poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Od Diamond CD. Veyrona

- A coś jeszcze umiesz? No wiesz, oprócz wyczarowania tej górki? - wbiłam w niego pytające spojrzenie.
- Oj nie wiem... - nie wyglądał na zbyt zachwyconego tym pytaniem. - A może zaprowadzę cię do mojego domku nad morzem? Wiesz, tego na wyspie?
Widziałam, że chce mnie tym odciągnąć tym od tematu mocy, więc się łaskawie zgodziłam:
- No dobra. Prowadź.

<Veyron?>

Od Veyrona CD. Diamond

- Ech... no dobra.
Wziąłem głęboki wdech. Skupiłem się jak najmocniej i... pchnięciem łapy utworzyłem malutką górkę lodową.
- Robisz pos-postępy! - wydusiła wadera, z trudem powstrzymując śmiech zapychając sobie usta łapą.
- Wielkie dzięki... - uniosłem brwi i postanowiłem sobie zażartować: - Ale wilki to ja potrafię zamrażać... nie myśl, że przepuszczę...
Po czym uniosłem łapę pokrywając szronem najbliższe drzewo.
- No ale lód ci wyszedł! - wadera parsknęła śmiechem.

<Diamond?>

Od Mell CD. Deatha

Uśmiechnęłam się...Byłam szczęśliwa? Tak, szczęśliwa! Dzięki Deathowi! On jedyny mnie rozumiał...
-Death? - zapytałam nieco poważnym głosem
-Tak, Mell?
-To wszystko dzięki Tobie... Dzięki Tobie rozumiem sens życia i umiem już je uszanować i z niego korzystać... wiem, że Ty też nie miałeś łatwo w życiu...może dlatego los chciał żebyśmy się spotkali... 
-Też tak sądze - odpowiedział.
W oddali zauważyłam aleje kwiatów... lecz kwiaty te były całe zwiędnięte jak i cała jej okolica. Po chwili milczenia zapytałam:
-Co to jest? - i wskazałam aleje.
-To aleja kwiatów... Była piękna, lecz widocznie komuś przeszkadzała, nie wiem kto, ale ktoś rzucił urok na to miejsce. Nikt od wieków nie może ożywić kwiatów, które na zawsze popadły w "sen", nawet wilki natury i kwiatów swoją mocą dużo nie zdziałały... po pewnym czasie wieść o ale i kwiatów przepadła i nikt już nie pamiętał o tak cudownym miejscu - powiedział Death. 
- To przykre..., że tak piękne miejsce zostało zapomniane - rzekłam i spojrzałam na basiora, a on na mnie.
-Może się tam wybierzemy? - zapytałam.
-Jeśli chcesz, to czemu nie. - odparł.
Wyruszyliśmy. Po drodze rozmawialiśmy:
-Death...Opowiesz mi swoją historię? - zapytałam.

<Death? <Ja już mam temat :3>

Od Wuyi

Biegłam za wskazówkami Thor 'a. Po kilku godzinach biegu wpadłam na jakiegoś wilka. Zaś owy wilka okazała się basiorem. O dziwo miał "róg" czy coś w tym stylu na głowie i rybi ogon. 
- Ups wybacz. Nie zauważyłam cię podczas tego biegu - powiedziałam i pomogłam mu wstać- Szukałam gdzieś tutaj watahy. Hmm najwyraźniej Thor dał mi złe współrzędne... 
- Thor? ten bóg piorunów? - spytał otrzepując się z ziemi. 
- Taak... Jest tu gdzieś może jednak jakaś wataha? - spojrzałam na niego. 
- Tak, Wataha Mrocznej Krwi- uśmiechnął się - Nazywam się Cobalt. 
- Ładnie. Ja jestem Wuya, ale dla przyjaciół po prostu Wu. Mógłbyś zaprowadzić mnie do Alfy? - spytałam. 
- Jasne - odpowiedział. 
Jakąś godzinę później wszystko było pozałatwiane. Postanowiliśmy przejść się na krótki spacer. 
- Jakiej jesteś rasy? - spytał w końcu. 
- Jestem Vanderwolf i nigdzie indziej na świecie nie ma wilka takiej samej lub podobnej rasy - lekko się uśmiechnęłam. 
- Jak to? - spytał 
- Tak to. Stworzył mnie Thor i on nadał mi taką nie powtarzalną rasę- powiedziałam patrząc na niego. 
- Aaa mogłabyś mi nieco więcej powiedzieć na temat tej rasy? - spytał 
- Tak. Vanderwolf to taki wilk, który w pewnym sensie połyka pioruny i może nimi strzelać lub przechować na inny atak. Mogę też manipulować temperaturą swojego ciała, czyli jakbyś mnie zamroził w bryle lodu, ja nadal bym żyła. Mogę nimi strzelać zarówno z oczu jak i z ust. Mam też coś w rodzaju leczniczych łez, ale jest jedna uwaga. Łzy leczą tylko wtedy, gdy są szczere - wytłumaczyłam na czym polega moja niepowtarzalna rasa i czym się cechuje. 

<Cobalt?>