czwartek, 8 stycznia 2015

Od Mivy CD. Birka

- Cóż... - zaczęłam niepewnie. - Mogłabym ci pokazać, jak buduję ścianę z wody, ale lepiej nie, bo wtedy musielibyśmy uciekać przed stadem mokrych, rozsierdzonych wilków.
- Hej, słyszałaś to? - zapytał Birk i spojrzał w stronę naszej jaskini.
- Nie, a co miałabym usłyszeć? - zapytałam przekrzywiając łepek. 
- Wydawało mi się, że Arisa, twoja siostra nas woła na obiad. - odparł Birk, ze śmiechem.
- Tak? W takim razie chodźmy! - uśmiechnęłam się szeroko, po czym popędziliśmy razem do domu...
~~Wziiit, zmiana grupy wiekowej xD ~~
- Gotowa? - zapytał Birk.
- Od urodzenia! - powiedziałam z zauroczeniem i zapałem w głosie. Natychmiast ja i Birk wyskoczyliśmy z krzaków, rzucając się, na olbrzymiego, grubego, spasionego i tłuściutkiego jaka. Szarpaliśmy się z nim przez kilka minut, w końcu zdobycz była nasza. Po zjedzonym posiłku usiedliśmy objedzeni w cieniu drzewa niedaleko wodopoju. Patrzyłam w jego wielkie, piękne, błękitne, głębokie, urokliwe, tchnące łagodnością i dojrzałością oczy. Uśmiechnęłam się lekko.
- Och... - westchnął basior. - Pamiętasz, co to były za czasy, kiedy bawiliśmy się razem, nie musząc polować, a twoja mama sama robiła nam przepyszne obiady?
- No pewnie... - śledziłam wzrokiem wielobarwnego motyla unoszącego się w powietrzu. - Kto by mógł o tym nie pamiętać? Ale teraz jesteśmy dorośli i nawet jeśli mieszkamy jeszcze w domu mojej mamy, to i tak musimy polować bo inaczej umrzemy z głodu.
Wyszczerzyłam zęby, po czym wtuliłam się mocno, w miękkie, lśniące futro basiora.

<Birki? :D>

Od Grace CD. Cyndi'ego

-Powiedzmy, że ci wierzę... - popatrzyłam na niego podejrzliwie, ale zaraz się uśmiechnęłam. Przy nim nie da się nie uśmiechać. - zaczynamy nasz całkowicie normalny dzień... I na polowaniu żadnej magii - przewrócił oczami.
-Tak, tak. Wiem, wiem, wiem... Nie, nic nie mów. Tak, wszystko wiem - pfff... nie dał mi dojść do słowa. Ale w sumie wczoraj mu chyba wczoraj godzinę gadałam o tym, co i jak będziemy robić... Aż dziwne, że ze mną wytrzymuje...
-Wiesz, ze cię kocham? - zapytałam.
-Tak, tak, tak... Nie, nic nie musisz mówić. Wszystko wiem.... Ej, chwila, co ty powiedziałaś? - dopiero po chwili się zorientował, że nie nawijam już o naszym ZUPEŁNIE NORMALNYM dniu.
-Że cię kocham, idioto... - wyszczerzyłam zęby.
-Ja ciebie też.... A co ci się tak nagle zebrało na czułości? - zapytał podnosząc jedna brew w zabawnym geście. Wzruszyłam ramionami.
-Tak jakoś. To co, idziemy?

<Cyndi? ;* Wena poszła sobie na dno oceanu i udaje piasek.... ;-;>

Od April CD. Day'a

-Ej, chwila... Ja mam skrzydła... - westchnęłam i zrobiłam Facepalma. - Polecę na zwiady, co ty na to? - zielony wilk nie wydawał się zbytnio zadowolony z faktu, że mogę jakimś sposobem ominąć kratery.
-Niech ci będzie.... Tylko nie spadnij... - powiedział Day patrząc na mnie z... troską? Nieee, tylko mi się wydawało... Wzbiłam się w powietrze i nawet nie musiałam lecieć daleko. Już kilka machnięć skrzydłami później zobaczyłam smocze jajo, a raczej jego resztki. Mały, czerwony smoczek stał sam na rozpalonej ziemi i rozglądał się przestraszonym wzrokiem dookoła. Wylądowałam koło niego i powiedziałam - No, chodź do mamusi. - zrobił krok w moja stronę. Potem następny. A potem podszedł do mnie i się przytulił.
-No, to teraz wracamy do zielonego... - złapałam malca w łapy i zaniosłam go na dół.
-A teraz mi go daj... - oczy wilka zaświeciły się złowieszczo. Spojrzałam na smoczka, który cofnął się trochę w moja stronę.
-Nie-odpowiedziałam.
-April, co ty... - zaczął Day.
-Popatrz na niego... - powiedziałam. Zielony do tej pory wilk zrobił się czarny, jego zęby wydłużyły się do nienaturalnych rozmiarów, a oczy wyglądały, jakby miał w nich szereg podpalonych zapałek. Dosłownie.
-Eeee... Mam pomysł.. Uciekamy? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź teleportowałam nas na miejsce, w którym pierwszy raz się spotkałam z Day'em.

<Day? ;* ^^ XD To teraz też cię oszołomię :***** >

Od Veyrona CD. Karibu

- Pewnie! - wzruszyłem ramionami. - Tylko fajnie by było, gdybym mógł najpierw rozpakować swoje manatki w jaskini.
- A... no... tak... oczywiście. - wadera wyszczerzyła zęby.
- A idziesz ze mną, czy wolisz poczekać tutaj?
- Hm... ja... chyba wolę poczekać tutaj. - odparła z nikłym powątpiewaniem w głosie. Ja przytaknąłem głową i pomaszerowałem przyspieszonym tempem do jaskini. Gdy dotarłem, rzuciłem wszystkie rzeczy w jeden kąt, po czym odsapnąłem chwilę i jak najprędzej wróciłem do Karibu.
- To co? Idziemy? - zapytałem z przekąsem. Ona tylko przytaknęła, a my wyruszyliśmy.
Szliśmy razem ścieżką przez las. Było ciepło.  Słońce świeciło a ptaki śpiewały. Choć była zima, w powietrzu dało się odczuć odczuć unoszący się wonny zapach i atmosferę wiosny.
- Tak w ogóle... to wiesz, gdzie nas prowadzisz? - zapytała Karibu po kilku minutach marszu.
- Cóż... w naszej watasze ludzi na pewno nie ma, ale kiedy byłem na wyprawie, widziałem farmę, w której zamieszkiwali jacyś ludzie... wydaje mi się, że idziemy dobrą ścieżką... tak... to powinna być ona. - podzieliłem się z informacją ze skrzydlatą waderą. Szliśmy i szliśmy, aż w końcu trafiliśmy na polną ścieżkę. Do o koła nas rozchodziły się delikatnie ośnieżone pola. Po piętnastu minutach marszu doszliśmy nad farmę. Jednak było w niej coś nie tak... coś innego i niepewnego. Wydawała się być zupełnie opuszczona...
Podeszliśmy bliżej. Przypatrzyłem się jej uważnie, badając wzrokiem, każdy odmienny szczegół.
- Proszę, proszę... zamieszkała przez wieeeeelu ludzi farma. Mhm... już to widzę. - mruknęła pod nosem Karibu.
- Oj weź się nie czepiaj... farmy mi się pomyliły... ale kto wie? Może opuścili tę farmę, bo została nawiedzona? - poruszyłem znacząco brwiami.
- Taa... jasne. - Ruda wadera przewróciła oczami. - To jak będzie? Wchodzimy do środka?
- Pewnie! - powiedziałem z zapałem.

<Karibu?>

Od Day'a CD. April

- Oo... na tamtą górę? - mruknąłem. - Jak bosko.
- Ee... sama nie wiem, czy chcę tam wchodzić... - zaczęła April. - No bo, wiesz... tutaj leży pełno tych kraterów... muszą być okropnie gorące, skoro tak się żarzą... a to takie niemiłe uczucie zostać poparzonym. A ty oparzyłeś się kiedyś? Bo ja kilka razy... a to było niezbyt przyjemne. Kuuurczaki. Zawsze mnie to troszkę przerażało. No wiesz. Bo wszędzie tak gorąco... cały czas się boisz, że w coś wdepniesz. Wiem, że obiecałam że pójdę ale jednak zaczynam mieć do tej całej sprawy wątpliwości... a poza tym... myślisz, że co? Po co niby miałoby być przydatne smocze jajo takiemu podejrzanemu typkowi jak tamten wilk, hm? Jest jakiś dziwny... dziwnie się zachowuje i... no... w każdym ja od początku nie ufałam temu typkowi.
- Oj... no sam nie wiem. Nie przesadzasz ociupinkę? - uśmiechnąłem się i spojrzałem w błyszczące oczy pięknej waderze. - Smocze jaja wiele kosztują w świecie wilków... Nic dziwnego, że się martwi, jeśli je zgubił. No bo... albo chciał je sprzedać, albo dopiero co je kupił. Sam bym się martwił, gdyby przepadł mi tak cenny skarb.
- No tak, ale chyba by nas o to poprosił, a nie zagroził życiem, co nie? - April popatrzyła na mnie niepewnie.
- Wesz co? Teraz to Ty zasiałaś we mnie wątpliwości...

<April? Oszołomiła mnie Twa „;*” buźka ^^>