środa, 14 października 2015

Od Serine'a CD. Ceiviry

Wpatrywałem się w czarnego basiora w osłupieniu. Wilk spuścił wzrok; stał się spięty jak nigdy, a o słowach ukochanej jego oczy przygasły. Zachowywał się, jakby za minutę miał umrzeć. 
Cain jest bratem Ceiviry? Ale... jak to? Czy wadera nie mówiła, że jej rodzina... Cain więc musiał przeżyć, ale jak? I co się stało, że wszyscy... Brat Cei... Jak przeżył? Co się stało, że przeżył? Skoro żyje, musiało go nie być przy waderze, kiedy traciła swoich bliskich. Więc gdzie był? Może to ma związek z oczernianiem mnie? Ale co by mu dało pozbycie się mnie? 
- Serine. - Ceivira ujęła mój pysk. Dopiero teraz zwróciłem na nią uwagę. Wyglądała prześlicznie. Makijaż był lekko widoczny, zapewne tak jak chciała. No tak, dzień ślubu. Przez to małe zamieszanie chwilowo wypadło mi z głowy. Spojrzała mi w oczy swoim niepewnym wzrokiem, ale uśmiechnęła się po chwili odsłaniając białe kły. - Cain chciałby poprowadzić mnie do ołtarza, zgadzasz się? - spytała. Dalej miała łapę na moim policzku. - Serine?
- Jasne - powiedziałem bez większego entuzjazmu - pewnie, że może - uśmiechnąłem się do niej i obrzuciłem Caine`a życzliwym spojrzeniem. Przełknąłem ślinę z zwróciłem sie do niego:
- Musimy, więc wracać, trzeba cię przygotować. 
- Dziękuję! - pisnęła Ceivira i pocałowała mnie. 
- To nic takiego - szepnąłem oddając pocałunek. 
Skoczyliśmy w górę i wzbiliśmy się w powietrze. Trzepot skrzydeł niósł się między drzewami. Kiedy znaleźliśmy się na odpowiedniej wysokości mogłem odlecieć troszkę dalej od... rodzeństwa. Nie będzie mi się łatwo do tego przyzwyczaić. Ceivira nie będzie na niego narzekać, mówić, jak bardzo go nienawidzi. Nie mówię, że będzie mi tego brakowało, wręcz przeciwnie. Bardzo dobrze, że teraz będą się dogadywali... znaczy, oby. Bo jeśli mają być kłócącym się rodzeństwem, to nic się nie zmieni. 
***
Następne trzy godziny minęły szybko. Rorelle, w przeciwieństwie do mnie, ucieszyła się na wieść o bracie panny młodej. Nie mrugnąłem, a już zniknęła razem z nim. Ze mną roboty b Parę przymiarek w garniturze, parę poprawek t, parę tu, i po godzinie był gotowy. Następnie udaliśmy się do jaskini, gdzie wszystko miało się zacząć.

Weselna muzyka rozebrzmiała. Szepty ucichły. Kilkadziesiąt głów skierowało się ku wejściu do jaskini, w której się znajdowaliśmy. Ujrzałem Caine i Ceivirę ubraną w długą, białą suknię udekorowaną liliowymi elementami. Jej długie, perłowe włosy związane były w kłosa i przyozdobione kwiatami fiołków i lawendy. Pochwyciła moje spojrzenie; widziałem, jak z trudem powstrzymywała się od podbiegnięcia do mnie. Dotrwała jednak do końca i stając naprzeciwko mnie pisnęła cicho z radości. Uśmiech sam nasunął mi się na usta. 
- Pięknie wyglądasz - odparłem cicho.
- Dziękuję - odpowiedziała bezgłośnie. Muzyka ustała i zaczęła się najdłuższa przemowa, w jakiej mogłem uczestniczyć. 
Dlaczego ktoś wymyśla tak długie i monotonne teksty? Wilk słuchając po jakimś czasie wyłącza się i zatraca się w swoich przemyśleniach. Ja nie myślałem o niczym. Nawet o przyszłości czy przeszłości, jak to było, co i ile przeżyłem. Nic, kompletnie nic. 
- Możesz pocałować pannę młodą. - Takimi słowami ksiądz zakończył kazanie, a mnie przywrócił na ziemię. 
Spojrzałem waderze w błyszczące oczy. Ująłem jej twarz, nachyliłem się i pocałowałem. Ta oddalała pocałunek obejmując mnie mocno. 
Owacje wilków wypełniły salę. Na gwizdy i wiwaty zapadłbym się pod ziemię, ale bliskość Ceiviry była dla mnie lekarstwem. Oderwaliśmy się do siebie pogrążeni w swoich spojrzeniach. Tyle razy widziałem waderę szczęśliwą. Ale w tamtej chwili zobaczyłem ją taką pierwszy raz, i szczerze - ja też, stojąc na ślubnym podejście w czerni, na przeciwko najpiękniejszej i najwspanialszej wadery, mojej żony, stałem się najszczęśliwszym wilkiem. 
***
Impreza weselna rozkręcała się z każdą minutą. Po obiedzie wszyscy byli pełni dzikiego mięsa, jednak i tak większość tańczyła. Ja siedziałem przy długim stole na samym jego środku. Przed sobą miałem jeszcze kawałki sarniny i kielich do połowy wypełniony winem. Przyglądałem się Ceivirze tańczące z Cainem. 
- Wypij coś - odezwał się starszy wilk. Dolewając trunku do pełna, aż poplamiła śnieżnobiały obrus. 
Febus? Chyba tak miał na imię. Szary wilk w kolorowym akcentami na łapach. Z tego, co pamiętam Rorelle wspominała mi o nim, jako o swoim przyjacielu z dzieciństwa... Czyżby go zaprosiła? Ale specjalnie na ślub, i to jeszcze wilków, których nie zna.
- Nie, dziękuję - pokręciłem głową nie tracąc z oczu wadery. - Wypiłem pół i wystarczy. 
- Bzdury! Trzeba to przepić, to w końcu ślub. A co to za wesele, na którego końcu są trzeźwe wilki?
Uśmiechnąłem się blado i spojrzałem w blado-zielone oczy basiora. 
- Naprawdę.
Chwila ciszy, która została brutalnie przerwana przez głos Febusa. Jego gardłowy śmiech będzie rozbrzmiewał w moich bębenkach na wieczność. 
- Widziałem, jak tańczysz z Ceivirą. Piękna z was parka. Ty, młody, ona piękna... Oj cłłopie, gdybym ja był na twoim miejscu, to...
- Hej, Serine - głos Caine'a był ledwo słyszalny przy muzyce. - Mógłbym... - Nie dokończył, jednak ruchem głowy wskazał na wyjście jaskini. W duchu dziękowałem mu za wyciągnięcie mnie z tej uporczywej rozmowy. 
Skinąłem łbem i przeprosiłem moją ukochaną. Zmierzając za basiorem poczułem lekki niepokój. Obejrzałem się zwracając największą uwagę na Ceivirę. Pogrążona była w rozmowie z nieznajomą mi waderą. Obok stały jeszcze dwa wilki, które zdawały się jej słuchać. Chwilę później wadera odezwała się do nich i wszyscy wybuchli śmiechem. 
Jest bezpieczna, powiedziałem sobie w myślach, muszę przestać się martwić. 
Chłodne, wieczorne powietrze dotarło do moich nozdrzy, gdy tylko wychyliłem łeb zza murów groty. Spojrzałem w stronę Cain`a i mruknąłem tylko:
- Hm? - Och, brawo ja! Tylko na tyle było mnie stać.
- Chciałem cię tylko przeprosić. Za to, co mówiłem. Myliłem się, nawet nie wiesz jak bardzo. 
Oj, wiedziałem, Cain... wiedziałem.
- Jasne - powiedziałem patrząc się przed siebie. Jego głos lekko się rozmywał, a widok stojących niedaleko wilków rozmazał. O bogowie, nie mogę być aż tak pijany, nie wypiłem dużo...! - Ale... Ale wiedz, że robię to dla Ceiviry. Na razie nie zasłużyłeś na moje zaufanie, i żadne "przepraszam" tego nie zmieni - powiedziałem najnormalniej w świecie.

<Cei? nie jestem mistrzynią w opisach ślubnych, więc krótkie v:>