-Ignis..? Ty serjo lubisz być zawsze sama? Nie chcesz mieć znajomych? Ja nie chcę być sam lubię cię wię sobie nie pujdę!- powiedziałem czując coś dziwnego.
-Nie musisz. Łaski bez.- powiedziała sucho.
-Nie odstraszysz mnie.- powiedziałem.
-Zakłąd?- zasmuciłą się.
Przygotowałem się i zmieniłem się w ducha.
-Nie uznaję hazardu.- wymigałem się.
Prychneła.
-Nie chcesz mnie widzieć? Słyszeć?- zapytałem się.
-Nie.- powiedziałą stanowczo.
-Tak się stanie.- zauwarzyłąm jak jej oczy zaczynają się „pocić”.-Będę na drzewie.
Podfrunołem na jedną z gałęzi. Trochę mi się nudziło więc zaczołem gadać ze sobą w myślach:
-Hej.
-Hej.
-Co tam u ciebie słychać?
- A nic wiszę sobie na drzewie, bo moja ulubiona wadera nie ma nastroju... A u ciebie?
-Ehh... To samo!
-No popatrz!
-Śmieszne nie?
-No masakrycznie.
-Chyba do niej zejdę i jej powiem prawdę...
-Cicho bądż! Po co ja z tobą wogule gadałem?!
-Pa...
-Nara.
Siedziałem sobie chyba pół godziny na tej głupiej gałęzi. Więcej już nie wytrzymam! Zeszłem wolno.
-Przepraszam cię!- zaczołem cicho.-Nie dam rady dłurzej! Muszę słuchać lub mówić!
-Pogadaj ze sobą- zdziwiła się.- ciekawe zajęcie.
-No gadałem, ale kazałem mu się zamknąć. Strasznie wkurzający gość. On chyba ma ADHD!- zaśmiała się, razem ze mną.
Patrzyłem na jej twarz i chyba się zakochałem, w jej enigmatycznej postaci, w jej uśmiechu i wytrzymałości. Tylko jak jej to powiedzieć... ja nie lubię nic ukrywać!
-Hej... Ignis?
-Co?- już miała przyjemniejszy głos.
-No ja ten... Mam... Chcę... Ja...- jąkałem się.- Ty... pomyślałem. Kórczę!- popatrzyła się na mnie.-Zakochałem się w tobie...
-Eeeeeeee.....- gały jej wyleciały z orbit.
Usłyszeliśmy straszmy chuk! To Był.....!
<Dramaturgia jest? Zaskoczysz mnie?>