czwartek, 7 stycznia 2016

Od Mounse CD. Jack'a

Okej, chociaż teraz nie żartował. Ta mgła wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony czułam adrenalinę, chęć przygody, walki. Z drugiej, strach, przerażenie, przeszył mnie dreszcz. Dość tego! Czyż nie jesteś wojownikiem, tak jak twój ojciec?! Rusz się i sprawdź co to! Czarna mgła zbliżała się do nas.
- Co robimy? - szepnęłam
- A skąd mam wiedzieć? Ja tam żadnej mocy nie mam specjalnej, jak to coś nas zaatakuje, to mogę cię najwyżej wspierać duchowo.
- To nie jest miejsce na żarty!- prychnęłam. 
Zrobiłam, krok do przodu. Mgła nagle owinęła się wokół mnie. Nie wiedziałam, co robić.
- Zostaw ją! - usłyszałam krzyk Jack'a który przeskoczył mnie lądując przed mgłą. Ale ona jakby nie zwracała na niego uwagi. Wyczułam coś w tej mgle. To była jakas postać, kryjąca się pod jej postacią.
- Kim jesteś?!- wrzasnęłam
Nagle z mgły uformowała się jakaś postać. Najpierw ukształcił się wilk, póżniej kruk, a na koniec piękna kobieta. Jack cofnął się i stanął obok mnie.
- Mogę być kimkolwiek, jeśli mi rozkażesz, jestem panią życia i śmierci , 4 żywiołów, myśli, uczuć, mroku i ciemności.
- A gdzie jest haczyk? - zapytał Jack
- Nie ma haczyka, jest warunek, ale najpierw muszę wiedzieć czy chcesz.
- Czego chcę? Jaki warunek? Dlaczego stanęłaś na mojej drodze? - te wszystkie pytania wirowały mi w głowie. Jack mierzył wzrokiem tą magiczną istotę. Wzrok kobiety skierował się na mojej szyi. Mój kryształowy amulet? Po co jej on?
- Od tego zależy twoja przyszłość, zaryzykujesz? - spytała. Nie miałam pojęcia co zrobić. Tak czy nie? Co teraz? 
- Trudno, bez ryzyka nie ma życia...- odparłam
- Mounse, przecież ty nie wiesz nawet, na co się piszesz. Nie rób tego. - Jego przenikliwe złote oczy patrzyły na mnie prosząco.
- Przykro mi, ale chcę wiedzieć o co w tym chodzi. Idziesz ze mną?- zapytałam
- A mam jakiś inny wybór? - odparł zrezygnowany.

<Jack?>

Od Dezessi CD. Luny

Stałam przez chwilkę w otępieniu. Czyli mam przed sobą kogoś kto mnie zabije jak go zdenerwuję. Chyba muszę to przetrawić. No więc...
'Okay... Jestem wkurzająca. Ona nie lubi denerwujących osób. Wszystko psuję, a ona ma problem do rozwikłania. Jestem leniwa, ale lubię tarapaty, a ona woli już nikogo zabić. Boję się o swoje życia, a ona jest poważnym zagrożeniem..... Pasujemy do siebie.'
- Okay... Więc może powinnaś łykać jakieś ziółka czy coś? One uspokajają. - wzruszyłam ramionami.
- Ziółka? - zaśmiała się cicho. - O tym nie myślałam.
- Wiem. Głupi pomysł, ale głupie pomysły często się sprawdzają. - spojrzałam na nią przyjaźnie.
- Nie chcę próbować narażając czyjeś życie. - podkreśliła.
- Oki. Więc po prostu medytuj gdy coś cię zdenerwuje. - uśmiechnęłam się.
- Przypomnę sobie jak będę przy czyimś gardle. - spojrzała na mnie sarkastycznie.
- Więc. Więc. Więc. - mówiłam w zadumie. - Więc doszłam do wniosku, że nie mam pomysłu.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Tak jakbym powiedziała jak ma na imię.
- Nie ważne. Nie jestem zdenerwowana więc...Puki co nie ma problemu.
- Powiadasz..?
- Powiadam. - potaknęła.
Pokiwałam głową i zrobiłam głupią minę która rozśmieszyła Lunę.
- Czyli masz trzy imiona! - powiedziałam z opóźnionym zapłonem.
- Boże! Nie! - zaśmiała się z niedowierzaniem.
Moja głupota ją rozśmiesza.
- Yir, Yag i Lona. To są trzy. - powiedziałam przekręcając imiona.
Zaśmiała się.
- Yin, Yang i Luna. To po pierwsze, a po drugie to Yin- Yang to moja rasa, a Luna to imię. - uśmiechnęła się.
- Aha! 
- No Dezekki... To był błąd nad błędami. - zachichotała.
- Wiem Lona. Już nie będę tak źle wymawiała twojej rasy. - zaśmiała się. - Miło, że mi powiedziałaś. Oceniam twoją szczerość. Jest miła. I pomogę ci w miarę możliwości.
Po tej deklaracji bez uprzedzenia przytuliłam Lunę mocno.

< Luna? Lona? Yir- Yag? >

Od Domena CD. Sanzy

Szarpała się strasznie. Musiałem się nieźle zmęczyć, żeby zaciągnąć ją do wody. Ale skoro tak bardzo nie chciała, zostawiłem ją na brzegu, a sam wskoczyłem do wody.
- Serio? Muszę się z tobą wygłupiać? - mruknęła.
- Nie musisz jeśli nie chcesz. - postanowiłem się trochę ogarnąć swoje zachowanie. Coś się w niej zmieniło, kiedy to powiedziałem. Chyba trochę ją zatkało. Przecież jak taki ktoś jak ja, czasem może nawet dziwny, mógłby tak nagle zmienić swój nastrój? - Wiem, wiem że czasem zachowuję się jak idiota chory na głowę, ale co ja poradzę? Widocznie taka już moja natura.
Wadera spuściła wzrok, chyba żebym nie zauważył jej lekkiego uśmiechu. Po chwili podniosła głowę.
- Muszę przyznać, że "trochę" mnie wkurzasz, ale nie jesteś taki zły. Może nawet cię...hmm...polubiłam. - powiedziała żartobliwie - A teraz może znajdziemy jakiś kompromis, bo ja nie mam zamiaru wejść do wody.
- Dobra. - wyszedłem z wody, otrząsając się - To co robimy?
- Po pierwsze, nie chlap na mnie, po drugie, to nie będzie nic ekstremalnego. 
Uniosłem brwi pytająco.
- Pokażę ci pewne miejsce, jedno z moich ulubionych, więc czuj się wyróżniony. - dumnie uniosła głowę. Zaśmiałem się.
- Dobrze, więc hmmm..- chrząknąłem, by udać gruby głos - Czuję się zaszczycony tym, iż podążę z panią do jednego z pani ulubionych miejsc. 
- Hej, hej ja jestem panną, nie żadną panią. - prychnęła - chodź już lepiej zanim się rozmyślę.

<Sanza ? Wymyśl coś, co zwali go z nóg default smiley :d Weny życzę ;) >