środa, 27 sierpnia 2014

Od Splintera CD. Meastiti

Byłem cały zamoczony. Mokra grzywka zasłaniała mi chwilowo oczy. Po czym zanurzyłem się wciągając waderę ze sobą. Na dnie były muszle. Raki. Węgorze. I różne rodzaje ryb. Z dna zabrałem niebieską muszelkę w czerwone paski. Po czym wynurzyłem się. I już wychodziłem. Nagle słyszałem za sobą...
-Już wychodzisz? - spytała z przekrzywioną mordką.
-Dla mnie wystarczy - uśmiechnąłem się do niej. Wadera jeszcze zanurkowała a ja schowałem muszelke. Za chwile wadera rowniez wyszła. Ja otrzepałem się z wody. Jak zwykle moje futro napuszyło się, jak wystraszonej wiewiórce. 
-Fajną masz córkę - palnąłem coś, zagłuszając cisze i w tym samym czasie układałem futro i starałem się by wyleciała mi woda z uszów.

<Meastitia?>

Od Meastiti CD. Splintera

- Ok - zgodziłam się.
- Serio? To znaczy..., no tak - speszył się.
- Wyluzuj..., choć przedstawię ci moją córkę - zanim basior zdążył cokolwiek powiedzieć pociągnęłam go do mojej jaskini.
- Avem! Avem, gdzie jesteś? - gdy już ją znalazłam zaczęłam - Avem, to jest Splinter, będzie nas 'bronił' przed twoim ojcem. Splinter, to Avem, moja córka - Splinter spojrzał na mnie spode łba - wychodzimy na chwilkę... - dodałam i wyszłam z jaskini.
- Idziemy na plażę? - zaproponował basior.
- Dobra - zgodziłam się. Słońce miało się ku zachodowi. Fale delikatnie obijały się o skały, po czym spływaly powoli po piachu. Weszłam do wody i zanurzyłam się. Splinter podszedł, nie wiedząc co robię. Wyskoczyłam z wody i wciągnęłam go do niej.
- Ej! To nie jest śmieszne! - i wbrew swoim słowom zaczął się chichrać.

<Splinter?>

Od Splintera CD. Meastiti

Nie wiedziałem zbytnio co powiedzieć. Ale zaproponowałem pierwszą swą myśl.
-Wiesz... Jak chcesz to ci mogę pomóc... Nie mam i tak nic do roboty. -zaproponowałem.
-W czym dokładnie? - spytała szybko.
-No... Mogę obronić was w razie problemu... I ten...tego... - nie wiedziałem co dodać. Zrobiłem się lekko nieśmiały i pomasowałem się po karku.

<Measiti? Wybacz, wena kaput.>

Od Ili CD. Oroza

- Właśnie dlatego zawszę proszę, aby ktoś mnie słuchał... - uniosłam brwi. Lecieliśmy w dół. Było zupełnie ciemno.
- Oj tam, oj tam... - chrząknął Oroz.
Nagle zaczęło robić się nieco jaśniej. Światło od dołu rosło w siłę i rosło... Nagle spadliśmy ciężko na mokry klejący piach... coś trachnęło obok mnie.
- Oroz? - krzyknęłam zaniepokojona. Oślepiło mnie jaskrawe światło i... wrzaski tłumów? Rozgarnęłam srebrzyste, ubrudzone loki i zmrużyłam oczy. Zobaczyłam, że jesteśmy... na arenie? Podniosłam się obolała i potrząsnęłam głową, marząc, aby to był zły sen. Na trybunach obsiadywało pełno tygrysów najróżniejszych ras, byłam zdezorientowana. Wszyscy wrzeszczeli. Gdzie był Oroz? Co to miało znaczyć? Gdzie ja jestem?! Głowa mnie rozbolała. Najważniejsze: Znaleźć Oroza. Po chwili zobaczyłam go. Leżał na ziemi kilka metrów dalej.  Podbiegłam do niego i potrząsnęłam nim lekko.
- Oroz? Wszystko dobrze? - próbowałam przekrzyczeć tłum. Otworzył oczy i jęknął.
- Co jest?! - zaczął się rozglądać.
- Nic ci nie jest? - zagryzłam wargi.
- Łapa... - basior jęknął i spojrzał na swoją przednią lewą łapę. Nagle z megafonów rozległ się głos:
- UWAGA, UWAGA! TYM RAZEM DWÓJKA ŚMIAŁYCH WILKÓW BĘDZIE WALCZYŁA O ŻYCIE Z KRATATROGONEM!
O, na dodatek kratatrogony! Fajnie!

<Oroz? Te scenariusze to przez mą szaloną osobowość ;)>

Od Meastiti CD. Splintera

- Nic ci się nie stało? - podeszłam do basiora - nie sądziłam, że jestem aż tak gruba...
- Nie jesteś gruba... to znaczy, yyy... mam na imię Splinter - wyjąkał.
- Meastitia, miło mi - uśmiechnęłam się - kontynuujesz polowanie ze mną?
- Jasne - zgodził się. Upolowaliśmy sarnę i jelenia. Po posiłku basior zaproponował spacer, a ja się zgodziłam.
- Opowiesz mi coś o sobie? - spytał basior.
- Och..., nie ma o czym... - zamyśliłam się.
- Twoje życie nie może być nudniejsze od mojego... - jęknął basior.
- Ok, mam córkę i uciekam z nią przed jej ojcem, który chce ją zabić. To tak w skrócie - odparłam na jednym oddechu.
- Aż tak źle? - kiwnęłam.
- Chciałabym w końcu się ustatkować w jakiejś watasze i dożyć w niej spokojnej starości... - powiedziałam - jeżeli nie zrobię tego przez następne kilka miesięcy, będę musiała odejść i poszukać szczęścia gdzie indziej - dodałam szybko.

<Splinter?>

Od Oroza CD. Ili

Stworzyłem magiczną kulę. Rozświetliła pomieszczenie. 
- Patrz ile węgla! - krzyknąłem, nie zwracając uwagi na tygrysice stojącą przed nami. Skapnąłem się dopiero wtedy, gdy Ila pchnęła mnie łapą. 
- Czego?! - warknęła.
- Chcemy naszego węgla! - krzyknąłem rozkazująco.
- I ty chcesz mi rozkazywać? - zaśmiała się.
- Tak ja! - skoczyłem przed Ile. 
- Oroz, uspokój się - powiedziała.
Nie słuchałem jej. Szykowałem się do ataku. Ale gdy tylko postawiłem krok, podłoga pod nami zapadła się. Zaczęliśmy spadać w dół. 

<Ila?>

Od Splintera

Długo mnie nie widziano w watasze. Wolałem się ukrywać... nie powodziło mi się zbytnio... Jednak nie wiem, co mnie teraz podkusiło by wyjść z ukrycia... A no tak... zgłodniałem. Więc poszedłem na polowanie. Przy polowaniu musiałem na kogoś trafić... no musiałem... I to na dodatek waderę...
-Wybacz... - powiedziałem podnosząc się bo od uderzenia aż mnie odbiło.

<Jakaś wadera?>

Od Ili CD. Oroza

- Wow... niezły jesteś w te klocki. - pokiwałam głową z uznaniem.
- To co? Idziemy? - uśmiechnął się.
- Jasne! - odwzajemniłam uśmiech. Wkroczyliśmy niepewnie do ciemnego korytarza. Powiało chłodem, pochodnia zgasła, a drzwi za nami zatrzasnęły się z hukiem. Zaczęłam się rozglądać zdenerwowana po pomieszczeniu. Nic nie widziałam.
- Oroz...
- Tak? - powiedział, a jego głos był teraz głośniejszy - czyli był bliżej.
- To... to chyba pułapka! - zagryzłam wargi.
Nagle w powietrzu, gdzieś w górze rozległ się złowrogi śmiech...
- Zdecydowanie!

<Oroz? Naprawdę przepraszam, że tak długo czekałeś ;___;>

Od Deatha CD. Jinny

- Co taka wadera robi w miejscu takim jak to? - zagadnąłem.
- To znaczy? - Jinny zdziwiła się.
- Tu jest strasznie pusto. Nie powinnaś przebywać z innymi wilkami?
- Wiesz... jestem nowa i nie znam innych wilków... - wadera zamyśliła się. - A poza tym, ty tu przecież jesteś...
- Niby tak, ale większość wilków, wader i basiorów, traktuje mnie jak powietrze... - spuściłem wzrok.
- To znaczy "wdycha cię"? - wadera zaczęła się śmiać. Ja również się uśmiechnąłem.
- Nie... ignoruje... - powiedziałem półgębkiem.
- No, to ja nie jestem tą większością, bo cię widzę. - wadera spojrzała w niebo. Była całkiem sympatyczna.

<Jinny?>