Biegłam ile sił w łapach. Miałam różne myśli : Czy Grace jest zła? Czy jeszcze czeka? A czy on poczeka? Czy będzie tam kiedy wrócę? Tak naprawdę wolałabym jak najszybciej się zawrócić, ale według moich zasad nie powinno się spóźniać, a co dopiero wystawiać kogoś do wiatru. Dobiegłam wreszcie do jaskini, I wcale mnie nie zdziwiło, że nikogo tam nie ma, jednak w powietrzu wyczuwałam intensywny zapach Grace. Instynkt podpowiedział mi, bym spojrzała w górę, i nie zawiódł mnie. Nad jaskinią stała Grace. Kiedy tylko ją zobaczyłam, ona skoczyła na mnie. Runęłyśmy na ziemię. Ona od razu ze mnie zeszła, ja ledwo się podniosłam.
- Ładnie to tak się spóźniać? - rzuciła
- Przepraszam - wymamrotałam - Ale spotkałam Veyrona, a becie się nie odmawia, podobno.
- Taaaa, a gammę się po prostu olewa.
- No nie bocz się tak nie bocz. Straciłam poczucie czasu.
- Rozumiem - zaśmiała się - Ale muszę Cię poinformować, że nie jesteś jedyna.
- O co ci chodzi? - nie wiedziałam, do czego dąży.
- Nie tylko ty do niego startujesz - na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek.
- To nie prawda! Pierwszy raz go spotkałam, a ty jużjakieś dochodzenie!
- No dobrze, już dobrze. Nic już nie będę mówić.
Ciężko było powiedzieć mi jej to zdanie, ale musiałam. Po prostu wiedziałam, jaka będzie jej reakcja, a brzmiało to zdanie tak :
- No wiesz ja...kiedy sobie przypomniałam, no o tobie, że czekasz, to w biegu jeszcze rzuciłam, że wrócę, więc niedługo muszę wracać.
- Nooo... oczywiście idź. Trzymam za ciebie kciuki. - zaśmiała się.
Wiedziałam po prostu wiedziałam! - Ja idę się spotkać z Cyndi'm, a tobie nie zawracam głowy.
Posłałam jej niby groźne spojrzenie, gdy odchodziła. Zaśmiała się tylko.
***
Trochę mnie wkurzyło, to co powiedziała Grace, ale byłam zadowolona, że mnie puściła. Normalnie do źródła dobiegam w około 15 minut, jednak tym razem dobiegłam chyba w 5! Bardzo mi zależało, żeby znów go zobaczyć, porozmawiać. Nie, nie Mounse, gdzie jest ta dawna, poukładana i rozważna Mounserat? Co się z nią stało? Veyrona nie było, jednak czułam jego zapach i ruszyłam za nim. Nagle zaczęłam gwałtownie hamować. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam go na polanie pełnej kwiatków. Gapiłam się tak na niego, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Veyron odwrócił głowę i mnie zauważył. Zrobił głupią minę, a później również się śmiał. Prawił do mnie jakieś znaki. Zrozumiałam, że mam podejść.
- I jak tam rozmowa z Grace? - zapytał.
- Oj daj spokój. Grace jak to Grace. Znów sobie coś ubzdurała. Lepiej nie pytaj co. - Błagałam, żeby nie zapytał .
- Jak chcesz. - rzucił - może tak będzie lepiej.
Moje błagania zostały wysłuchane! Chociaż zdziwiło mnie, że nie zapytał. Chciałam zmienić temat.
- A tak w ogóle to dlaczego nie było Cię przy źródle? - zapytałam.
- Nie powiedziałem, że będę czekał, choć i tak czekałem. Nigdy bym tak nikogo nie potraktował.
Siedzieliśmy tak w ciszy przez chwilę. Oczywiście ja nie wytrzymałam.
- Co my tu takie smętne rozmowy prowadzimy? To do nas nie pasuje? Prawda?
- Oczywiście, że nie! Wiesz, jak tak sam tu siedziałem to dużo myślałem, a jak się za dużo myśli, to wpada się w taki stan. - powiedział.
- Więc moim zadaniem jest cię z tego stanu wyciągnąć!
Uszczypnęłam go w ucho i zaczęłam biec.
- Hej poczekaj! - usłyszałam za sobą - naprawdę szalona wadera!
<Jak dokończysz? Z mojej strony lekki brak weny, ale jeszcze daję radę >