niedziela, 3 maja 2015
Od Sperrka CD. Ignis
Była taka tajemnicza, ale nie umiałem patrzeć jak cierpi. Jej ciepło przy mej piersi dawało mi otuchę chciałem przełożyć na nią te gojenie ran psychicznych więc przytulając ją dalej skupiłem się i zamknąłem oczy. Napiołem mięśnie nie robiąc jej krzywdy.
-Nie płacz… Jesteś zbyt cudowna by płakać.- spróbowałem ją pocieszyć i uspokoić.-Będzie dobrze jesteś tutaj. W watasze. W domu…
Wzdrygnęła się i ona tez odwzajemniła mój przytulas. Poczułem nową siłę. Muszę spróbować dla niej.
-Czy bardzo cie boli? W głowie…-zapytałem spokojnie i kojącym głosem.
-To takie straszne.-powiedziała przez łzy.
-Pujdziemy do mojej siostry razem coś poradzimy… i spokojnie. Nic jej nie powiem.-zaproponowałem(choć i tak bym to zrobił).
-Po co..? Nic nie poradzicie przeszłości nie zmienicie!-zaczeła szlochać głośniej.
Przytuliłem ją mocniej. Byłem bez radny. Tak jak w tedy gdy gineła moja matka. Ja umiem sobie z tym wspomnieniem poradzić bez najmniejszych emocji, ale ona?! Nie. Muszę iść do siostry może jak połączymy siły to damy radę.
-Wiesz jak spróbujemy zagoić twoją ranę razem to jest większ szansa na powodzenie tej… misji.
-Mogę pomyśleć? -zapytała próbując na darmo powstrzymać łzy.
-Masz tyle czasu ile tylko chcesz. –powiedziałem z troską i współczuciem.
-Jednak warto mieć kogoś… -zamyśliła się.
-Zawsze jak będę żyć będziesz kogoś miała. – powiedziałem dumnie.
Nie odezwała się. I tak potem poszliśmy nad jezioro i próbowałem ją rozweselić przy użyciu mocy i bez nich. Pojawiał się na chwilę nikły, ale przepiękny i wart zachodu uśmieszek. Nie wiem jak jej, ale mi się to podobało. Przebywanie z nią było czystą przyjemnością. Ona też się troszkę otworzyła. Bawiła się za mną w kotka i myszkę znikając i pojawiają się gdzieś indziej. Jej piękny bez cenny uśmiech jej pełne smutku i odwagi oczy, dawały siłę. Pokazała, że da się walczyć i być choć na chwilę szczęśliwym.
-Coś mnie zastanawia. –oznajmiła.
-Co to takiego? –ucieszyłem się.
-Bo… Czy ty przypadkiem nie miałeś w życiu jakiejś straty? Bo na razie nikogo nie znam kto nie doznał żadnej straty. Chyba że ty? -zapytała nie śmiało.
-Matkę straciłem. Na długi okres siostrę i ojciec chciał mnie zabić… To dla mnie pestka. Mogę o tym mówić bez emocji.-spojrzała na mnie zdziwiona.
-Nie przeżywasz tego? –zdziwiła się.
-Nie. Ja uleczyłem te rany. Nawet tak dobrze, że nigdy mnie nie ranią. To samo proponuję tobie. – zaczołem przerwany temat.
-No nie wiem. A powiesz jak to przebiega… -chyba znowu wróciła na sekundkę do wspomnień bo w oczach miała małe łzy.
-Eeem… nic nie odczujesz my będziemy siłować się z naszą mocą by przenieść ją na ciebie. We dwoje mamy zdwojoną siłę. A jak cię przytulę, a ty się uśmiechniesz to będę miał tyle energii i zapału, że mi się uda. –rozpaliłem w sobie nadzieję.
-Ooo! Ja już wiem… - pokręciła głową.
-Nie podejmuj decyzji bez namysłu! – przestraszyłem się jej decyzji. Ona była jednak spokojna z twarzą jak kamień.
-Pomyślałam i podjełam… o ostateczną… decyzje. –zaąkneła się.
-No więc słucham. – czekałem na werdykt mego życia.
<Ignis? Nie popełniaj błędu. Mogę Ci pomóc.>
Subskrybuj:
Posty (Atom)