poniedziałek, 27 października 2014

Od Veyrona CD. Dilaj

- Och... to nie wielka różnica. - uśmiechnąłem się do wadery. - Powiedz mi, Dilaj... nie zmęczyłaś się po tym biegu?
- Ech... to było dla mnie zbyt wolne tempo. - Dilaj wyszczerzyła zęby. Zapadła chwila ciszy. Zacząłem się zastanawiać co by jej tu powiedzieć.
- W takim razie... - urwałem na chwilę, po czym pacnąłem ją w głowę i krzyknąłem: - Gonisz!
 Zerwałem się na równe nogi i zacząłem uciekać, a wilczyca pobiegła za mną. Gnałem z uśmiechem przez las, czując, jak wiatr wplątuje się w moją sierść. Zbiegłem z pobocza, a wadera za mną. Wbiegliśmy na plażę. Już miałem jej uciec, gdy potknąłem się, a Dilaj wpadła na mnie. Razem poturlaliśmy się ze śmiechem po wilgotnym piasku. W końcu zatrzymaliśmy się.
- Faktycznie szybko biegasz... - wyszczerzyłem zęby i odetchnąłem z ulgą czekając na odpowiedź wadery.

<Dilaj? Wybacz, że takie krótkie ;___;>

Od Dilaj

Ciągłe ucieczki to coś, co mnie podnieca. Po tym krótkim odpoczynku ruszyłam szybkim biegiem przez góry, aż do wielkiego jeziora gdzie bawiła się wataha wilków. Na szczęście byłam na tyle daleko, by zdążyć zniknąć w lesie i zbyt, blisko, bo ktoś mógł na mnie zwrócić uwagę, a skąd ja mam wiedzieć, jakie mają zamiary. Zniżyłam głowę, by móc się napić. Wychłeptałam trochę wody i pognałam okrężną drogą w stronę wulkanu, a przynajmniej tak sądzę, że to wulkan. Dość szybko znalazłam się przy rzekach lawy Zauważyłam samotnego wilka leżącego na wulkanicznej skale. Jakby był nieprzytomny czy coś. Podeszłam bliżej. Szturchnęłam go najpierw łapą, a potem pyskiem. Teraz przydałaby się moc uzdrawiania nazwany przez moją poprzednią watahę. Moonlight howl. Spojrzałam w niebo, dostrzegłam tą małą złotą gwiazdkę zawsze czuwającą nade mną. Zawyłam wprost do niej. Moje modły się spełniły otoczyła mnie biaława aura, w której połyskiwała moja sierść. Dotknęłam łapą jego serca i zawyłam ponownie. Basior sądząc po posturze i wyglądzie ocknął się i naskoczył na mnie. Cofnęłam się pośpiesznie.
-Spokojnie nie jestem potworem. – Odparłam, gdy ten warknął złowieszczo. – Tylko cię uzdrowiłam, co kol wiek ci się stało.
-Kim jesteś?
-Jestem Dilaj Wilk Księżycowy. Beze mnie nie byłoby pełni.
-Jestem Veyron, co robisz na terenie Watahy Mrocznej Krwi?
-Chcę dołączyć i zacząć normalnie żyć, jak wilk.
-Oh, doprawdy?
-Udowodnić ci moją boskość?
-Zaśpiewaj.
-Morderczo? Czy Pięknie?
-Pytanie… Jasne, że pięknie, a jak ma śpiewać taka śliczna wadera.
-To będzie w Staro – wilczym języku. – Zaczęłam śpiewać

Themio, mised themio
Tey lai kohm wih mey
Tey don go no
Themio, mised the, mised the, mised themio
They lai kohm wih mey
Tey don go no.

-I jak?
-Chodź do Alfy, na pewno znajdzie się dla ciebie miejsce.
-Mi wystarczy tylko Las. – Pobiegłam za Veyronem. Wprowadził mnie do kompleksu jaskiń i przebiegł przez labirynt korytarzy każąc mi tu czekać. Przyprowadził Alfę.
-Kim jesteś i w jakich zamiarach tu przybiegłaś? – Usłyszałam donośny głos tego wielkiego wilka.
-Jestem Dilaj wygnaniec rodziny samotnych wilków, przybiegłam w pokojowych zamiarach. Chciałabym należeć do waszej watahy.
-W, jakiej postaci?
-W postaci bogini Muzyki i Zakochanych dusz.
-Skąd pochodzisz?
-Pochodzę z Doliny Złotych Wód.
-Czy przysięgasz chronić watahy za wszelką cenę? Nawet życia.
-Przysięgam.
-Witaj w watasze Dilaj. – Jego ton zmienił się na ojcowski. Mrugnęłam, Lekko skinęłam głową.
-Veyron oprowadź ją. – Odszedł plątaniną korytarzy.
-Kurczę gładko poszło. – Oznajmił. – Za mną. – Pobiegłam za nim (był to bieg zdecydowanie zbyt wolny jak dla mnie). Przysiedliśmy na Skale Gdzieś nad wielkim jeziorem. Odwróciłam się w jego stronę, patrzył się na mnie, więc odwrócił głowę z zażenowaniem. Był niczego sobie, kolejny, w którym się zakocham, a i tak nie będę miała szans.
-Ile masz lat? – Zapytałam
-dwa i pół, a ty?
-dwa i jeden miesiąc

<Veyron?>

Nowa wadera! ~ Dilaj

Od Aventy'ego CD. Moon

- Tak. Dlaczego pytasz? - odparłem. Wadera zamyśliła się na chwilę... można było jedynie usłyszeć jej oddech i bicie serca.
- Aa... tak jakoś po prostu... no. - wzruszyła ramionami patrząc gdzieś w dal.
- Często tak masz? - zagadnąłem po chwili rozkojarzoną waderę. Nagle jakby otrząsnęła się z transu machając głową.
- Yyy... ale co? Możesz powtórzyć? - zamrugała oczami wlepiając we mnie swój wzrok.
- Czy często jesteś taka zamyślona... - zacząłem.
- Co...? Yyy... nie... tylko teraz. Dzisiaj. Dzisiaj jest jakoś tak dziwnie sennie. - westchnęła Moon.
- To może opowiesz mi coś o sobie? - zapytałem, czekając na odpowiedź wadery.

<Moon? Wredna ja xD>