niedziela, 8 marca 2015

Od Ceiviry CD. Losta

Niebo lśniło pięknymi gwiazdami. Ten widok mnie zahipnotyzował. Jasne punkty na sklepieniu odbijały się w moich oczach. Zapomniałam gdzie i z kim jestem. W ogóle nie potrafiłam w tamtej chwili nawet stwierdzić, czy świat wokół mnie istnieje. Pierwszy raz się tak poczułam. Nie wiedziałam, z jakiego powodu. Tarcza księżyca dumnie królowała nad wszystkim. Była jak najlepszy anioł stróż, także dla mnie. Zamknęłam oczy. Dałam się ponieść. Tysiące wspomnień rzuciło się w morderczą pogoń. Obrazy przenikały się wzajemnie. Nagle tą gonitwę myśli przerwał głos Losta:
- Cei, żyjesz? - zapytał.
- Tak, tak. Przepraszam, po prostu się zamyśliłam - odparłam.
Zostałam wyrwana z jakieś równoległej rzeczywistości. Przypomniałam sobie pytanie, jakie zadał mi jakiś czas temu basior. Pozostawiłam je bez odpowiedzi. Musiałam jednak to zmienić.
- Co do twojego pytania, to w sumie możemy siebie nawzajem tak określić. Ale uwierz mi, że te przygody, które przeżyliśmy to pikuś. Na Ziemi dzieją się o wiele straszniejsze rzeczy - powiedziałam.
- Rozumiem - próbował się uśmiechnąć.
- I chciałam ci podziękować, ale jednocześnie przeprosić. Gdyby nie ty, to siedzielibyśmy teraz pewnie w więzieniu. Ja jak głupia rzuciłam się do pomocy i co z tego mieliśmy? Kolejne kłopoty i ucieczkę... - rzekłam nieco zmieszana.
- Nie ma sprawy. Ważne, że jesteśmy cali - odparł ciepło.
Uśmiechnęłam się i powróciłam do oglądania nieboskłonu. Delikatny wiatr zaczął dmuchać mi w twarz. Było to dość miłe uczucie. Znów się rozmarzyłam i jak gdyby nigdy nic, zaczęłam śpiewać:

Najczystsze dźwięki wydobywały się z mojego pyska. Przeciągałam nuty z niebywałą łatwością. Nawet wysokie partie nie stanowiły dla mnie żadnego problemu. Śpiewałam z głębi serca, natchnięta emocjami i masą wspomnień. Nie miałam pojęcia, ile tak trwała, ale gdy skończyłam, pragnęłam zapaść się pod ziemię. Obok mnie siedział Lost i wpatrywał się we mnie przenikliwym wzrokiem. Spuściłam szybko łeb. Słowa uwięzły mi w gardle. Nie wiedziałam, jak się z tego wytłumaczyć. Nie chciałam, żeby mnie wyśmiał czy coś takiego.
- Przepraszam... - zdążyłam tylko wydukać.

<Lost?>

Od Hamony

Postanowiłam póść na polowanie. Szłam i szłam, aż w końcu znalazłam stado danieli. Podkradłam się i skoczyłam. Udało mi się zagryźć największego z jeleni. Posiliłam się i wyruszyłam dalej. Z braku lepszych pomysłów szłam prosto przed siebie myśląc o Mattcie. Pewnie mnie nie zechce, ale co tam... Nie potrzebuje koniecznie jego. Wtedy się z kimś zderzyłam. Upadłam tak jak ten ktosiek. 
-Sorry - powiedziałam i przyjrzałam się uważniej leżącemu. Był to basior.

<Basiorze? c: >

Od Diamond

Ach, jak te dzieciaki zajmują głowę. Naprawdę. Ostatnio zaszły wielkie zmiany w watasze, a ja jako ,,matka" nie miałam czasu się tym wszystkim zająć. Więc dzisiaj zdecydowałam:
- Mama robi sobie wakacje - powiedziałam do dzieci i Cobalta. - Zajmijcie się sobą, a ja zrobię sobie przerwę od domowych obowiązków. Jestem tym wszystkim przemęczona, więc należy mi się odpoczynek. Wyjdę wreszcie z tej jaskini, poznam trochę nowych osób, zabawię się i ogólnie rozerwę. To wy radźcie sobie sami, pa!
Po czym wyszłam z jaskini zostawiając resztę osłupiałą.No cóż, coś mogę przecież zrobić! Więc wyszłam sobie spokojnie, a teraz spokojnie spacerowałam po lesie. Miałam nadzieję, że kogoś poznam, bo nie znosiłam samotności. Nagle usłyszałam jakąś rozmowę. Poszłam w kierunku dźwięku, ujrzałam dwa żywo dyskutujące wilki. Nie widziałam ich jeszcze nigdy. Uznałam, że są chyba nowe tutaj... podeszłam do nich i spytałam:
- Hej! Ja jestem Diamond, a wy? - uśmiechnęłam się.

<Dwa miłe wilki? :) >

Od Moon - Opowiadanie pożegnalne

Wspiełam się na wzgórze i omiotłam smutnym spojrzeniem tereny watahy.
-Już nigdy tu nie wrócisz - pomyślałam. - Ale wolno ci się łamać. Nikt cię tu nie trzymał. Nawet Emma.
Właśnie, Emma. Zrobiło mi się smutno na myśl o niej. Nawet Hamona przestała być nagle taka zła. Ruszyłam w dół wzgórza. A im bardziej się oddalałam tym bardziej ciągnęło mnie spowrotem. Rzuciałam się biegiem. Kiedy byłam już na samym dole u stóp góry wytworzyłam kulę z wiązki księżycowego światła i zaczęłam w nią wchodzić. Kiedy zniknęłam w niej całkowicie pomyślałam, że teraz oto idę ku nowej przygodzie. A kto wie, może jeszcze kiedyś tutaj wrócę...
-Będę tesknić - szepnęłam, patrząc w stonę terenów Watahy Mrocznej Krwi...

<Moon odchodzi>