Trafiłem do bardzo ciemnej celi. Nim paraliż minął położono mnie...a raczej rzucono mną i przypięto długim łańcuchem do ściany. Nie widziałem praktycznie nic, a ostatnie co słyszałem to trzask żelaznych drzwi. Nagle celę rozświetliło niewielkie światełko. To była mała świeca stojąca na brudnym stoliku. Ale...kto ją zapalił? Wstałem chwiejnie i podszedłem do tego stolika.
-Malik... - rozległ się donośny głos za mną.
Natychmiast się odwróciłem lecz nie zobaczyłem nic.
-Malik... - znów rozległ się ten głos tylko z drugiego końca celi
Podszedłem niepewnie w tamto miejsce.
-Malik... - tym razem głos był dużo głośniejszy
Znów odwróciłem się w stronę z której dobiegał. Tym razem zobaczyłem zakapturzonego wilka. Prawie zetknęliśmy się nosami. Odskoczyłem tyle na ile łańcuch mi pozwalał.
-Kim jesteś? - zapytałem niepewnie
-Nazywam się Shin, jestem więźniem tak jak ty Maliku - powiedział
-Z kąt znasz moje imię? - zapytałem
-Tamci cię tak nazywali - odparł
Podszedł do stolika i zapalił jaszcze trzy świece. Wtedy dopiero zobaczyłem jak on okropnie wyglądał. Miał na sobie cały w dziurach strój z kapturem który także był cały w dziurach. Miał wielką bliznę przechodzącą przez całą twarz. Jedno oko miał krwisto czerwone, a drugie białe.
Shin nagle uśmiechnął się przebiegle. Cofnąłem się lekko. On najwyraźniej to zauważył.
-Urodą nie grzeszę, ale nie musisz się mnie bać - powiedział z szyderczym uśmieszkiem - Wyglądasz na takiego który może mi pomóc - dodał po chwili.
-W czym mam ci pomagać? - zapytałem.
-A jak myślisz? Rozejrzyj się - odparł.
-W ucieczce... - wymamrotałem.
Kiwnął głową z tym swoim uśmieszkiem.
-Tylko jak? Tu moce nie działają - powiedziałem.
-Działają tylko są osłabione - powiedział.
Podniosłem mały kamień z ziemi i ścisnąłem go mocno. Skupiłem się lecz nic to nie dało.
-Nie działają... - powiedziałem.
Zostałem spoliczkowany.
-Skup się - warknął.
Skupiłem się bardziej niż zwykle. Po chwili kamień pokrył się szronem, a potem bardzo cięką warstwą lodu.
-Jutro jak dobrze pójdzie będziemy wolni - oznajmił.
Uśmiechnąłem się.
-Zaraz...nie trafiłem tu sam - powiedziałem.
-Daruj sobie - warknął.
-Nie! Nigdzie się bez niej nie ruszam - oznajmiłem.
-Ehh...zobaczymy co da się zrobić... - mruknął.
***
Następnego dnia mieliśmy już gotowy plan. Udało mi się zamrozić masze łańcuchy, a Shin je rozkruszył. Basior używając tych swoich zdolności wtapiania się w tło stanął obok drzwi. Czekaliśmy na strażnika. Kiedy ten się zjawił krzyknąłem. Ten otworzył drzwi, wbiegł do środka i poraził mnie słabym prądem. Wtedy Shin skoczył mu na grzbiet i wgryzł mu się w kark. Od razu zdechł. Zabraliśmy mu klucze i wyszliśmy zamykając celę. Szliśmy przez długi i kręty korytarz. Na samym jego końcu usłyszałem głos Goyavigi.
-Goyavige? - zawołałem.
-Malik? - odpowiedziała.
Jej głos dobiegał z przed ostatniej celi. Otworzyliśmy drzwi. Wszedłem do środka,a basior stał na czatach. Wadera również była przypięta łańcuchem. Niestety przy niej ta blokada mocy była silniejsza.
<Goyavige? =3>