- A nie wiem, nie wiem. - uśmiechnąłem się chytrze.
- Co nie wiesz? - Dezessi uniosła brew.
- Czy aby na pewno jestem głodny... - westchnąłem.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała wadera.
- Nico. Nie jestem głodny. Najchętniej bym się zdrzemnął. - powiedziałem i położyłem się pod drzewem wdychając czyste leśne powietrze.
- Oj no! Nie stercz tu tak! Nie jestem zmęczona. Chodźmy coś porobić!
- Sorry, Vinetou, ale ja niestety jestem zmęczony i w nic się z tobą nie pobawię. - stwierdziłem, po czym zamknąłem oczy. Po kilku minutach zasnąłem.
Otworzyłem oczy. W okół mnie panował półmrok. Na niebie świecił mroczny, zimny księżyc. Rozejrzałem się w okół. Pewnie poszła do domu, pomyślałem.
Wstałem i powlokłem się powoli i ospale do swojej jaskini. Nie minęło kilka sekund, gdy nagle usłyszałem jakiś potworny krzyk przeszywający powietrze. To chyba była Dezessi. Popędziłem w tamtą stronę jak tylko szybko mogłem.
<Dezessi? Resztę zostawiam Tobie :> >