piątek, 25 grudnia 2015

Od Alice CD. Emmy

Ruszyłyśmy w stronę hałasu. Huk był tak donośny, że na pewno nie mogło go spowodować byle co. Szłyśmy przez chwilę w milczeniu. Mijałyśmy wiele wilków, jednak bardzo mało zwracało na nas uwagę. Zupełnie, jakby Emma też była niewidzialna. W drodze zatrzymał nas Aventy. Na początku jak zwykle nie zwrócił na mnie uwagi...
-Emmo, słyszałaś może ten hałas?-zapytał patrząc przenikliwie na waderę.
-Tak, właśnie idziemy z Alice sprawdzić co to było...-po jej wypowiedzi chrząknęłam znacząco. Alfa nieco się zmieszał. To w sumie dość zabawne. Po prostu sobie stojąc jestem w stanie wprawić w zakłopotanie przywódcę watahy...
-No w każdym razie, to bardzo dobrze. Miałem zamiar sam iść sprawdzić, ale skoro wy już się za to wzięłyście, to ja spróbuję ogarnąć trochę watahę.... Na prawdę, ostatnio wszyscy robią co chcą, większość w nosie ma zasady... Chyba powinienem je zlikwidować...-zostawiłyśmy go samego z jego monologiem. Oddalając się cicho chichotałyśmy pod nosem. Alfa likwiduje zasady, Gammy zachowują się jak szczeniaki... Ciekawe, co robi Beta...
-Hej, jak dobrze znasz członków watahy?-zapytała mnie w drodze Emma. Zastanowiłam się chwilę.
-W sumie, to oprócz ciebie znam tylko te najważniejsze wilki, no i chwilę obserwowałam kilka osób zanim spotkałam ciebie...-wzruszyłam ramionami.
-Hej, zobacz, chyba doszłyśmy...-przerwałyśmy rozmowę, ponieważ doszłyśmy na krawędź wielkiego dołu. Na jego dnie leżał jakiś lśniący, biały kamień...
-Co to jest?-wychyliłam się za krawędź.
-Nie mam pojęcia... Sprawdźmy to-postawiła łapę na stromej ścianie.
-To jest bezpieczne?-zapytałam naśladując jej ruch.
-Raczej nie. Ale damy radę-uśmiechnęła się do mnie. W sumie, to lubię ją. Na trzy cztery zjechałyśmy na sam dół. Na środku krateru, jakby zamrożony w krysztale był jakiś dziwny wilk. Stałyśmy z Emmą i dość długo patrzyłyśmy na niego w milczeniu. Odezwałam się do niej szeptem dopiero wtedy, kiedy wilk w krysztale zwrócił swoje oczy na nas.
-Myślisz, że co to za jeden?-przybliżyłam się do wadery, a oko wilka podążyło za mną.
-Nie mam pojęcia... Co robimy?-odpowiedziała mi również szeptem.

<Emma? :3 Może być ciekawie xd>

Od Izaaka CD. Shy

Kiedy Shy spadała, serce podeszło mi do gardła. Pierwsze  parę godzin życia i przede wszystkim pracy, i już usmierciłbym swoją podopieczną. Schodząc po stromym zboczu w głowie już układałem plan, jak wyciągnąć waderę z tego cało. Liczby nad jej głową nie mówiły o jej śmierci. Tyle dobrze. Ale co z tego, skoro będzie poturbowana jak po przejściu huraganu.
- Shy już je... 
Nie było jej. Skała, na której przed chwilą wisiała była pusta. Zakląłem pod nosem i skoczylem w przepaść.
Re, skrzydła, błagam, niemalże krzyknąłem w myślach. 
Kiedy poczułem rwący ból nad przy łopatkach mogłem w spokoju zatrzymać się na chwilę w powietrzu i rozejrzeć. Warto było poświęcić dwie minuty, by zobaczyć szczelinę u podnóża szczytu. Nie zastanawiając się zanurkowałem w dół. Wylądowałem na zimnym kamieniu, a skrzydła od razu po zetknięciu łap z ziemią zamieniły się w złotawy pył, który niczym ciecz wsiąknął w podłoże. Odetchnąłem z ulgą, kiedy nie czułem już ciężaru na plecach. 
Ciemność jaskini była przytłaczająca. Im dłużej wpatrywałem się w ciemność tym wrażenie, że mnie pochłania rosło. Spojrzałem ostatni raz na szczelinę w stropie i postawiłem krok w ciemność. 
- Shy? - odezwałem się szeptem, jednak jedyne co usłyszałem to swoje echo.

<Shy? Chyba najkrótsze opowiadanie w moich dziejach...>