Dogoniłem Ecclesię i zadyszany powiedziałem:
-Musimy się gdzieś schować! - przerwałem biorąc szybki wdech. - Nie spodziewałam się tego...
Wadera nie wiedziała o co mi chodzi ale gdy skręciłem w prawo, pobiegła za mną. Dotarliśmy do wielkich skał i pociągnąłem Ecclesię za łapę aby schowała się obok mnie.
-Matt... Kto nas goni...?
-Prawdopodobnie wilk czterech żywiołów... - spojrzałem na nią z powagą.
-A gdzie jest ten płomienny wilk?- zapytała rozglądając się po niebie.
-Pewnie odleciał... - prychnąłem - mogłem się domyślić...- spojrzałem na jej zmartwioną twarz -Spokojnie, nie pozwolę aby coś ci się stało - wychyliłem się zza skały aby zobaczyć czy zgubiliśmy wilka.
Zobaczyłem, że biegnie w tym kierunku.
-Choćby nie wiem co, proszę nie wychodź zza rej skały - powiedziałem z powagą.
Użyłem resztkę swojej mocy i zebrałem energię życiową z ziemi i roślin. Wilk zobaczywszy mnie zaczął biec szybciej.
Uśmiechnąłem się szyderczo po czym zrobiłem krok w tył aby potem wyskoczyć naprzód. Poczułem przypływającą furię. Wiedziałem, że demon się we mnie obudził, nie było już odwrotu...
<Ecclesia :)>