poniedziałek, 29 września 2014

Od Sandtorm CD. Cobalta

- Zaprowadzić cię do alfy? - spytał po chwili.
Nie chciałam wychodzić na zewnątrz. Bałam się, że On znowu mnie znajdzie. Rozglądnęłam się dookoła. 
- Mógłbyś mnie zaprowadzić? - spytałam patrząc się w inną stronę.
- Jasne - odpowiedział krótko. 
Basior wszedł pierwszy. Ja nieśmiało za nim. 
- Opowiesz mi coś  osobie?
Nie odpowiedziałam. Za bardzo przejęta byłam całą tą sytuacją.  Zanim się obejrzałam dotarliśmy do jaskini alfy. Basior powiedział, że zaczeka na mnie niedaleko stąd. Przedstawiłam się, porozmawiałam. Nie trwało to długo. 
W końcu wyszłam. Otrzepałam, przeciągnęłam. Po chwili wilk stał przede mną. 
- I jak?
- Dobrze - powiedziałam cicho.
Basior zaproponował spacer po terenach watahy. Zgodziłam się. Szliśmy w ciszy. Ja przygarbiona, z pyskiem prawie przy ziemi, a basior wyprostowany, dumny. 
- Opowiesz mi coś o sobie? - spytał. 
-Co by tu opowiadać? Jestem jedną z tych bardziej... hm jak to nazwać, pomiatanych wilków? 
- Nie wierzę! Ty, pomiatana? 
- Zdziwiłbyś się. Tak w ogóle to Sandstorm - podałam mu łapę. 
- Ja jestem...
- Cobalt - przerwałam mu. Wiem to. 
- Czyżby... Nie. Ale... - pogubił się.
- Czytam w myślach - spuściłam wzrok. - Wiem, że nie jest to przyjemne, przepraszam.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się. Odwzajemniłam uczucie.
- To dobrze. Akurat wszyscy, z którymi miałam szanse się za przyjaźnić... A nawet coś więcej... Każdy tego nienawidził. 
- Pewnie także to znienawidzę.
- Postaram się to ograniczyć, ale nie obiecuję - zaśmiałam się. - Po pewnym czasie się przyzwyczaisz. 
Bardzo przyjemnie rozmawiało  mi się z Cobaltem. Zapomniałam o dręczącym mnie temacie.

<Cobalt?>

Od Caseusa CD. Ecclesi

- Muszę? - jęknąłem. Wadera tylko spojrzała na mnie stanowczo - no dobra, dobra... - wróciliśmy na imprezę. Wszystkie wilki szeptały, gdy koło nich przechodziłem. No cóż..., czego się nie robi dla kobiety... Ecclesia kiwnęła głową w kierunku baru. Dobry pomysł, upije super i nie będę nic pamiętał...
Obudziłem się koło wadery. Leżała zaledwie 50 cm ode mnie. Nic nie pamiętałem (..) Jedyne wspomnienie, to taniec do wolnego kawałka z waderą...

<Ecclesia? Co się stało?>

Od Okami

Urodziłam się w watasze Chińskich Wików. Każdy w tej watasze miał na futrze chińskie znaki, ale nie ja. Ja miałam białe futro z czerwonymi pasami i znaczeniami, oraz małe skrzydła. Miałam również zdolność do zmieniania formy w zwierzęta z zodiaku chińskiego. Przez to bez przerwy mnie bito i się ze mnie wyśmiewano. Miałam dosyć. Odeszłam. Wszystkich zmartwił ten fakt tylko z jednego powodu - już nie mieli się z kogo nabijać. Szłam przed siebie w poszukiwaniu normalnego domu. Podczas tej wędrówki nauczyłam się kontrolować w pełni moją moc. Lecz pewnej nocy zaatakowali mnie ludzie. Nie miałam jak się bronić, ponieważ moja moc nie chciała się uaktywnić. Musiałam walczyć w tradycyjny sposób - używając kłów i pazurów. Było ich sześciu. Otoczyli mnie i się poruszali w kółko. Nagle jeden natarł. W ostatniej chwili zdążyłam zrobić unik. Ten pchnięty siłą zamachu runął na ziemię przed moimi łapami. Szybko zacisnęłam szczękę na jego szyi. Zostało pięciu. Następny natarł. Biegł z całych sił. Zrobiłam szybki unik w bok, a on potknął się i uderzył głową w skałę. Zostało czterech. Wahali się. Nagle dwóch wyjęło łuki. Jeden stał z prawej, a drugi z lewej. Napięli cięciwy i wystrzelili. Zrobiłam salto w tył i uniknęłam strzał. Postrzelili siebie nawzajem. Zostało dwóch. Oboje błyskawicznie wyleli broń i strzelili. Jedna kula trafiła mnie w ramię,  a druga w podbrzusze. Zakręciło mi się w głowie. Wpadłam w szał. Błyskawicznie rzuciłam się na jednego z nich i błyskawicznie zabiłam. Ostatni uciekł. Bym go goniła gdyby nie rany. Zrobiło mi się słabo. Straciłam przytomność. 
Ocknęłam się w jakiejś przytulnej jaskini. Czułam na sobie bandaże.  Nade mną stał jakiś basior.

<Basiorze :3? >

Od Diamond CD. Cyndi'ego

Weszłam powoli na scenę i zawołałam:
- Halo! Halo!
Gdy wszyscy wreszcie mnie zauważyli powiedziałam:
- No to... witam wszystkich na naszej dyskotece. - uśmiechnęłam się. - Włożyłam razem z Veyronem i Ceivirą dużo trudu w przygotowanie tej imprezy. A więc mam nadzieję, że wszyscy będziecie się dobrze bawić!
Zeszłam, po czym zwróciłam się do Cyndiego:
- Załatwione. Teraz jestem wolna.


<Cyndi?>

Nowa wadera! ~ Okami

Od Cobalta CD. Sandstorm

Przechadzałem się po terenach watahy. Cieszyłem się spokojem, który jednak nie trwał długo. Nagle usłyszałem huk. Podbiegłem do źródła tego hałasu. Pod drzewem leżała nieprzytomna wadera, a z daleka było słychać ryk. Zabrałem szybko waderę do swojej jaskini i opatrzyłem jej rany, a potem przykryłem skórą niedźwiedzia. Nie musiałem czekać długo na to by się ocknęła. Gdy tylko się poruszyła powiedziałem:
-Nieźle się urządziłaś! Nawet nie chcę wiedzieć coś ty tam robiła.
Wadera chwilę mi się przyglądała, jeszcze nie doszła do siebie.
-Gdzie... Gdzie ja jestem? - zapytała.
-Na terenach Watahy Mrocznej Krwi, a konkretniej w mojej jaskini - powiedziałem - zaprowadzić cię do alfy? - zapytałem po chwili.

<Sandstorm?>

Od Cobalta CD. Ecclesi

Wadera zachichotała. 
-Dobra panie samowystarczalny... krew ci z czaszki leci - powiedziała.
Dotknąłem łapą głowy i faktyczne krew mi leciała. Pewnie od samego uderzenia, ponieważ na drzewie też była mała czerwona plama. Skrzywiłem się.

<Ecclesia? Sorki że tak długo :/>