? Aż mi wstyd oddawać to w takim stanie. Straszny chaos z tego wyszedł ;_;>