-Drobiazg - uśmiechnąłem się do niej, i pomogłem wstać. Wadera ziewnęła i rozciągnęła się. I ruszyła do sarny. Ja zacząłem układać futro językiem.
-A ty nie jesz? -spytała, żując kawałek mięsa.
-Ja już jadłem - machnąłem łapą, i kontynuowałem układania futra. Po paru minutach Meastiti była najedzona. Kończąc usiadła i oblizała się z krwi. A ja skończyłem akurat układać futro.
-Idziemy nad wodospad? - spytałem przerywając cisze.
-Możemy - uśmiechnęła się. I przytuliła do mnie. Ruszyliśmy obok siebie. Po chwili z krzaków ktoś wyskoczył...
<Meastiti? kto to był? (Może cie Wena złapie :p)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz