poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Cole'a CD. Alyanne

 - Cole jestem - przedstawiłem się niesfornie wlepiając wzrok w niebo. Obca wadera nie wydawała się byś zainteresowana moją osobą, więc kontynuowałem: - To dziwne, nie sądzisz? Wiele wilków, powiedziałbym nawet, zdecydowana większość, podczas deszczu woli siedzieć w jaskiniach, bo mokro, bo błoto, bo nic nie widać, bo nie można nic robić... a jednak ta pogoda ma w sobie „to coś”. Stanie na deszczu, wdychanie tego świeżego, wilgotnego powietrza i wsłuchiwanie się w szum wody, kiedy odbija się od skał, oraz ziemi, spływa po drzewach, sprawiając, że przyroda ożywa od nowa. Czuć ten klimacik. No i przede wszystkim, widoczki...
 - Zawsze tyle gadasz? - Zaśmiała się w końcu nieznajoma.
 - Staram się podtrzymać rozmowę - wyszczerzyłem figlarnie zęby. Nagle wadera zniknęła. Tak po prostu. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Puff i jej nie było. Otworzyłem oczy ze zdziwienia. Nagle usłyszałem cichy śmiech przy prawym uchu. Natychmiast zwróciłem wzrok w tamtą stronę. Stała sobie jak gdyby nigdy nic i machała przemokniętym ogonem. Zupełnie, jakby w tajemniczy sposób opanowała do perfekcji sztukę teleportacji.
 - Jak ty to zrobiłaś? - Wyszeptałem zafascynowany.
 - Prawdziwy magik nigdy nie zdradza swoich tajemnic - uśmiechnęła się enigmatycznie.
 - Magik? - Uniosłem brew i odwzajemniłem się chytrym uśmieszkiem. Wadera chyba dopiero za chwilę miała dowiedzieć się o co mi chodzi. Powoli uniosłem łapę, a spod wody zaczęła wydobywać się rozszczepiona, ciemnobrązowa, mulista masa.
 - Nie, przestań! Nie lubię błota! - Cofnęła się lekko, na co ja zaśmiałem się dla żartu, w jak jakiś Hrabia Drakula z Wilczej Opery i po woli zacząłem przesuwać w powietrzu muł i piasek z dna zbiornika wodnego.
 - A więc tak się bawimy? - Wilczyca zaśmiała się triumfalnie, błyskawicznie wymijając smukłym ciałem wiszące w powietrzu błoto i rzuciła się na mnie. I o to ja, wielki, niesamowicie utalentowany, super skromny władca ziemi zostałem wciśnięty pod taflę jeziorka przez płeć piękną, której imienia nawet nie zdążyłem poznać.

<Alyanne? (͡° ͜ʖ ͡°)>

Od Alyanne

Znowu padał deszcz. Uwielbiam, kiedy krople wody tak rozpryskują się na wszystkie strony, kiedy zderzą się z liśćmi. Nie przeszkadza mi nawet mokre futro. Zawsze mnie zastanawia jak czują się krople spadające z nieba. Są radosne, pełne entuzjazmu, czy raczej przerażone i sparaliżowane, kiedy ziemia przybliża się coraz bardziej? Mokra, lepka, gęsta masa. Błoto. Największy minus deszczu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu kałuży, która pozwoliłaby umyć mi w swojej wodzie łapy. Jak na złość wszędzie błoto. Brązowe, lepkie. Oblepiało źdźbła trawy ciągnąc je coraz bardziej ku ziemi. Okropne. Wzdrygnęłam się mimowolnie przerażona wizją błota przygniatającego mnie do ziemi. Pokręciłam głową odganiając okropny obraz i poszłam dalej. Tutaj padało mniej. Drzewa zatrzymywały większość kropel, nie pozwalając im zatonąć w tej mazi. To na prawdę miłe z ich strony. Wreszcie trafiłam do jakiegoś jeziorka. Tafla wody co chwila załamywała się pod naporem kolejnych kropel deszczu. Z ulgą weszłam do niej aż po zgięcia łap i zaczęłam powoli i starannie zmywać z nich błoto.
 - Musisz być wielką fanką wody, skoro nawet podczas deszczu siedzisz w jeziorze - zignorowałam głos dobiegający zza moich pleców. Chyba należał do jakiegoś basiora. Nic mu do tego, co robię. Po chwili jednak usłyszałam plusk i stanął obok mnie.
 - W sumie to chyba już wiem dlaczego tu stoisz. Stąd są o wiele ładniejsze widoki na chmury - mimowolnie popatrzyłam w górę i wzruszyłam ramionami. Akurat deszczowe chmury nie podobały mi się aż tak jak sam deszcz.
-W ogóle to jestem...

<Jakiś basior? xD>

Od Grace

O nie. Bardzo mi się to nie podobało. Co on sobie w ogóle myślał?! "Zostałaś betą, bo MOŻE będziesz bardziej odpowiedzialna..." PFF. Definitywnie, kiedyś go zatłukę. Wyższe stanowisko fajnie i w ogóle, no ale obowiązki też dochodzą. Poza tym ten tekst o odpowiedzialności... Pff. Wcale nie jestem mało odpowiedzialna. Po prostu niektórzy są bardziej odpowiedzialni niż ja. Pff. Cyndi ostatnio mówił, że za dużo prycham. PFF. Nikt mi tego nie zabroni, zwłaszcza wtedy, kiedy najchętniej wszystko komentowałabym prychnięciem. Nowe wilki w watasze, przywitać, uśmiechnąć się, oprowadzić, a niech alfa leży i mu brzuch rośnie. PFF. No dobra. Może mu nie rośnie, bo ma cholernie dobry metabolizm, ale sam by się ruszył. Ostatnio ciągle się tylko w biegu mijam z osobami, z którymi chciałabym porozmawiać dłużej. Cei czy Serine'a w ogóle nie widziałam już strasznie dawno. Pewnie się gdzieś zaszyli i cieszą się sobą... Nikt się nie drze im rano nad uchem z podejrzanie dobrym humorem, że mają iść skontrolować, co się dzieje na granicach watahy. Pff. Moja wewnętrzna optymistka w tej chwili została zakopana żywcem przez szczerzący się pesymizm. Świetnie. 
 Warknęłam na motyla, który usiadł mi na nosie i wydawał się świetnie bawić. 
 - Coś dzisiaj nie masz humoru, moja droga - lekko uśmiechnęłam się, słysząc jego głos. Cyndi zawsze działał zbawczo na... w sumie to na wszystko.
 - Zapytaj Veyrona dlaczego - westchnęłam i odgoniłam motyla.
 - Nie cieszysz się z awansu? Minie czas największego napływu nowych i będziesz mogła dalej krzyczeć na potwory - zaśmiał się. Pff. Pewnie obaj się zgadali.
 - On mi dał ten awans tylko dlatego, że mam być "bardziej odpowiedzialna" - prychnęłam i ze złością odrzuciłam włosy wpadające mi do oczu. Cyndi pokręcił głową z uśmiechem.
 - Myślę, że kierowało nim coś jeszcze. Raczej nie powierzałby tak ważnego stanowiska komuś, kto ma się nauczyć odpowiedzialności. I mówiłem - nie prychaj na mnie - prychnęłam. Znowu pokręcił głową.
 - Chcesz się doigrać? - niebezpieczny błysk w oku. Nareszcie.
 - Może - wystawiłam mu język.
 - Grace...
 - Cyndi...
 - ...
 - ...
 - ...
Znowu prychnęłam, tym razem z uśmiechem.
 - Sama się prosiłaś...

<Cyndi? xD>

Nowa wadera: Alyanne