piątek, 20 czerwca 2014

Od Mony CD. Kuraia Ricrossa

Nic nie odpowiedziałam. Stałam i patrzyłam na wilka, jakby był jakimś bogiem. Zewsząd wystawały mu pióra wojowniczych ptaków... jakieś bronie, shurikeny.
-H... hej... ja... ja jestem Mona. - zdobyłam się w końcu na odwagę. - A... a... ty?
Basior roześmiał się serdecznie.
-Przecież przed chwilą ci się przedstawiałem!
-No... fakt... wybacz... nie usłyszałam. Możesz powtórzyć jeszcze raz, proszę?
-Tak. Jestem Kurai Ricross, ale wystarczy Kurai.
-S... super. Jesteś bogiem? - zapytałam, ale po chwili pacnęłam się w czoło, bo zrozumiałam, że palnęłam totalne i niedorzeczne głupstwo. Wilk tylko się roześmiał.
-Nie. - odparł z uśmiechem, najwidoczniej rozbawiony moją niekompetencją. - Szukam tylko towarzysza, lub towarzyszki, bo samemu mi się nudzi. Nie znam jeszcze dość dobrze tej watahy, a chciałbym się z nią obeznać, więc... może chcesz się do mnie przyłączyć?
-JASNE! - wypaliłam, a rumieńce oblały moją twarz. - Ekhm... znaczy się... czemu nie? Skoro nalegasz...
Oboje wybuchliśmy gromkim śmiechem.

<Ricross? Wybacz za moją niekompetencję ;D>

Eyvry zostaje oddana do adopcji :(

Serio?! Te wilki tak szybko Wam się nudzą?!

Applejack zostaje oddana do adopcji :(

Wilk Applejack zostaje oddany do adopcji, gdyż jego właścicielka nie ma zamiaru dalej należeć do tej watahy. Mamy nadzieję, że ktoś szybko zdecyduje się ją adoptować :)

Od Mony CD. Nakomy

-Ee... ja... chcę z powrotem wrócić do mojej watahy! - próbowałam przekrzyczeć burzę. Podeszłam do wadery. - A ty nie masz swojej watahy?
Wadera pokręciła głową.
-Może zgodzicie się, abym dołączyła do waszej? - krzyknęła.
-Jasne, chodź! Zaprowadzę Cię. - podałam waderze łapę i ruszyłam wraz z nią do watahy. Było tak zimno, że prawie mdlałam.
-Ile jeszcze? - krzyknęła.
-Wytrzymaj jeszcze chwilę! - odparłam, walcząc z głośnymi grzmotami i błyskami. Ale w tym momencie poczułam, że ręka Nakomy puszcza moją i straciłam ją z oczu...

<Tum, dum, dum, dum... Nakoma? Złowroga muzyczka ;)>

Od Cyndi'ego CD. Grace

Byłem cały zszokowany. Jak w ogóle do tego doszło?! Co zrobiliśmy nie tak? Szum krystalicznie czystej, wzburzonej pianą wody strasznie mnie dekoncentrował. Powiał silny wiatr. Myśl... myśl, Cyndi, myśl... na pewno coś wykombinujesz! Tylko... co? Nagle z moich rozmyślań wyrwał mnie jakiś głos:
-Halo... Cyndi... wszystko dobrze?
Spojrzałem w bok. Przede mną stał jakiś człowiek. Dziewczyna. Miała długie, czarne, wijące się włosy, bladą cerę, delikatne piegi i ciemnoniebieskie, głębokie oczy...


Oczywiście wiedziałem, że to jest Grace, ale nigdy wcześniej nie widziałem jej w takiej formie. W ogóle nigdy nie widziałem dobrze człowieka... No, ale jest chyba jakiś sposób, aby nas odczarować.
-Ee... co? Jasne... - zająknąłem się, oczarowany jej "ludzką" urodą. - Masz jakiś pomysł? 
-Hmm... - zamyśliła się dziewczyna. - Może znowu przepłyniemy tym tunelem, co? Pamiętasz? Wtedy, kiedy przez niego przepływaliśmy... była tam taka magiczna... jakby "osłona" wytworzona z jakiejś brokatowej mazi. Z trudem się przez nią przedarliśmy. Spróbujemy?
-Jasne! - uradowałem się, że tak mądra wadera... tfu... człowiek mi towarzyszy. No, pozostawało mieć tylko nadzieję, że nam się uda, i że plan powiedzie. 
-Skaczemy do wody? - zapytała.
-Musimy. - odparłem.
-Dobra. Trzy... dwa... jeden...

<Gracie?>