piątek, 8 maja 2015

Od Cole'a CD. Blair

- Oj... cuś dziś nie w humorze, co stary? - nieznajoma trąciła mnie łokciem.
- Ta... - mruknąłem pod nosem nie do końca wiedząc w jaki sposób mam się odezwać.
- Powiesz mi co się stało? - zapytała wadera.
- W zasadzie, to nic. Mam po prostu gorszy dzień. - westchnąłem.
- Och, nikt przecież nie ma złego dnia bez powodu! Zawsze jakiś musi być. - Wadera usiadła na powalonym pniu drzewa. Uczyniłem to samo.
- Masz rację. - uśmiechnąłem się pod nosem.
- To przestań się tak dąsać. Może masz jakiś pomysł, żeby się rozerwać? Hm? - zaśmiała się.
- Czemu nie? Ale muszę się zastanowić. Hej... A może ty masz jakiś pomysł? - zapytałem z zaciekawieniem.

< Blair? Cała wena poszła w tacę ;-; >

Od Whitesa

 Kiedy szedłem przez las zobaczyłem puste drzewo od razu do niego pobiegłem. Zobaczyłem tam małego ptaszka, który był strasznie wystraszony
-Co się stało? - spytałem, ale on tylko ćwierknął i się skulił. Chciałem go zabrać gdy nagle usłyszałem kroki... oczywiście zaczął padać śnieg i nic nie widziałem. Kroki były coraz głośniejsze więc zabrałem ptaszka i zacząłem uciekać. Choć trudno mi było biec nie wiedząc kto mnie goni to i tak uciekałem. Nagle mój kryształ zaczął mocno świecić. 
-Ale on świeci w nagłych wypadkach - powiedziałem. Nagle przede mną pojawiły się wrota, które się otworzyły a tam ujrzałem pełno wilków. Dziwne dla mnie było że wilki sobie paradują gdy na zewnątrz grasuje potwór... o ile to jest potwór. Nagle podchodzi do mnie jeden z wilków i mówi: 
- Co cię tu sprowadza? - spytał wilk. - Nie wiem... uciekałem przed czymś i nagle widzę wrota i inne wilki. - powiedziałem. - No choć do środka - powiedział wilk. Kiedy wszedłem byłem strasznie zdezorientowany i nagle słyszę - BOOM!!! - odwracam się a tu małe wilczki się bawią fajerwerkami. Nieznajomy wilk oprowadził mnie po całej okolicy i zaprowadził mnie do jakieś nory i powiedział że to moja. Położyłem się spać ale nie mogłem zasnąć wyszedłem się przewietrzyć. Potem wróciłem i zasnąłem. Następnego dnia kiedy się obudziłem wyszedłem z nory i widzę... zniszczoną okolicę normalnie jakby przeszła by tu trąba powietrzna.zacząłem szukać jakiś żywych wilków ale nikogo nie było jakby się rozpłynęli w powietrzu. Nagle kogoś słyszę. Szybko biegnę i widzę jednego wilka który nie ma żadnych obrażeń. On do mnie mówi.
-Wiesz co tu się stało? - spytał mnie ocalały wilk. 
-Nie - odpowiedziałem.

Ciąg dalszy nastąpi...

Od Serine'a CD. Ceiviry

Nie miał pojęcia, jak bardzo ją rani. Oczywiście mowa o Ceivirze, waderze, która mimo wszystko polubiła, a później pokochała go  takiego, jakim był, I mimo wszystko... nie przestała. 
Jak więc czuł się Serine? 
Sam on nie wiedział. 
Jego podświadomość uwięziono w klatce i zastąpiono inną, uczucia wyplewiono, a ciało... ciało zostawiono. Całkiem samo. 

Stał na korytarzu wsłuchując się mówiącą do kogoś Chance. Jej głos był zdarty od ciągłych krzyków. Zza drzwi brzmiała jak stara alkoholiczka próbująca mówić pod wodą.
Serine odważył się odejść dwa kroki od drewnianych płyt. Niektórzy ryzykują życie ratując damy w opałach, a inni oddalają się od swojej Pani. 
Wysłuchał się w melodię dochodzącą z każdej strony. Gdzie się nie ruszył, tam ją słyszał; jakby po raz kolejny czyjś głos chciał utopić go w nutach. 
Drzwi otworzyły się z głuchym skrzypem, a dopiero po chwili basior zrozumiał, że był to głos beżowej wadery.
- No, no, no... Dlaczego to odszedłeś? Czyżby były ważniejsze sprawy od chronienia mnie?
- Ta piosenka... - spojrzał w jej kierunku z pustym spojrzeniem, w którym krył się jednak prawdziwy on. 
- Och... Podoba ci się? - spytała z udawaną czułością, której nie mógł rozpoznać. 
Zawahał się. Otworzył pysk, jednak nie wydobył się z niego żaden dźwięk. W końcu tylko kiwnął głową.
Chance jednym ruchem wyciągnęła łapę i pazurami zaorała pysk basiora. 
- Jak śmiesz! - krzyknęła. - Jesteś mój, jesteś moją własnością, więc jak... - drżąc, wzieła głęboki wdech nosem. - Myślałam, ze do tego nie dojdzie. Myliłam się. - mówiła chodząc wokół wilka. 
Przybliżyła swój wąski pysk do już zagojonej rany - teraz na jego wardze były trzy białe kreski, jakby narysowane kredą. 
- Tak ci zbrzydzę Ceivirę, że szybko o niej zapomnisz. Wszystko, co z nią związane, zniknie... - wyszeptała mu do ucha i odeszła na krok z zadowoleniem na pysku.  
Nie miał pojęcia, o czym mówiła wadera. Kiedy o czymś myślał, zaraz o tym zapominał.  Myśli przemijały tak szybko, jak przychodziły. 
Serine i Chance szli korytarzem mijając rytmicznie wstawione drzwi. Miejsce zdawało się nie kończyć, jednak szybko znaleźli się na głównym balkonie. Po zobaczeniu ruin kolumn i popękanych balustrad wspomnienia uderzyły w niego z ogromną siłą. Ale co z tego, skoro już mu gdzieś wypadły. 
Ale muzyka. 
Była jedynym źródłem tylko tych wspomnień. Zaatakowały go, i co najlepsze, Chance nie mogła nad nimi zapanować. 
Ogarnęła ją panika. Niekontrolowane drgawki, a do tego zaczęła dochodzić wściekłość.
- Więc, co zamierzasz z nim zrobić? 
Z cienie kolumn wyłonił się czarny basior. W ognistych oczach widać było ogniki rozbawienia. Ruszył powolnym krokiem w ich stronę nie spuszczając wzroku z jego Pani. Raz tylko zerknął na jego szmaragdowe futro, jakby widział go pierwszy raz. 
- Czego chcesz? – warknęła Chance. 
- Porozmawiać – uśmiechnął się. 
Chciał ją zagadać. Odwrócić uwagę… Nie docierało jeszcze do niego, ale czarny basior chciał mu pomóc. 
Dlaczego tak myślał? 
Wszystko przerwała kojąca muzyka. Wypełniała uszy Serine`a i nie chciała opuścić. 

<Czeeei? >