wtorek, 16 września 2014

Od Caseusa CD. Ecclesi

- Niedługo odbędzie się impreza, na której będą wszyscy członkowie watahy, może byś się ze mną przeszła? - zapytałem pewnie.
- Wiesz, zastanowię się - odpowiedziała po chwili wahania - pokazałbyś mi proszę, gdzie jest wodopój? Strasznie mnie suszy.
- Jasne, chodź - ruszyłem nad wodopój. Gdy dotarliśmy na miejsce, wadera rzuciła się do rzeki. 
- Dzięki - powiedziała po dobrych pięciu minutach chłeptania.
- Nie ma za co... - powiedziałem cicho, gdyż za  waderą stała srana. Piękna i dorodna - proszę, nie ruszaj się... - w jednym momencie rzuciłem się na zwierzynę. Wgryzłem jej się w kark i powaliłem na ziemię. Po chwili sarna leżała już martwa - głodna?
- I to jak! - krzyknęła z błyskiem w oku i podbiegła do sarny.
- Właściwie, to jak masz na imię? - zapytałem mimowolnie.
- Ecclesia - wybąkała w przerwie między udem a tłowiem.
- Miło mi, Caseus - uśmiechnąłem się do wadery.
- Wiesz co? Podjęłam decyzję w sprawie tej imprezy...

<Ecclesia?>

Od Ceiviry CD. Diamond

- Kim jesteście? - wychrypiałam słabym głosem.
- Pomożemy ci, o nic się nie martw - powiedziała spokojnie wadera o czarnym futrze.
Wtem poczułam, jak ktoś podnosi mnie z ziemi i kładzie na czymś miękkim. Po chwili zorientowałam się, że to grzbiet basiora, który przyszedł z wilczycą.
- Jak ci na imię? - zapytała najmilszym głosem, jaki słyszałam od kilku tygodni.
- Ceivira - wyszeptałam.
- Diamond, a ten basior to Veyron. Jesteś w dobrych rękach - uśmiechnęła się.
Zamknęłam oczy. Bok bolał mnie niemiłosiernie. Zastanawiałam się, co mnie teraz czeka. Jedno było prawie pewne. Wreszcie nie będę siedzieć w klatce. Dłuższą chwilę trwało zanim dotarliśmy na miejsce, cokolwiek nim było. Starałam się za wszelką cenę nie stracić przytomności, ale z każdą kolejną minutą coraz trudniej było mnie utrzymać na tym świecie. W końcu poddałam się. Nie mogłam już dłużej. Zemdlałam.

<Diamond? Veyron? >