Patrzyłam jak odchodzi chyba nie widział większości moich uśmieszków. Jaka ślepotka!
-Veyron?- zapytałam.-A tak z innej beczki…
-A nie miałaś się obrazić na zawsze?- zapytał sarkastycznie. Zignorowałam to.
-Jak zamierzasz spędzić jutrzejszy dzień?
-No jeszcze nie wiem…- zdziwił się.
-To fajnie! Ja mam genialny pomysł!- powiedziałam mając pustkę w głowie.
-Masz szybkie zmiany nastroju… Zauważyłaś to?- zachichotałam.
-Nie no! Ty myślisz, że ja serio z tym obrażeniem się?- pokiwał głową.- Coś ty!
Już atmosfera zaczęła się ocieplać. Wcześniej to jakoś było tam nie przyjemnie… Dziwnie. Zaczęłam coś nucić nie wiedziałam dokładnie co, ale jakie to ma znaczenie? Zaczęłam podskakiwać z radości.
-Też masz wrażenie, że zawsze tu było pięknie, ale dopiero teraz to zauważyłeś?- zapytałam od tak.
Popatrzył na mnie. Spuścił wzrok na ziemię, podniósł na mnie i tak kilka razy. przygryzł wargę i zamyślił się.
-Wszystko oki?- zapytałam.
-Tak i tak.- powiedział zamyślony.
-A to drugie tak?- zapytałam.
-Na to twoje pierwsze pytanie.
-O! Jak miło. To chodź nie marudź.- pociągnęłam go za sobą.
Więc! Nareszcie dotarłam do jego domu. Wzięłam głęboki wdech i wydech.
-Do jutra.- powiedziałam stojąc i się nie ruszając.-Miłej nocy.
-Jasne dzięki. Tobie też.- zmieszał się.
Miałam taką podnietę jeszcze nie wiedziałam z czego. Zaczęłam się rechotać na cały głos. Trzęsłam się na trawie jak po dotknięci paralizatora.
-EJ wszystko ok?- zapytał uśmiechając się.
Kiwnęłam głową, a ten zaczął się śmiać i tarzać. Minęło chyba pół godziny zanim się ogarnęliśmy.
-Do jutra. Pod głazem się spotkamy.-powiedziałam przez łzy.
-Jasne!- odpowiedział entuzjastycznie.
Miałam MEGA głupi pomysł. Przeszłam do realizacji. Otarłam łzy. podeszłam do Veyrona i…cmoknęłam go w lewy policzek. Potem szybko odskoczyłam przypomniałam sobie o moim honorze i uciekłam szybko do swojej jaskini. Dopiero tam zaczęłam myśleć. Może nie zauważył?! Tego będę się trzymać. Zasnęłam z tą myślą.
Jak się obudziłam zauważyłam Veyrona patrzącego na mnie z uśmiechem na twarzy. Przestraszyłam się tak bardzo, że wznieciłam ogień.
-Przepraszam. Hej. Muszę coś zjeść więc idę zapolować. Ty tu zostań! Albo idź…- zaśmiałam się idiotycznie.
Wyszłam z jaskini. Powoli wróciłam z jedzeniem do jaskini. Spojrzałam na leżącego po środku basiora. Położyłam przed nim jedzenie i zaczęłam jeść. Wszystko dokładnie gryzłam kawałek po kawałku.
-To co idziemy?- zapytał jak zjadłam.
-Pewnie!- ucieszyłam się.- A gdzie?
-Nie wiem. Wczoraj mówiłaś, że masz świetny pomysł na dziś dzień.- Powiedział miło na mnie patrząc.
-Co masz na myśli? To nie ty! Ty tak się nie zachowujesz….-zasmuciłam się.
Prychnął. Usiadł obok mnie. Po chwili zaczął padać deszcz.
-No to mamy czas na gadanie.- powiedziałam.
-Mnóstwo.
-To co się stało wczoraj… Sorry głupi pomysł…- Pomyślałam „miłość czy nie miłość to głupie”.
Nie odezwał się. Siedzieliśmy i zapowiadało się, że będzie padać jeszcze przez cały dzień. Mnóstwo czasu do rozmów. widać było, że Veyron coś ode mnie chciał. Ja jednak starałam się powstrzymać prawdę o „miłośc"i którą go darzę. Jednak nie wytrzymałam i powiedziałam mu prawdę. ten nie wzruszony nawet się nie ruszył. cały czas myślał. Ja jak taka głupia wyznają mu miłość, a ten co?! Nico! Jednak ja też siedziałam i się nie ruszałam… W końcu się odezwał
<Miałam wenę! Przez chwilę potem było gorzej…>