piątek, 22 maja 2015

Od Ignis CD. Sperrka

- Na trzy będziesz mógł otworzyć oczy. Raz, dwa… Trzy! – powiedziałam za śmiechem.
Basior otworzył oczy. Piękna, wodna kraina stała teraz przed nim otworem. Zielona trawa wyglądała miło i zachęcająco, a czysta woda, lecąca z wysokiego wodospadu prosto do wielkiego jeziora, zdawała się wręcz zapraszać do kąpieli. Nawet szare i skaliste zbocze dodawało piękna całości.
- Kto ostatni w wodzie, ten zgniłe jajo! – wykrzyknęłam i wystrzeliłam spośród drzew w stronę jeziora.
- Ej, to nie fair! – krzyczał za mną Sperrk. Mimo to nie mógł powstrzymać śmiechu. Zresztą ja również.
Wskoczyłam do jeziora. Chłód wody przyjemnie objął moje ciało. Słońce grzało niemiłosiernie.
Patrzyłam, jak basior energicznie wskakuje do wody. Mięśnie jego ciała naprężyły się, widziałam dokładnie każdy ich ruch. Później, wielki plusk zmącił ciszę. Kropelki wody trysnęły na wszystkie strony, słyszałam swój śmiech. I nagle, w tej właśnie chwili, wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Rozum krzyczał oskarżycielsko: „Jak możesz się śmiać? Nie pamiętasz, ile było złych chwil? Jak możesz być szczęśliwa, kiedy twoi rodzice nie żyją, a brat jest na skraju śmierci?!”
Zamilkłam. Cisza otoczyła mnie jak gruby kokon. Widziałam, że Sperrk coś mówi, chyba lekko zmartwiony. Znowu wszystko psułam.
Nie słyszałam jego słów, nie czułam zimna wody wokół mnie. Byłam tam, widziałam wszystko, ale… Nie mogłam w tym uczestniczyć. Przyglądałam się tej scenie, jakby mnie w niej nie było. Nie, nie tak. Jakbym nie była w niej na właściwym miejscu.
Odgarnęłam te myśli od siebie. Dlaczego choć przez chwilę nie mogłam o tym zapomnieć? Tylko chwilę.
Nieswojo wyszłam na brzeg. Wróciłam do rzeczywistości, odsunęłam myśli na bok. Basior przysiadł obok mnie.
- Hej, co się stało? – spytał.
- Nic. – odparłam. – Ja chyba… Nie nadaję się na zabawę.
- Nie mów tak. – mruknął Sperrk. – Każdy się nadaje.
- Nie ja. – odparowałam. – Tylko nie ja.
Basior zerknął na mnie z powątpiewaniem.
- Przecież przed chwilą…
- Znajdź sobie kogoś innego. – przerwałam mu. – Z kimś innym spędzaj czas, rozmawiaj, baw się. Z kimkolwiek tylko nie ze mną.
- Czemu? – zapytał skołowany.
- Bo ja nie potrafię być szczęśliwa. Nie chcę, by cię to dołowało.
- Ależ mnie nie…
- I jestem samotniczką! – wybuchłam. – A więc zostaw mnie samą. – dodałam szeptem.
- Ale…
- Proszę. – podniosłam na niego błagalny wzrok. – I przepraszam. Naprawdę lepiej będzie jak zaprzyjaźnisz się z kimś innym.
Położyłam się na trawie, odwróciłam łeb w przeciwną stronę do basiora. Nie chciałam patrzeć jak odchodzi. Jak znowu wszystko popsułam.

<Sperrk? Co zrobisz?>

Od Cole'a CD. Blair

- Wiesz co? - popatrzyłem na waderę z chytrym uśmieszkiem.
- Hm?
- Może skakanie z klifu byłoby całkiem fajnym pomysłem. - poruszyłem brwiami.
- No wiesz? - wadera pacnęła mnie w głowę.
- Hej! A to niby za co? - zaśmiałem się.
- Za jajco! Będę robiła co mi się podoba, ale sama przeanalizowałam swój tekst i stwierdzam, że... - urwała. Jakieś dziwne, błyszczące się coś opadło na jej nos. Krzyknęła i cofnęła się.
- Ej, ej, ej... spokojnie. To tylko pióro. - podniosłem przedmiot, aby lepiej mu się przyjrzeć. Wtedy spostrzegłem coś dziwnego. To pióro było złote. Błyszczało i mieniło się. Blair podeszła do mnie.
- Ho, ho, ho! Co to za zdobycz, panie znalazco? - spojrzała na mnie.
- Hmpf... nie wiem. Nie jest moje. Pewnie jakiś ptak je zgubił...
- Kogo nazywasz ptakiem?! - usłyszałem nagle za sobą głos. Odwróciłem się na pięcie. Zobaczyłem panterę. Ale... jakąś dziwną panterę. Miała wielki ogon w paski i gigantyczne, czarne, przywodzące na myśl bezksiężycową noc skrzydła.
- Kto ty jesteś? - zapytała ze zdziwieniem wadera. Pantera wzbiła się w powietrze obnażając kły.
- Ta wiedza nie jest ci potrzebna, dziewucho. A teraz oddawajcie to pióro! Jest moje! - warknęła kierując na nas swoje mordercze spojrzenie.
- Nie może być twoje, za pozwoleniem, bo twoje pióra są czarne. - stwierdziłem.
- Nie interesuj się! Natychmiast oddawaj to co trzymasz w łapie, albo rozszarpię was na strzępy! - ryknęła.
- Zaryzykuję i odmówię - uśmiechnąłem się grzecznie mrużąc oczy. - A teraz pora na nas...
Wymieniliśmy z Blair porozumiewawcze spojrzenia.
- Wiejemy! - krzyknęliśmy jednocześnie puszczając się pędem w stronę lasu.

<Blairy? Mogę tak do Ciebie mówić? :3>