czwartek, 24 lipca 2014

Od Cyndi'ego CD. Grace

- No... jasne. W sumie to nawet fajnie, bo w watasze nie mam nikogo bliskiego. - podrapałem się po szyi.
- Ech... sorry. Może pój... - wadera urwała.
- Co się stało? - zdziwiłem się. Ale po chwili sam zrozumiałem. Usłyszałem jakiś szelest w krzakach. Obróciliśmy się gwałtownie.
- TO! - krzyknęła Grace. 

<Grace? Nie mogłem siępowstrzymać przed tymi krzakami. Wybacz! XDXDXDXD>

Od Deatha CD. Susan

- Hej, zaczekaj! - zaśmiałem się i rzuciłem na przód do wadery. Wdrapałem się na drzewo i zacząłem się rozglądać. Nigdzie nie mogłem jej wypatrzeć. W końcu poczułem czyjąś łapę na ramieniu. Wrzasnąłem i spadłem. Zobaczyłem głowę Susan, która wychynęła z drzewa.
- Nic ci nie jest? - uśmiechnęła się kwaśno i zsunęła się z drzewa.
- Niuu... - uniosłem brwi i uśmiechnąłem się. 

<Susi?>

Od Susan CD. Deatha

-Racja. Nie ma to jak dobrze się pośmiać. 

-Ta...
Spojrzałam na niego badawczo. Nie był wcale taki straszny. 
-Lubisz skakać po drzewach? Chodź, pobawimy się.
-Dobra, tylko się nie połam.
Zaśmialiśmy się. Wskoczyłam na pierwsze lepsze drzewo i zniknęłam w liściach.

<Death? :)>

Od Sirdena CD. Mony

Poszła przodem, po chwili dogoniłem ją i szliśmy równo. Prowadziła mnie przez las i zatrzymała przy jeziorze.

-No, ładnie tu - musiałem przyznać. 
-Lubię tu przychodzić. 
-Wadery zwykle lubią ładne miejsca i ładne basiory...
-Hej! - pochlapała mnie.
-No dobrze, dobrze! Staram się być miły, chociaż niebardzo mi to wychodzi. "Od trzech lat" - dodałem w myślach.

<Mona? Tak, możesz mówić Sir :) >

Od Grace CD. Cyndi'ego

-Dobra, bez takich mi tu... Ja nie romantyk. Obmyślamy plan działania! - zaśmiałam się. Chwilę dyskutowaliśmy gdzie i kiedy podłożyć bombę, a przede wszystkim - jak. No na pewno wtedy, gdy alfa będzie spała... 

-Emmm... Grace? A takie pytanie... Wiesz, kto jest Alfą? - wyszczerzył się Cyndi.
-Nie... Ale zaraz się dowiemy!-wysiliłam trochę umysł i spróbowałam zlaleźć umysł Alfy. Po chwili mi się udało.
-Ila... No a teraz po bomby! - ruszylimy na wyścigi do mojej jaskini. Dobiegliśmy do płytkiego jeziorka i do wodospadów.
-Pierwszy! - krzyknął Cyndi wbiegając do wody.
-Wcale nie! - zaśmiałam się i przebiegłam przez ścianę wody prosto do mojego królestwa.
-To nie fair! - powiedział udając obrażonego i wchodząc za mną. - Ej, chwila, mówiłaś, że to jaskinia... - rozejrzał się zdziwiony dookoła.
-A jak to inaczej nazwać? - zapyatłam. Zobaczyłam, że otwiera pysk, żeby coś powiedzieć, ale mu przerwałam. 
-Nie gadaj tylko szukaj.
Burknął coś pod nosem i zaczął zaglądać we wszystkie kąty w poszukiwaniu wspomnianych wcześniej bomb ze śmierdzącym gazem. Kiedy wreszcie Cyndi zawołał coś w stylu "Mam!", co brzmiało bardziej jak "Muam!" (no bo miał w końcu siatkę w pysku), słońce postanowiło zejść prawie do połowy za horyzont.
-No nie... - mruknęłam.
-To właśnie lepiej! Wysadzimy w nocy!
-Nie, za późno. Najpóźniej tuż po zachodzie, kiedy jest jeszcze jasno...
-No to jak chcesz zdążyć to biegiem!-wypadliśmy z jaskini jak strzały i pobiegliśmy w kierunku, z którego słyszałam myśli Alfy. To znaczy wcześniej, bo teraz jej nie używałam. Kiedy już wyczuliśmy ją nosami, zaczęliśmy powoli się skradać, jak najciszej. O dziwo i na nasze szczęście Alfa spała. Przejęłam od Cyndi'ego siatkę z bombami. On ostroźnie jedną wyjął i położył tuż przed nosem Alfy. Pociągnęliśmy długi knot w krzaki i podpaliliśmy - nawet nie wiem jak, po prostu to zrobiliśmy. To tak samo jak z tym pojawiającym się i znikającym wiadrem. Słuchaliśmy syku iskier skaczących z końca lontu. 5... 4... 3... 2... 1... Wielkie "BUM!", chmura śmierdzącego dymu i krzyk wilczycy potwierdziły, że nam się udało. Z ogromnymi wyszczerzami na twarzach i śmiechem biegnącym za nami zaczęliśmy uciekać. Cały czas się śmialiśmy. Kiedy wreszcie wróciliśmy do mojej jaskini i odłożyliśmy siatkę znowu napadł nas niekontrolowany napad śmiechu. Nie wiem, ila się tarzaliśmy po trawie, ale było strasznie zabawnie. Kiedy udało nam się uspokoić i przede wszystkim stanąć na łapach, znowu zaczęłam się śmiać. Tyle, że teraz z mojego towarzysza. Ja pewnie jako tako wyglądałam, mam czarne futro, ale on... Gdzieniegdzie widać było duże plamy zieleni. Normalny Cyndi zniknął. Teraz stała przedemną jego łaciata wersja.
-Idź... się zobacz... w... wodzie... - wykrztusiłam między... śmiechem? No jakoś tak. (zdecydowanie nadużywam tego słowa... xD)
-Ech... ty mnie kiedyś wykończysz... - westchnął nie ruszając się z miejsca. 
-No dobra, niech ci będzie... I tak zaraz się zobaczysz... A tak w ogóle mogę do ciebie mówić bracie?

<Cyndi? xD Będziesz moim starszym bratem? xDDD (Ja to mam pomysły... xD) Przepraszam za wszelkie błędy, ale dopiero za ok. godzinę będę mogła siąść do komputera... xD Nie ma to jak pisać formularze o 2 w nocy... xD I tak, ja to nazywam brakiem weny xD Czasami udaje mi się napisać rozdział na 12 stron worda... Potem przez miesiąc nic nie publikuję na blogu xD>