niedziela, 14 grudnia 2014

Kilka drobnych informacji, czyli macie mnie gdzieś? :3

Mam zły dzień [...]
Tak na przywitanko kolejnego, pięknego zimowego dnia w naszej watasze. Sprawa pierwsza z dwóch. Ja rozumiem, że jesteście ciekawi i w ogóle... ale chyba specjalnie nie umieściłam w formularzu "loginu na howrse", prawda? Dla tych, którzy się nie połapali: TAK, zrobiłam to specjalnie! Pytacie dlaczego? Uważacie, że to "mega głupie", aby nie znać swoich loginów na Howrse, tak? Otóż, pozwólcie, że wyjaśnię. Kiedy znacie swoje loginy na Howrse, możecie tam ze sobą korespondować. Okej, nie mam nic przeciwko temu. Nawet sama Wam podaję wasze loginy na Howrse, kiedy Wasze wilki zdecydują się mieć razem szczenięta. Ale... zauważcie, że kiedy wszystko ustalacie sobie na Howrse (TAK, wiem o tym :3, to nie jest tak, że nigdy nie korzystam z czatu...), to wszystko... cała akcja i fabuła traci swój sens... hm...? Umawiacie się, co będzie dalej, zanim wstawię opowiadanie na stronkę. No ludzie, zlitujcie się! Trochę zaufania ;___;. Dziękuję osobom, które nie zlekceważyły mojego braku tego punktu w regulaminie i zrozumiały jego sens. A do osób, które znają swoje loginy i nie wiedzą co to zabawa w anonimowość i ciekawość dalszych losów bohaterów; róbcie co chcecie. Ja nie mam na Was siły, bo też jestem człowiekiem.
Druga sprawa. Większość z Was (nie mówię tu o wszystkich) ma mnie w głębokim... ludzie! Albo dołączacie i piszecie, albo nie dołączacie. Mamy ponad sześćdziesiąt wilków, a tylko kilka aktywnych. Wiecie jaka by to była dobra, wspaniała i znana wataha, gdyby przynajmniej połowa z Was napisała dziennie, choćby jedno opowiadanie? Ale nigdy się nie przekonamy, bo macie tę watahę i to ile ja w nią pracy włożyłam, głęboko za przeproszeniem, w... I to nie jest tak, że jeden, czy dwa wilki nie napiszą przez dwa tygodnie opowiadania. Na opowiadania 90% z Was czekam już kilka miesięcy. Zastanawiam się, czy nie zrobić kolejnej selekcji i zobaczyć ilu członkom zależy na tej watasze. Chcę tu podziękować Grace, Diamond, Cobaltowi, Arno, Serine'owi, Ceiwierze, Monie, April, Day'owi, Emmie, Orozowi i Cole'owi, bo chyba tylko ich jeszcze obchodziły niedawno losy watahy... bo teraz, tak nagle ewentualnie, jak się uda jakimś niewiarygodnym cudem, wstawiam jedno opowiadanie dziennie.
hayden

Od Serine'a CD. Ceiviry

Strasznie się ucieszyłem, kiedy wadera oznajmiła, że zostanie. Miałem więc czas na odkręcenie tego wszystkiego. 
- Dzięki ci - uścisnąłem ją mocno - Dzięki, dzięki, dzięki.
- Dobra - odepchnęła mnie lekko.
Uśmiechnąłem się krzywo. Wadera zachwiała się.
- Chodź, zabiorę cię do medyka. 
- Nie, nie trzeba - zaprotestowała. 
- Jak nie, jak tak. 
- Nie widzę takiej potrzeby - zarzuciła włosami, co spowodowało kolejne zachwianie się.
Nie wiedziałem jak długo tak wytrzyma. Strasznie martwiłem się o nią, ale wadera chyba już tego nie widziała. Pewnie znienawidziła mnie odkąd dowiedziała się o Chanse. Tylko nie wiedziałem, dlaczego. Dobrze wie (bądź nie), że jej nie kocham, że Chanse jest dla mnie zwykłą wilczycą, która mogłaby być tylko moją znajomą. 
- Hmm, lekka gorączka, osłabienie, prawie nie doszło do hipotermii - powiedziała jedna z wilczyc uważnie badając Ceivire. - To nic wielkiego, ale jednak przepisałabym jakieś zioła.
- Nie trzeba - wtrąciła wadera. 
- Ja wiem, ze ostatnio dużo przeszłaś, ale Cei, proszę cię. 
- Dużo przeszłam? Dużo przeszłam?! - uniosła się - Nie masz pojęcia jak się czuję! Nie masz pojęcia, przez co przechodzę! Nie masz pojęcia! - krzyknęła i wybiegła z jaskini. 
- Cei! - warknąłem z lekkiej złości. - Ehh - pokręciłem głową. 
- Jeśli mogę spytać, czy coś się stało? - spytała liliowa wadera spisując listę ziół. Co jakiś czas zerkała na mnie. 
- Sam nie wiem. Ostatnio... Oddaliliśmy się od siebie. 
- Rozumiem. Proszę - podała mi zapisany papier. - Najlepiej iść z tym do ogrodniczki. Katy mieszka niedaleko stąd, praktycznie za moją jaskinią - powiedziała z promiennym uśmiechem. 
- Dziękuję bardzo - lekko skinąłem głową w wybiegłem po zioła. 
Tak jak mówiła młoda wilczyca, Katy mieszkała niedaleko za jej jaskinią. Przed mieszkankiem młodej wadery znajdował się niewielki ogródek. Jego większa część była schowana za mieszkankiem. 
- Katy? zawołałem z nadzieją na obecność wilczycy. 
- Jeeestem! - krzyknęła ze środka, a  następnie wybiegła. Śnieżnobiała wadera uśmiechnęła się szeroko i spytała, co  mnie sprowadza. 
- Potrzebuję tych trawsk - powiedziałem podając jej kartkę papieru, jednocześnie rozglądając się za wkurzoną Ceivirą. 
- Nie ma spraaawy - powiedziała - przyjdź po mnie za jakieś piętnaście minut. 
podziękowałem i wzbiłem się  w powietrze. 

<Cei? Y: mówiłam, że będzie krótkie :I >

Nowa wadera! ~ Gia