- Cole jestem - przedstawiłem się niesfornie wlepiając wzrok w niebo. Obca wadera nie wydawała się byś zainteresowana moją osobą, więc kontynuowałem: - To dziwne, nie sądzisz? Wiele wilków, powiedziałbym nawet, zdecydowana większość, podczas deszczu woli siedzieć w jaskiniach, bo mokro, bo błoto, bo nic nie widać, bo nie można nic robić... a jednak ta pogoda ma w sobie „to coś”. Stanie na deszczu, wdychanie tego świeżego, wilgotnego powietrza i wsłuchiwanie się w szum wody, kiedy odbija się od skał, oraz ziemi, spływa po drzewach, sprawiając, że przyroda ożywa od nowa. Czuć ten klimacik. No i przede wszystkim, widoczki...
- Zawsze tyle gadasz? - Zaśmiała się w końcu nieznajoma.
- Staram się podtrzymać rozmowę - wyszczerzyłem figlarnie zęby. Nagle wadera zniknęła. Tak po prostu. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Puff i jej nie było. Otworzyłem oczy ze zdziwienia. Nagle usłyszałem cichy śmiech przy prawym uchu. Natychmiast zwróciłem wzrok w tamtą stronę. Stała sobie jak gdyby nigdy nic i machała przemokniętym ogonem. Zupełnie, jakby w tajemniczy sposób opanowała do perfekcji sztukę teleportacji.
- Jak ty to zrobiłaś? - Wyszeptałem zafascynowany.
- Prawdziwy magik nigdy nie zdradza swoich tajemnic - uśmiechnęła się enigmatycznie.
- Magik? - Uniosłem brew i odwzajemniłem się chytrym uśmieszkiem. Wadera chyba dopiero za chwilę miała dowiedzieć się o co mi chodzi. Powoli uniosłem łapę, a spod wody zaczęła wydobywać się rozszczepiona, ciemnobrązowa, mulista masa.
- Nie, przestań! Nie lubię błota! - Cofnęła się lekko, na co ja zaśmiałem się dla żartu, w jak jakiś Hrabia Drakula z Wilczej Opery i po woli zacząłem przesuwać w powietrzu muł i piasek z dna zbiornika wodnego.
- A więc tak się bawimy? - Wilczyca zaśmiała się triumfalnie, błyskawicznie wymijając smukłym ciałem wiszące w powietrzu błoto i rzuciła się na mnie. I o to ja, wielki, niesamowicie utalentowany, super skromny władca ziemi zostałem wciśnięty pod taflę jeziorka przez płeć piękną, której imienia nawet nie zdążyłem poznać.
<Alyanne? (͡° ͜ʖ ͡°)>