poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Od Zeke CD. Diamond

-Może oprowadzić cię po terenach? - zapytałem.
-Okej - odpowiedziała z uśmiechem.
Przeszliśmy wszystkie tereny watahy wzdłuż i w szerz.
-I jak? Podoba ci się tutaj? - zapytałem.

<Diamond?>

Od Eragona CD. Dandes

- Nieważne - uśmiechnąłem się słabo i zacząłem szukać jakiegoś dużego liścia.
- Widać że coś ci się z nią stało - powiedziała już trochę bardziej poważnie wadera. Nałożyłem sobie chyba jakiegoś trującego bluszczu bo zaczęło mnie jeszcze bardziej szczypać.
- Wygrałaś - pisnąłem omal nie przewracając się na ziemie - Ale pomożesz mi najpierw?
Dandes uśmiechnęła się zadowolona z siebie.
- Jasne.
Gdy przestało mnie tak bardzo szczypać opowiedziałem jej o wszystkim. No tak się jakoś złożyło. Wydawała się bardzo uważnie słuchać więc szybko i rozwinięcie jej powiedziałem.
- Chodź za mną - powiedziała i poszła.

<Dandes? Brraak weny! >.< >

Od Dandes

Wskoczyłam zwinnie na kamień, który leżał na jednej z polan w lesie. Słońce cudnie grzało, ptaki śpiewały, a dalej słychać było szumienie strumyczka. Piękne miejsce. Położyłam się, przywołałam trochę wody ze strumyka i zaczęłam tworzyć z niej różne kształty. Po około godzinie takiej zabawy sprawiłam, że woda wróciła do strumienia. Usłyszałam szelest krzaków za kamieniem, na którym leżałam. Zignorowałam go. Po chwili jednak usłyszałam, że ktoś klnie. Poszłam tam. Zobaczyłam basiora. Trzymał się za łapę, z której ciekła krew. 
- Czy coś się stało? - spytałam łagodnie.
- Co? Yy... Nie... - odpowiedział mi zdumiony głos.
- Przecież widzę... - uniosłam brwi.
- Zignoruj to... - wilk schował za siebie łapę.
- Nazywam się Dandes - z uśmiechem spojrzałam na basiora.
- Jestem Eragon. - uśmiechnął się blado.
- Okej... a czy teraz mi zdradzisz, co się stało z twoją łapą?

<Eragon?>

Od Deatha CD. Susan

Wdrapaliśmy się na spadzisty, kamienny klif. Usiedliśmy na samym brzegu. Był pokryty delikatnym puszkiem wyschniętej trawy. Co jakiś czas słona, morska woda uderzała w klif. Było pięknie. Zachód słońca rozlewał się po niebie liliowymi barwami.
- Pięknie tu, prawda? - westchnęła Susan
- Oczywiście. - uśmiechnąłem się lekko. - Gdyby ta chwila mogła trwać wieczność...
Zamyśliłem się.
- Nad czym tak myślisz? - zapytała Susi.
- Zastanawiam się, czy jeszcze ktoś na świecie ma takie szczęście, że poznał tak wspaniałą, dobrą i miłą osobę jak ty. Bo... gdyby nie ty, byłbym jak samiuśki palec na tym wielkim świecie...

<Susan?>

Od Mony CD. Sirdena

- Och. Przestań. - usiadłam obok niego. - Nikt z nas nie jest potworem. Może się najwyżej zachowywać jak potwór, ale to już inna historia. Ty się na pewno tak nie zachowujesz. Wręcz przeciwnie. Jesteś miły i cały czas mi pomagasz. Bardzo cię za to lubię.
- Tak myślisz? - spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- No pewnie! - uśmiechnęłam się. Na chwilę zapadła cisza. Porozglądałem się, kierując wzrok w stronę koron drzew. Liście na nich zieleniły się tak, jakby miały stać się zaraz ciężkie i opaść z trudem na ziemię. Jedynie delikatne, jasne promyczki światła próbowały się przez nie przebić. Westchnęłam ciężko.
- Czyli... nie boisz się mnie? - popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Teraz już nie. - odparłam, a uśmiech namalował się na mojej twarzy.

<Lordzie? O, już wiem! Paniczu Sirdenie xD!>

Od Sirdena CD. Mony


Uśmiechnąłem się do niej. Zaraz... Uśmiechnąłem?! Chyba jestem chory...
- Co chciałbyś robić? - zapytała po chwili milczenia.
- Nie wiem... Może się gdzieś przejdziemy?
- A inne wilki?
- Pal licho inne wilki! Nie obchodzą mnie inni! Chcę w końcu żyć normalnie a nie jak jakiś wyrzutek! Całe życie mnie unikano tylko dlatego, że jestem katem!
Wściekłem się i uderzyłem czerwoną energią w ogromny głaz, który rozsypał się na miliony kawałeczków. Odwróciłem się od Mony i usiadłem kawałek dalej. 
- Przepraszam... Masz rację, jestem potworem...

<Mona?>