- Wygląda, jakby spadł z nieba. – mruknęła Alice.
- Uhm... Tylko... Czy to jest w ogóle możliwe? – spytałam, przyglądając się wilkowi.
Byłam pewna, że to był basior. Miał białą sierść, w niektórych miejscach ciemniejszą, prawie szarą, a w innych jasną niczym śnieg. Zimne, niebieskie tęczówki ze źrenicami niczym szparki wyrażały czystą niechęć. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie.
- Nie jestem pewna, ale... Może po prostu go zapytamy? – Skinęła głową w stronę wielkiej bryły lodu.
- Cóż... Nie mam mocy ogrzewania. – westchnęłam. – Ale...
- Hm? – ponagliła mnie, gdy przerwałam.
- No... Nie jestem pewna, czy... – znowu urwałam i w zamyśleniu podeszłam do kryształu.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na jego strukturze. Wystarczyłaby jedna mała kropelka wody...
Uśmiechnęłam się pod nosem i otworzyłam oczy. W tej chwili zobaczyłam, że basior gapi się prosto na mnie.
Z urwanym okrzykiem odskoczyłam do tyłu.
- Wszystko w porządku? – spytała mnie Alice, ale widziałam, że trudno jej było skrywać uśmiech.
- Wybacz. – mruknęłam i uśmiechnęłam się przepraszająco. – Za bardzo się skupiłam...
- Na czym? – spytała i skierowała swój wzrok na kryształ.
- Cóż... Nie mówiłam ci, ale jestem Wilkiem Wodnym. Potrafię więc wyczuć, kiedy woda jest w pobliżu. Chciałam sprawdzić, czy ten kryształ rzeczywiście jest z lodu. Rozumiesz... Nie panuję nad lodem, więc muszę się trochę bardziej skupić, jeśli chodzi o niego. – Spuściłam wzrok.
- No i...? – Spojrzała na mnie wyczekująco.
- Lód. Jestem pewna. – Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze. – Mogę go rozmrozić, poprzez poruszenie cząsteczek... Trochę to skomplikowane, ale spróbować zawsze można.
- Mogę ci jakoś pomóc? – Znów skupiła swój wzrok na krysztale.
- Hmm... Może obserwuj tego wilka? – zaproponowałam, a Alice skinęła głową.
Podeszłam naprawdę blisko bryły lodu. Może nawet trochę za blisko.
Skupienie się na cząsteczkach wody nie było aż takie trudne. Gorzej mi szło z ich poruszeniem. Musiałam się naprawdę mocno skupić, a i tak po kilku minutach ledwo drgnęły.
Jednak to wystarczyło.
Otworzyłam oczy w chwili, gdy ściana wody ruszyła na mnie z niesamowitą siłą. Otrząsnęłam się i spojrzałam na basiora, który teraz stał na środku krateru, wolny... Ale i kompletnie skołowany. Jego źrenice przybrały w miarę normalną wielkość i chociaż nadal nie wyglądał zbyt przyjaźnie, nie wyglądał też aż tak groźnie jak w bryle. No i był cały mokry.
Zakaszlałam kilka razy. Hum, niedobrze.
- Dobrze się czujesz? – spytała Alice z nutą troski w głosie.
- Yhym, chyba... Ekch, ekch, ekch... Zaraz mi... Ekch! ...przejdzie. – wymamrotałam przez kaszel.
- Hm, jesteś okropnie ciepła. – mruknęła, przykładając mi łapę do czoła.
- Chyba rzeczywiście... Ekch, ekch! Nie jest ze mną najlepiej... – Miałam potworne zawroty głowy, ale nie śmiałam się do tego przyznać.
„Co się ze mną dzieje? Niemożliwe, że to przez poruszanie cząsteczek. Już to kiedyś przecież robiłam!” – potok myśli przeleciał mi przez głowę. – „Ale... W takim razie...”
Spojrzałam na basiora.
Jego oczy świeciły niepokojąco. Przez jedną chwilę wydał mi się znajomy...
Jak przez mgłę widziałam, że zbliża się do nas, ale Alice zablokowała mu drogę do mnie. Moje nogi były jak z waty. Upadłam na ziemię. Basior coś do niej powiedział... Po czym ona się odsunęła i pozwoliła mu do mnie podejść. Minę miała naprawdę zmartwioną. W sumie to ja sama chciałam się dowiedzieć, o co chodzi i czemu obecność tego wilka miała na mnie taki wpływ. Bo byłam pewna, że to przez niego.
Położył mi łapę na głowie. Poczułam jak przeszywa mnie mrożące zimno, mocno zacisnęłam powieki. A potem...
Powoli otworzyłam oczy. Alice westchnęła z ulgą.
- Nic ci nie jest!
Zamrugałam kilka razy. Nade mną stał ten basior i moja towarzyszka. Nadal leżałam na ziemi w kraterze. Wszystko było dobrze. Pulsujące bóle w głowie ustały, chyba miałam normalna temperaturę. Ostrożnie się podniosłam.
- Nie rozumiem... – wyjąkałam i spojrzałam na basiora. – Kim ty jesteś?
- Wybacz. – mruknął do mnie, choć nic nie wskazywało na to, by było mu przykro. – Moja obecność może trochę źle wpływać na niektóre osobniki.
- Co masz na myśli, mówiąc „niektóre osobniki”? – spytała zaciekawiona Alice.
- Powiedzmy, że na razie tę kwestię pozostawię niewyjaśnioną. – Uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu nie było nic przyjemnego. – Jestem Danny.
<Alice? ^^ Nie za dużo wrażeń? xd>