Zapada cisza. Popatrzyłem na Navaroga.
- I co? - spojrzałem w jego niezwykłe oczy. - Będziesz tak teraz stał i się gapił się bez celu w nicość?! Musimy iść uratować Emmę! Obmyślmy jakiś sprytny, skuteczny plan i...
- Szczeniaku... - warknął Wilczy Książę. - Nie masz pojęcia kim jest Oral... ta psina sama pakowała się w tarapaty. Gdyby została przy nas, nic by się jej nie stało!
Spojrzał na mnie morderczo, a ja wlepiłem swój wzrok w ziemię.
- Samotność... - westchnąłem.
- Co takiego? - wyszeptał Navarog.
- To prawie nie do zniesienia, czyż nie…? ból bycia samotnym. Znam to uczucie, byłem tam, w tym miejscu ciemnym i samotnym, ale teraz są inni, inne wilki, które wiele znaczą dla mnie. Dbam o nich więcej niż o siebie, i nikomu nie pozwolę ich skrzywdzić. Dlatego nigdy nie poddam się, zatrzymam Orala, nawet jeśli będę musiał go zabić! Uratowała mnie od siebie, wyrwała mnie z mojej samotności, ONA była pierwszą, przyjęła mnie jakim jestem. To moja najlepsza przyjaciółka, Emma! I musisz wiedzieć! Nie obchodzi mnie z kim będę musiał walczyć! Jeśli ktoś oderwie mi ręce, zakopię go na śmierć… jeśli wyrwie mi też nogi, zagryzę go na śmierć… jeśli oderwie mi głowę, zabiję go wzrokiem… i jeśli wydłubie mi oczy, będę przeklinał go zza grobu… nawet jeśli zostanę rozszarpany na kawałeczki… sprowadzę Emmę z powrotem! Nienawidzę wilków, które okłamują same siebie! A ty jesteś takim wilkiem! Ty straciłeś wszystko! A ja dobrze o tym wiem! - powoli mój głos zamieniał się w krzyk - Jednak nie możesz dalej brnąć tą ścieżką i spoglądać tylko na czubek swojego nosa! Są wilki, które darzą cię wielkim szacunkiem! Kochają cię, a nawet są w stanie oddać za ciebie swoje własne życie! Na przykład Hitaishi! Jest zapatrzona w ciebie jak w Boga, który oszczędził jej cierpienia, którym jest samotność! Jednak ty spoglądałeś tylko w przeszłość, nie patrząc na teraźniejszość i wilki, które cię otaczają! Przez to byłeś samotny przez całe życie, głąbie! Otwórz oczy! Nie zachowuj się jakbyś...
- Wystarczy. - powiedział Navarog drżącym głosem. Spojrzałem na Hitaishi. Wyglądała na przerażoną. Po chwili popatrzyłem na Wilczego Księcia. Z jego oczu leciały perliste łzy.
- Co...
- Idziemy odbić twoją „przyjaciółkę”. - odparł sucho.
~ No... odprawiłeś mu niezłe kazanie... masz to po matce... jednak nie wiem, jak udało ci się go przekonać. On nigdy jeszcze nie zmienił zdania... ale wiedz, że jeśli uda nam się przeżyć i tak cię zabiję... - usłyszałem w głowie głos Hitaishi. Ruszyłem za Navarogiem.
- Om... a jaki masz konkretnie plan? - zapytałem Wilczego Księcia.
- Jak to jaki? - mruknął Navarog. - Ja oddam się w ręce Orala a wy w tyn czasie po cichu pójdziecie pdbić Emmę.
Przystanąłem i rozdziawiłem szeroko usta.
- Żartujesz sobie, tak? - prychnąłem, nie wierząc w to co właśnie przed chwilką usłyszałem.
- Nie. To jedyny sposób. - odparł cicho Navarog.
- Ty pacanie! Czy do reszty ci odbiło?! - krzyknąłem i tupnąłem nogą.
- Nie... po tym, co mi opowiedziałeś, stwierdziłem, że w moim istnieniu nie ma już sensu. Śmierć była mi pisana od początku.
- Ale...! - zacząłem, ale nie dokończyłem, bo usłyszałem w głowie głos śnieżnobiałej wadery.
~ No i co żeś uczynił?! Odwróć to teraz swoimi magicznymi słówkami!
<Emma? Druga w nocy, ale obiecałem, że będzie ^^>
- I co? - spojrzałem w jego niezwykłe oczy. - Będziesz tak teraz stał i się gapił się bez celu w nicość?! Musimy iść uratować Emmę! Obmyślmy jakiś sprytny, skuteczny plan i...
- Szczeniaku... - warknął Wilczy Książę. - Nie masz pojęcia kim jest Oral... ta psina sama pakowała się w tarapaty. Gdyby została przy nas, nic by się jej nie stało!
Spojrzał na mnie morderczo, a ja wlepiłem swój wzrok w ziemię.
- Samotność... - westchnąłem.
- Co takiego? - wyszeptał Navarog.
- To prawie nie do zniesienia, czyż nie…? ból bycia samotnym. Znam to uczucie, byłem tam, w tym miejscu ciemnym i samotnym, ale teraz są inni, inne wilki, które wiele znaczą dla mnie. Dbam o nich więcej niż o siebie, i nikomu nie pozwolę ich skrzywdzić. Dlatego nigdy nie poddam się, zatrzymam Orala, nawet jeśli będę musiał go zabić! Uratowała mnie od siebie, wyrwała mnie z mojej samotności, ONA była pierwszą, przyjęła mnie jakim jestem. To moja najlepsza przyjaciółka, Emma! I musisz wiedzieć! Nie obchodzi mnie z kim będę musiał walczyć! Jeśli ktoś oderwie mi ręce, zakopię go na śmierć… jeśli wyrwie mi też nogi, zagryzę go na śmierć… jeśli oderwie mi głowę, zabiję go wzrokiem… i jeśli wydłubie mi oczy, będę przeklinał go zza grobu… nawet jeśli zostanę rozszarpany na kawałeczki… sprowadzę Emmę z powrotem! Nienawidzę wilków, które okłamują same siebie! A ty jesteś takim wilkiem! Ty straciłeś wszystko! A ja dobrze o tym wiem! - powoli mój głos zamieniał się w krzyk - Jednak nie możesz dalej brnąć tą ścieżką i spoglądać tylko na czubek swojego nosa! Są wilki, które darzą cię wielkim szacunkiem! Kochają cię, a nawet są w stanie oddać za ciebie swoje własne życie! Na przykład Hitaishi! Jest zapatrzona w ciebie jak w Boga, który oszczędził jej cierpienia, którym jest samotność! Jednak ty spoglądałeś tylko w przeszłość, nie patrząc na teraźniejszość i wilki, które cię otaczają! Przez to byłeś samotny przez całe życie, głąbie! Otwórz oczy! Nie zachowuj się jakbyś...
- Wystarczy. - powiedział Navarog drżącym głosem. Spojrzałem na Hitaishi. Wyglądała na przerażoną. Po chwili popatrzyłem na Wilczego Księcia. Z jego oczu leciały perliste łzy.
- Co...
- Idziemy odbić twoją „przyjaciółkę”. - odparł sucho.
~ No... odprawiłeś mu niezłe kazanie... masz to po matce... jednak nie wiem, jak udało ci się go przekonać. On nigdy jeszcze nie zmienił zdania... ale wiedz, że jeśli uda nam się przeżyć i tak cię zabiję... - usłyszałem w głowie głos Hitaishi. Ruszyłem za Navarogiem.
- Om... a jaki masz konkretnie plan? - zapytałem Wilczego Księcia.
- Jak to jaki? - mruknął Navarog. - Ja oddam się w ręce Orala a wy w tyn czasie po cichu pójdziecie pdbić Emmę.
Przystanąłem i rozdziawiłem szeroko usta.
- Żartujesz sobie, tak? - prychnąłem, nie wierząc w to co właśnie przed chwilką usłyszałem.
- Nie. To jedyny sposób. - odparł cicho Navarog.
- Ty pacanie! Czy do reszty ci odbiło?! - krzyknąłem i tupnąłem nogą.
- Nie... po tym, co mi opowiedziałeś, stwierdziłem, że w moim istnieniu nie ma już sensu. Śmierć była mi pisana od początku.
- Ale...! - zacząłem, ale nie dokończyłem, bo usłyszałem w głowie głos śnieżnobiałej wadery.
~ No i co żeś uczynił?! Odwróć to teraz swoimi magicznymi słówkami!
<Emma? Druga w nocy, ale obiecałem, że będzie ^^>