wtorek, 19 maja 2015

Od Ceiviry CD. Serine'a

Przybliżyłam się do okna, położyłam łapy na okiennym parapecie, wyprężyłam się niczym kot i śpiewałam jeszcze mocniej. Emocje przenikały mnie wzdłuż i wszerz - zarówno te pozytywne jak i negatywne. Nagle na balkonie ujrzałam Serine'a. Nieopodal niego stała jak zwykle dumna Chance w towarzystwie nieznanego mi basiora. Bardziej interesował mnie jednak zielonooki wilk. Trwał w bezruchu, zasłuchany. Wtem zdała sobie sprawę, kogo on tak naprawdę słucha. Mnie... Moja pieśń sprawiała, że więzy, jakie zarzuciła na niego beżowa wadera, zaczęły pękać. Skupiłam się maksymalnie i wszystkie dźwięki przelałam na Serine'a. Dostarczałam mu same pozytywne emocje - miłość, poświęcenie, radość, szczęście, nadzieję i wiele innych. Byłam pewna, że za chwilę go odzyskam. Nagle ujrzałam jasny strumień światła, lecący w moją stronę. Padłam na ścianę i bezwładnie osunęłam się na ziemię. To była Chance... Musiała przejrzeć moje zamiary. Podeszła do mnie. Już szykowała w łapie potężną kulę energii, ale wtem usłyszałam trzepot skrzydeł. Osłonił mnie nieznany mi basior, który jeszcze chwilę temu rozmawiał z tą podłą kreaturą. Wystrzelił w kierunku wadery strumień czarnej materii. Ta spojrzała na niego z nienawiścią.
- Jeszcze będziesz tego żałował... - wysyczała i zostawiła nas w spokoju.
Byłam kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziała, co się wokół mnie dzieje. Zobaczyłam wyciągniętą w moją stronę łapę. Chwyciłam ją.
- Mam nadzieję, że nie zrobiła ci krzywdy - powiedział ciepłym, magnetyzującym głosem, uśmiechając się nieznacznie.
- Nie... Ona i tak nie jest w stanie bardziej mnie zranić. Najgorsze już zrobiła... - odparłam smutnym głosem.
- No, tak. To przecież jej główny cel - upokarzać, sprawiać ból, bawić się uczuciami, nękać i doprowadzać do szaleństwa. Jeszcze nigdy nie spotkałem wilka, który aż tak cieszyłby się z nieszczęścia innych. Przykro mi... - odrzekł, kładąc mi łapę na ramieniu.
- W porządku, jakoś daję sobie radę. Dziękuję za uratowanie życia. Gdyby nie ty, to już by mnie tu nie było - odparłam.
- Nie ma za co. Zawsze do usług. Mam na imię Caine - przedstawił się.
- Ceivira, ale skoro już mnie ocaliłeś, możesz mówić do mnie Cei - uśmiechnęłam się lekko.
- Słyszałem twoją pieśń - powiedział cicho.
Spuściłam głowę. Nie pomyślałam, że w zamku może być ktoś jeszcze oprócz Chance, Serine'a, Zaheera i Rorelle. Może to nie był dobry pomysł... Odwróciłam się i napotkałam na jego płonące ogniem oczy. Wyrażały tęsknotę, nadzieję. "Dlaczego?" zabrzmiało w mojej głowie.
- Twój głos... Słyszałem go już gdzieś, już kiedyś się spotkaliśmy - powiedział, jakby chciał, żebym potwierdziła jego słowa.
- Przykro mi, ale nie znam cię. Widzę cię pierwszy raz w życiu, przysięgam... - zaczęłam się go trochę bać.
Miałam dość toksycznych, zadufanych w sobie wilków, opętanych jakąś okrutną żądzą. Odsunęłam się na nieznaczną odległość. Miałam w pogotowiu przygotowany strumień dźwięku.
- Ej, nie bój się mnie. Chcę ci pomóc. Wiem, jak możesz odzyskać Serine'a - powiedział, unosząc łapy w geście pokoju.
Dosłownie wryło mnie w ziemię. Czy to może być prawda? Czy istnieje choćby cień szansy?
- Co za chcesz? - zapytałam nieufnie.
- Nic - odparł cicho.
To słowo zaczęło rozbijać się w moich uszach i głowie na tysiące małych części. Czyżby los wreszcie się nade mną zlitował? 
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukasz, że nic złego mi nie zrobisz? - dopytywałam.
- Gdybym tego chciał, już dawno padłabyś martwa. Po co miałbym cię ratować?
Miał rację. Postanowiłam wysłuchać jego wersji.
- Jaki znasz sposób? - zadałam ostatnie pytanie.
- Musisz zginąć z ręki Serine'a. To jedyny sposób - powiedział spokojnie, jednak z pewną obawą w głosie.
Złość wezbrała we mnie z niewiarygodną szybkością. Zaczęłam okładać Caine'a kolejnymi strumieniami dźwięku. Ten mnie nie atakował, a jedynie się bronił, jakby wiedział, iż muszę się wyładować.
- Kłamiesz! - wrzeszczałam na cały głos.
Kiedy totalnie opadłam z sił, zalałam się łzami. Basior podszedł do mnie, objął niepewnie i rzekł:
- Mówię prawdę. Mogę to udowodnić. W tym zamku istnieje jedna z największych bibliotek na całym świecie. Jest tam księga, która potwierdzi moje słowa.
- Dobrze, pójdę tam z tobą i udowodnisz mi, że masz rację - odparłam cicho, ocierając łzy.
Przeszliśmy przez plątaninę korytarzy, po czym otworzyliśmy ogromne wrota i wkroczyliśmy do czytelni. Moje wrażliwe uszy usłyszały znajome głosy.
- Zaheer? Rorelle? Jesteście tu? - zawołałam.
Wtem zza jednego z regałów wyłoniły się dwa znajome pyski. Ich wzrok od razu skierował się na Caine'a. Szczególnie Zaheer nie zapałał do niego sympatią.
- Kto to jest? - powiedział nieco zbyt oskarżycielskim tonem.
- To jest Caine. Chce nam pomóc. Wie, jak uratować Serine'a - odparłam cicho.
- Muszę znaleźć tylko odpowiednią książkę - dodał basior.
W napięciu patrzyliśmy jak Caine przemieszcza się pomiędzy poszczególnymi regałami. Wyciągał poszczególne tomy, ale za chwilę odkładał je na półkę. Miotał się w kolejnych rzędach. Wydawało mi się, że nie wiedział, czego właściwie szuka. Wreszcie jednak wrócił do nas z grubą, ciemnozieloną księgą, ozdobioną złotymi ornamentami. Postawił ją na mosiężnej podstawce i zaczął przewracać kolejne strony. Zatrzymał się na obrazie przedstawiającym wilka, który jedną połowę ciała miał zabarwioną białym kolorem, a drugą zaś czarnym.
- Kiedy wilk się rodzi, dostaje dwie dusze - jedną dobrą, drugą złą. W ciągu swojego życia podejmuje różne decyzje, popełnia błędy, świeci triumfy. Jeśli postępuje sprawiedliwie i kieruje się dobrą stroną, jego zła dusza trafia do Krainy Zagubionych Dusz. Jeśli zaś jest cyniczny, bezwzględny i egoistyczny, dzieje się odwrotnie. Z zależności od tego, która dusza znajduje się obecnie w krainie, wilk po śmierci trafia do Góry bądź na Dół. Wszystko dzieje się w myśl słów prastarej kapłanki: "Natura, której nie uzewnętrzniasz, odchodzi i na niewidzialnym dla nikogo cmentarzu dusz, toczy swój nędzny żywot." Jakiś czas temu w krainie pojawiła się nowa, dobra dusza. Byłam jednak inna niż wszystkie. Reszta wydawała się przeźroczysta, a ta wyglądała tak, jakby przybyła razem z ciałem. Oznaczało to, że ktoś odważył się zaburzyć porządek i złamał zasady - powiedział Caine, nie odrywając wzroku od księgi.
- Jakie zasady? - zapytałam.
- Nikt nie może przy użyciu czarnej magii wpływać na los innego wilka. Chance dopuściła się okropnej rzeczy - zabrała Serine'owi dobrą duszę, a teraz próbuje wykorzenić z niego tę złą.
W jego głosie było słychać drwinę i kpinę.
- Zaraz, czy to jest w ogóle możliwe? - zastanowiłam się.
- Ona jest przekonana, że tak. Myśli, iż w ten sposób uzyska nad nim pełną kontrolę. Nawet nie wie, jak bardzo się myli... Niektóre księgi zawierają błędy, a ta, która wpadła w łapy Chance, również ma pewien mankament.
- Jaki? - zawołaliśmy prawie chórem.
- Napisane jest, iż dzięki starożytnemu kamieniowi uzyska pełną władzę nad nim, wykorzeni go z uczuć, odbierze wspomnienia. Myli się. Prastara kapłanka o takiej utajonej duszy powiedziała tak: "Ta z dusz, którą chowasz pod czarnym płaszczem, staje się dzika i nieokiełznana i daje o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie". To właśnie zrobi Chance - zamaskuje złą cząstkę duszy Serine'a, ale nie pozbędzie się jej i właśnie dlatego musimy to wykorzystać - oznajmił pewnym tonem.
- W jaki sposób?
- Jest pewna, że Serine będzie jej słuchał we wszystkim, spełni każde jej polecenie. Owszem, będzie to robił, ale do pewnego momentu. W sytuacji podbramkowej ujawni się jego zła strona i wtedy to ona zadecyduje, a my musimy tylko dopuścić do tego, aby się pojawiła.
Caine przewracał kartki i w końcu zatrzymał się na jednej z nich.
- Plan jest następujący. Cei, musisz sprowokować Chance, zacząć okładać ją ciosami, magią, wszystkim, co masz i wtedy... - zaczął.
- Nie zgadzam się. Zrobię wtedy krzywdę Serine'owi. Oni są połączeni... - przerwałam mu.
- Cwana jest, ale to ją zgubi. Kiedy ujawnisz zło w nim tkwiące, więź się zerwie, bo on przestanie być posłuszny. Mogę mówić dalej?
Skinęłam głową.
- A więc, ona ma uwierzyć, że chcesz ją zabić. Wtedy do akcji wkroczy Serine. Z pewnością skorzysta z jego pomocy. Wówczas nie możesz się zawahać. Musisz próbować z nim walczyć, ale nie za bardzo. Atakuj, ale nie z pełną mocą. Broń się, ale nie za wszelką cenę. Trzeba dać mu pole do popisu, pozwoli mu się rozjuszyć. W momencie kulminacji wyjdzie z niego zła dusza i wtedy musisz dać się uśmiercić. Potem użyje swojej mocy i przeniosę cię z duszą i ciałem do krainy. Znajdziemy duszę Serine'a, a ty przekonasz go, żeby wrócił. Uważaj jednak, bo to nie będzie łatwe. Gdy ci się uda, teleportuje was dwoje spowrotem do normalnego świata - odrzekł.
- No, dobrze. Zgadzam się... - westchnęłam.
- Pamiętaj, że jako żyjąca wadera, nie możesz przebywać tam wiecznie, inaczej naprawdę umrzesz - ostrzegł.
Przestraszyłam się jego ostatnich słów. Zastanawiałam się, czy to w ogóle ma sens, ale wtedy mój umysł przeszyła jedna myśl. Bez Serine'a moje życie i tak nie ma sensu, więc jeśli to jest moje jedyna szansa, muszą ją wykorzystać.
- Rozumiem, ale jestem gotowa - powiedziałam pewnie.
- Świetnie, trzeba zacząć jak najszybciej, ale pamiętaj. Ani na chwilę nie możesz wypaść z roli. Chance musi uwierzyć w to, że chcesz ją zabić, musisz płonąć nienawiścią. W stosunku do Serine'a zachowuj się tak samo. Trzeba go wytrącić z równowagi - dodał.
Westchnęłam. Zdałam sobie sprawę, ze mogę nie podoła temu wszystkiemu...
***
Wszelkie niepochlebne epitety, kierowane do wilka o imieniu Serine w tym fragmencie zostały wstawione dla jego dobra. Proszę to uwzględnić...
Zmierzałam do wyznaczonego miejsce z podniesioną głową. Byłam bojowo nastawiona. Wreszcie dotarłam na miejsce. Zaraz przy skalnej ścianie ujrzałam Chance i Serine'a. Od razu poczęłam wręcz biec w ich stronę. Gdy znajdowałam się wystarczająco blisko, przykułam waderę do muru falą dźwięku. W moich oczach malowała się złość i chęć zemsty.
- Czego chcesz? - wychrypiała.
- Twojej śmierci - wysyczałam pewnie.
Dodatkowy efekt sprawił, iż te słowa krążyły po głowie Chance jak najęte. Mimo to zaśmiała się drwiąco.
- Zabić? Myślisz, że uwierzę w to, iż poświęcisz życie Serine'a dla jakiejś tam zemsty? Śmieszna jesteś - rzekła kpiąco.
Przykułam ją jeszcze mocniej i zacisnęłam swoją łapę na jej gardle.
- Nie interesuje mnie to! Nienawidzę cię! Chce, żebyś zniknęła na zawsze, rozumiesz?! Odejdź z tego świata, zabierz go ze sobą do grobu, proszę! Tylko tam jest wasze miejsce - wysyczałam z wściekłości.
Błysk strachu przeleciał przez tęczówki Chance, ale za chwilę zniknął. To dodało mi pewności siebie.
- Jesteś dobrą aktorką, jednak to nic ci nie da. Nie wierzę, że teraz on nagle stał się dla ciebie obojętny. I tak mnie nie zabijesz. Jesteś na to zbyt słaba, kochana - powiedziała, uśmiechając się.
- Założymy się?
Mój wzrok był zawadiacki, jak u największej przestępczyni. Przycisnęłam ją jeszcze bardziej. Jedna z moich łap zaczęła lśnić dźwiękową esencją. Ta rosła z każdą sekundą. Odsunęłam łapę, a potem powolutku zbliżałam ją do pyska Chance. Wreszcie zatrzymałam się przed samym nosem, jednak dźwięk szedł dalej. Wdzierał się do jej głowy, uszu, płynął w jej żyłach. Gdy już opanował całe jej ciało, zaczęłam zwiększać głośność, częstotliwość i jego wysokość. Słyszała teraz i czuła rozdzierający wnętrzności pisk. Strach na dobre zagościł w jej oczach.
- Jaki to piękny widok patrzeć, jak się boisz, upajać się twoją klęską. Wiesz, posiedziałabym jeszcze trochę, ale nie mam czasu. Napięty grafik, pewnie rozumiesz. Dlatego nie zajmę ci wiele czasu - zaczęłam lekko i zwiewnie, ale po chwili mój głos zmienił się w bardziej ostrzejszy, pełen nienawiści i pogardy:
- Pożegnaj się z życiem, Chance, bo już za chwilę stracisz je bezpowrotnie.
W tym momencie dźwięk wkroczył w kulminacyjną fazę. Wadera wrzeszczała i wiła się z bólu. Wtem odczułam szarpnięcie. Upadłam kilka metrów dalej na kamieniste podłoże. Wstałam po chwili, udając wściekłość.
- Jak to możliwe?! - wrzasnęłam.
- A no widzisz. Serine zrobi wszystko, co mu każę, nawet jeśli będzie odczuwał niemiłosierny ból - odezwała się dumnie.
Zbliżyłam się do niej i już miałam rzucić kolejną wiązkę dźwięku, gdy poczułam ostre pchnięcie. Upadłam na kamieniste podłoże. Złość we mnie buzowała. Szybko wzleciałam w powietrze. Zaczęłam okładać Serine'a dźwiękowymi kulami, ale za każdym razem chybiłam. Musiałam się skupić. Wreszcie ogromna ilość materii trafiła w wilka. Zatrzymał się zaraz na kamiennej ścianie. Przycisnęłam go łapą tak jak Chance. Oczy płonęły mi nienawiścią. Nie znosiłam tej zimnej i pustej wersji Serine'a. Wnet poczułam łamanie w kościach. Upadłam. Syczałam z bólu. Basior przystanął koło mnie i torturował jeszcze bardziej.
- Stój! - wrzasnęła Chance - Ja chcę ją zabić.
Po tych słowach zaczęła powoli stąpać w moją stronę. To była moja szansa.
- Będziesz tak stał jak słup soli?! Chcesz do końca życia być wilkiem na posyłki i słuchać kogoś takiego jak ona? Przecież bez problemu mógłbyś nią zawładnąć. Przecież to takie proste omotać innych! Tobie wychodzi to wspaniale! - rzekłam z irytacją i wściekłością, po czym dodałam prowokująco:
- No, dalej! Zabij mnie. Wiem, że tego pragniesz! Użyj swoich mocy, no już! Zakończ moje nędzne życie, a ja dopadnę cię nawet z otchłani piekła.
Nie podziałało. Nadal widziałąm tylko te kamienne oczy bez żadnego wyrazu. Postanowiłam inaczej do tego podejść.
- Nienawidzę cię Serinie. Jesteś największą porażką mojej egzystencji i pomyśleć, że dałeś się zmanipulować takiej prostej waderze... Zobacz, jaki jesteś słaby, bezsilny, uwięziony i nawet nie możesz się wydostać! Tylko do tego się nadajesz, żeby służyć takim jak ona! - ostatnie słowa wykrzyczałam mu najgłośniej, jak potrafiłam. 
Wtem ujrzałam wściekłość. Przejechał łapą po moim policzku, zostawiając trwały ślad, a potem był już tylko ból... Kości łamały mi się, a ich odłamki przecinały tętnice, żyły, wnętrzności... Krew krążyła w tę i z powrotem. Uniosłam się w górę i zaraz opadłam gwałtownie. Z pyska wypluwałam czerwoną maź. Ruda kałuża rozlała się wokół mojego ciała. Kątem oka dostrzegłam załamaną Chance. Zmierzała w moją stronę, chciała mnie dobić, ale otoczyła mnie czarna bariera. Poczułam czyjąś łapę na pysku.
- Cei, wszystko będzie dobrze. Zaraz nas przeniosę. Po prostu zamknij oczy - usłyszałam ciepły głos Caine'a.
Nagle odczułam spokój. Mimowolnie zacisnęłam powieki i udałam się wraz z czarnym basiorem w podróż do Krainy Zagubionych Dusz.

<Serine? Przeszłam chyba samą siebie... xD>