piątek, 28 listopada 2014

Od Serine'a CD. Ceiviry

Nie chciałem, aby wadera wyszła. Złapałem więc ją za ramię.
- Cei, czekaj, proszę. 
Zatrzymała się. Obróciła i spojrzała oczy. 
- Powiem ci - powiedziałem spokojnie. Wadera uśmiechnęła się. - Ale n- nie teraz - spuściłem głowę i wybiegłem z pomieszczenia. Wyleciałem z zamku lecąc na pobliską wysepkę. Wylądowałem na wysokiej, zielonej trawie. Usiadłem garbiąc grzbiet. Zagryzłem wargi. Przez chwilę chciałem zniknąć. Pozbyć się tego wszystkiego. Zapomnieć o tym, co zrobiłem Whiteowi. Nie wiem czy się cieszyć, czy czuć się jak morderca. 
- Co ja zrobiłem? - spytałem się sam siebie ukrywając pysk w łapach. 
Czułem na sobie wzrok wadery. Musiała mnie obserwować. Niestety po tym wszystkim nie mogę spojrzeć na nią uśmiechając się. Nie mogę udawać, że nic się nie stało. Nie mogę.
Obudził mnie lekki, zimny podmuch wiatru. Wstałem i rozciągnąłem skrzydła przed lotem. Obróciłem się i wzbiłem w powietrze. Zimna woda delikatnie dotykała moje łapy, a zimny wiatr wiał w pysk. Wylądowałem w miejscu gdzie leżał biały basior. Od razu przed oczami ukazał się ten obraz. Zacisnąłem zęby i przeszedłem obok. Przy wejściu usłyszałem głos wadery. Narobiłem trochę hałasu więc pewnie usłyszała jak wchodzę. 
- Serine! Serine!
- Coś się stało?
- To do ciebie - wskazała na sokoła siedzącego na parapecie. Podszedłem do niego. Na grzbiecie znajdowała się tuba przyczepiona skórzanym pasem. 
Wyciągnąłem zawartość tuby. Był to list. Rozwinąłem go. Wadera podeszła i zaczęła czytać razem ze mną. 
"Drogi Serine!
Piszę do ciebie w pewnej sprawie. Dowiedzieliśmy się, że jesteś niedaleko (dobra, daleko) ale mimo tego chcielibyśmy cię zaprosić do naszej watahy. Rodzinnej watahy. Mamy nadzieję, że się pojawisz! Tęsknimy za tobą! 
Mama z ojcem "
Niemożliwe. Rodzice? 
- To od twojej rodziny, tak? - spytała lekko przygnębionym głosem, ale próbowała go zamaskować. 
- Nie - zgiąłem kartkę w kulkę i wyrzuciłem za siebie.
- Jak to "nie" ? Przecież widziałam. 
- To nie są moi rodzice. Oni tacy nie byli. Nie są.
- Może się zmienili? Każdy się zmienia. 
- Nie.
- Ależ ty jesteś uparty! 
- Bo mam powody - lekko uniosłem głos. 
- Niby jakie?! 
- Ponieważ to przez nich zabiłem Whitea! - wybuchłem. Echo niosło się przez chwilę, ale zagłuszyła go przytłaczająca cisza. 
- C- co? - spytała drżącym głosem. 
- Ja... Ja nie miałem normalnego dzieciństwa - cofnąłem się o krok. - To, to wszystko jest zbyt skomplikowane, nawet jak na mnie. 
- Co t o oznacza? 
- Nie wychowano mnie jako uroczego szczeniaczka. Od młodu musiałem zabijać - tu mój głos się się złamał. - Nie pamiętam wiele. Wszystko mi się miesza. Nie potrafię poskładać tego w całość. To wszystko to przeklęte puzzle, które same sie burzą, zmieniają na inny obrazek. 
- Serine...
- Bardzo cię przepraszam - zamknąłem oczy i cofnąłem się o kolejny krok. 
- Serine - powtórzyła. W jej głosie wyraźnie słyszałem niepokój, przerażenie. Mogłem się tego spodziewać. - To... To nic takiego - zawahała się.
- Nie rozumiesz! Zabiłem tyle bezbronnych wilków! Ciągle pamiętam ich twarze, zakrwawione łapy, płacz matek, szczeniaki! Byłem jeszcze dzieckiem, a doprowadzałem to takich rzeczy! - uspokoiłem się na chwile. - Nie mogłem temu zaradzić. 
- Ja...
- Jestem potworem... - wyszeptałem. 
- Co? Nie mów tak! - podbiegła do mnie. Jej lęk zamienił się w pewność siebie. 
- Przepraszam. Gdybym tylko... Gdybym tylko był inny. 
- Nie, nie możesz być inny, nie możesz.
- Ale... Zabiłem Whitea, zabiłem najbliższego ci wilka. Nie powinienem tego zrobić. To ja powinienem umrzeć. 
- NIE MÓW TAK! Nie wybaczyłabym sobie gdybyś to ty umarł! W cale by to nie pomogło! - cofnęła się i zaczęła krążyć po dywanie. - To... To z tego powodu chciałeś uciec? Zostawić mnie? 
- Nie chciałem, by to się wydało. Myślałem, że mnie znienawidzisz. 
- Żartujesz? Nigdy bym cię nie zostawiła za twoją przeszłość. Po co miałabym patrzeć wstecz? Żyjemy teraźniejszością, a nie przeszłością, prawda?
Poczułem jej łapę na moim policzku. Uniosłem wzrok. 
- Nigdy bym tego nie zrobiła, ponieważ...
Przerwał jej sokół, który wydał z siebie ten charakterystyczny wysoki dźwięk. 

<Cei? Ech... Mówiłam, że będzie krótkie :I >

Od Diamond CD. Cobalta

- Świetnie, że ci się podoba! - ucieszyłam się. - Super…
- Twoje dzieło jest piękne - uśmiechnął się.
Też się uśmiechnęłam. Taki był kochany… idealny na partnera, jak cudownie być z nim! Uśmiechnęłamsię jeszcze szerzej.
- Pójdziemy na spacerek? - zaproponowałam.
- OK - zgodził się, po czym wyszliśmy.
Słońce wschodziło powoli. Ptaki ćwierkały. Nagle zobaczyłam te jeziorko, w którym ostatnio pływaliśmy.
- Chodź proszę, muszę ci coś powiedzieć - odezwał się nagle Cobalt.
- No... dobrze… - weszliśmy do jeziorka i zanurkowaliśmy głęboko. Usiedliśmy na dnie.
- Słuchaj… - zaczął dość niezręcznie. - Chodzi o to, że…


<Cobaltuś? <3 Wymyśl coś… plis *u*>

Sooorki :3

Wataha zostaje zawieszona na trzy dni :/