Na chwilę wadera zniknęła mi z oczu. Podszedłem do krawędzi wodospadu i spojrzałem w dół. Sanza już tam na mnie czekała.
- No skacz! Boisz się? - spytała zadziornie.
- Wcale się nie boję - odparłem i wskoczyłem do wody. Rozległ się ogromny plusk.
- Ejj! Coś już Ci mówiłam o chlapaniu na mnie! Nie lubię tego!- rzekła z udawanym oburzeniem.
- Ano tak "Po pierwsze nie chlap na mnie" - zacytowałem. - Ale zaraz po tym jak cię ochlapałem dostałem niespodziankę. - powiedziałem z zadowoleniem. - Więc może powinienem to robić częściej?
- Ani mi się wasz! W takim razie obiecuję ci, że kiedy jeszcze raz mnie ochlapiesz, to nie ręczę za siebie - rzekła twardo
- Czy to jest groźba? - spytałem
- Mmmm...takie małe ostrzeżenie.
- Więc sprawdźmy, na co Cię stać.
Zacząłem opryskiwać Sanzę wodą.
- No to teraz zobaczysz, na co mnie stać!
Wadera wyszczerzyła zęby i rzuciła się na mnie. Wydostałem się jakoś spod jej bezlitosnych "pazurów " i szybko zwiałem z wody.
- Hej, co z ciebie za mężczyzna! ? - krzyknęła złośliwie. Więc ona to wszystko bierze na poważnie? W takim razie ja też będę poważny. Nagle zatrzymałem się i odwróciłem. Wypiąłem dumnie pierś. Sanza zatrzymała się tuż przede mną.
- Możesz mówić co chcesz, ale honor jest dla mnie najważniejszy.
Sanza lekko zdziwiona nie wiedziała co ma powiedzieć, aż w końcu wydusiła coś z siebie.
- Nooo...ty zacząłeś pierwszy...a że masz taki dystans do siebie, to pomyślałam...
Ha, no to już wiem, jak się przed nią bronić i wcale nie musiałem kłamać.
- Oj San, nie myślałem, że można cię tak łatwo zdominować. - powiedziałem z lekką arogancją w głosie.
- Tyyy...jak możesz! Myślałam, że zawału dostanę, idiota! - wadera chciała już iść, już się odwróciła, ale zatrzymała się - Oj, byłabym zapomniała.
Nagle poczułem okropny ból twarzy. Wadera najwyraźniej dała mi z liścia, co wcale mnie nie zaskoczyło.
- To za ochlapanie mnie!
Sanza ruszyła przed siebie. Chyba znów przesadziłem i trzeba będzie coś zrobić, żeby się nie gniewała, tylko co? W oczy rzuciły mi się te kwiaty wiśni, rosnące nad wodospadem. Używając swoich mocy ( żywiołu ziemi ) splotłem z nich piękny wianek i przytwierdziłem do niego bladoróżowy, kryształowy kamyk, który znalazłem na dnie wodospadu. Pomyślałem, że będzie pasował do futra. Zacząłem iść tropem Sanzy. Znalazłem ją wieczorem. Byliśmy poza granicami watahy i było już zbyt późno na powrót do domu. Wadera świetnie sobie poradziła. Rozpaliła ogień, przyciągnęła sobie jakąś świerkową, dużą gałąź do spania i upolowała zająca. Kiedy mnie zauważyła, nic nie powiedziała, ignorowała mnie. Usiadłem obok niej.
- Hej,gniewasz się jeszcze?
Nic nie powiedziała.
- Nie chcę, żebyś się na mnie gniewała. Przepraszam,jeśli cię uraziłem i zprowokowałem. W ramach rekompensaty za moje idiotyczne zachowanie, chciałbym Ci to dać. - zaprezentowałem swój prezent.
- Naprawdę myślisz, że jestem podatna na prezenty? - rzuciła chłodno
- Nie, i bardzo dobrze, że nie jesteś. - odparłem
- Wcale nie gniewam się na ciebie, no może trochę. Raczej jestem zła na siebie. - zaczęła
- Co to znaczy?
- Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego wilka, który byłby w stanie mi się przeciwstawić, prowokować i być równie dobry w manipulacji jak ja. - powiedziała
- Daj spokój, tobie nikt nie dorówna w zadziorności. - odparłem trącając ją łokciem.
- Ty to masz fart. - rzekła - Twoja "śliczna buźka "znów wszystko załatwiła.
- A cóż ja na to poradzę. - zatrzepotałem rzęsami.
- A wracając do prezentów. .. - spojrzała na wianek - Jestem podatna na prezenty. Dawaj ten wianek!
Włożyłem jej go na głowę.
- I jak? Podoba ci się? Skoro jesteś panną, to powinnaś chodzić w wianku, nieprawdaż?
- Co racja to racja! Muszę przyznać, masz gust.
- Widzisz ja zawsze mam rację. Po prostu zwracam uwagę na drobne szczegóły. - rzekłem
Byłem zadowolony, ale nie tak jak zawsze. Czułem się inaczej, tak dziwnie. Tak jak nigdy dotąd.
< Sanza? Mam nadzieję, że spodoba ci się opko :) Chciałabym z tobą popisać na czacie, ale nigdy nie mogę na ciebie trafić :p >