poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Melody CD. Losta

-Lost...
-Tak? - spojrzał na mnie z jedną uniesioną brwią.
-Muszę ci coś wyznać, bo wiesz... ja miałam kiedyś partnera a dokładniej Oasis'a... - powiedziałam smutno - Zostawił mnie razem z córkami... Miałam jeszcze syna. Kashi umarł niedawno po odejściu Oasis'a... - po moim policzku popłynęła pojedyncza łza ale szybko ją starłam tak aby Lost nie zauważył.
-Nie wiedziałem...
-Nie warto rozpaczać i wspominać przeszłość... - przerwałam mu - trzeba żyć dalej...

<Lost? Przepraszam, że takie krótkie :)>

Od Ceiviry CD. Losta

Nie ważyłam się nawet odwrócić wzroku od małej sadzawki. Trawiłam w głowie wszystkie te nowe informacje. Wiele z nich przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Przypominał mi się White, gdy usłyszałam choćby najmniejszą wzmiankę o śmierci. Chciałam mu uwierzyć, ale coś mnie blokowało. Spojrzałam na niego raz jeszcze. Nie wydawał się być groźny, a jego przemowa była niezwykle wiarygodna. Nie miałam podstaw, żeby nie wierzyć chociażby w jej część. Westchnęłam. Po chwili powzięłam pewne postanowienie.
- Wierzę ci, Lost, a przynajmniej się staram - na te słowa wilk trochę się rozpromienił.
- Dziękuję - powiedział cicho.
- Jest jednak jedno "ale". Nie miej mi za złe, gdy będę zachowywać się wobec ciebie... Hmm... No nie wiem. Dziwnie? Rzadko ma się u boku wilka, który może cię zabić siłą woli - odparłam przyciszonym głosem.
- Nie będę się nawet wtedy dziwił. To zrozumiałe, że się boisz.
- Co to, to nie. Nie boję się, tylko czuję się trochę nieswojo. Pamiętaj o jednej, myślę że najważniejszej rzeczy. To, że ci wierzę, nie znaczy, że ci ufam - to ostatnie zdanie zabrzmiało jakoś dziwnie w moich ustach.
- Nie musisz, nie oczekuję tego od ciebie - odezwał się. Miał lekko przygnębiony głos.
- Ale dziękuję, że zdecydowałeś się opowiedzieć mi całą tę historię. Teraz już przynajmniej wiem, z kim mam do czynienia. Nieznanego wilki zazwyczaj bardziej się obawiają - uśmiechnęłam się.
Lost niepewnie odwzajemnił mój uśmiech. Ja wstałam i jeszcze raz podeszłam do drzewa, pilnując się, aby niczego nie dotknąć. Zastanawiałam się w ogóle, czemu ma służyć ta roślina i jakie właściwości posiadają jej owoce. Tajemnice są takie fascynujące! Nagle przypomniałam sobie o demonie. Posłałam wzdłuż jaskini, niewidzialną dla oczu "normalnych" wilków, wiązkę dźwięku. Ta nie powróciła do mnie, co mogło oznaczać, że zagrożenie się oddaliło. Postanowiłam jednak mieć się na baczności. 
- Nie ma jakiegoś sposobu na przeszukanie tego drzewa? - zastanowiłam się głośno.
- Obawiam się, że nie. Ale dlaczego w ogóle chcesz je przeszukać? - zapytał.
- Mam dziwne przeczucie, że coś w sobie kryje, ale to tylko przeczucie. Mogłabym wysłać fale dźwiękowe, jednak to chyba nic by nie pomogło. Przecież wszystkie odbiją się od podłoża - stwierdziłam.
Z drugiej strony i tak nie mieliśmy niczego lepszego do roboty. Bałam się opuścić jaskini, bo, mimo że w pobliżu nie było teraz demona, to mógł spokojnie wrócić. Rozwinęłam skrzydła. Po pierwsze zbyt długo siedziały zwinięte, a po drugie chciałam sprawdzić, czy coś przypadkiem nie kryje się na czubku tego drzewa. Spojrzałam na bok i spostrzegłam, że Lost wpatruje się we mnie swoimi niebieskimi oczami. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- No, co? Nigdy nie widziałeś latającej wadery? - zaśmiałam się.
- A żebyś wiedziała - odpowiedział uprzejmie.
Przewróciłam oczami i uniosłam się. Wzleciałam aż ponad czubek okazałego drzewa. Nie mogłam dojrzeć pomiędzy jego konarami nikogo, jednak gdy wysłałam falę dźwiękową, ta wróciła do mnie zdecydowanie zbyt szybko. Czyli jednak ktoś tam był! Zleciałam na ziemię, podeszłam do basiora i wyszeptałam:
- Ktoś tam jest, ale bardzo dobrze zakamuflowany. Musimy uważać, mogą nie być przyjaźnie nastawieni.
Losta nie zaniepokoiła ta wiadomość. Pewnie dlatego, że potrafił zabijać spojrzeniem. Siedziałam wyczekująco pod drzewem. Nagle wpadłam na pomysł.
- Wiesz, co Lost? Mam ogromną ochotę spalić tą kupę gałęzi. Co ty na to? - puściłam do niego oczko.
Miałam nadzieję, że to pomoże mi wywabić tych "ktosiów". Jednak przez jakiś czas nic się nie działo. Wtedy zdecydowałam się podejść bliżej pnia i przyglądać mu się z zaciekawieniem.
- Myślisz, że dobrze by się paliło? - zapytałam.
- Och, tak z pewnością - rzekł zuchwale.
Chyba zrozumiał mój plan. Nie musieliśmy długo czekać. Z drzewa zeskoczyło na nas około trzech wilków. Uśmiechnęłam się pod nosem. Pomysł wypalił. Zmartwiłam się jednak, gdy w łapach nieznajomych zapłonęło niebieskie światło. Przez chwilę w moich oczach można było ujrzeć strach.
- Czego tu szukacie? - zapytał jeden z nich gniewnie.
Spojrzałam na Losta. Wpatrywał się w nich przenikliwym spojrzeniem. Podeszłam bliżej niego i wyszeptałam mu, najciszej jak mogłam do ucha, żeby tamci nie słyszeli:
- Ani mi się waż ich zabijać. Nawet, jeśli zechcą nas pojmać. Rozumiemy się?
Pokiwał twierdząco głową.
- Zabłądziliśmy po prostu. Nie mamy złych zamiarów - odparłam.
Oni spojrzeli po sobie, jakby się naradzali. Po chwili ujrzałam na swoich łapach kajdany, lśniące niebieskim światłem.
- Pójdziecie z nami! - rzekli gniewnie.
Na twarzy Losta malowało się niezadowolenie, ale ja za wszelką cenę pragnęłam poznać tajemnicę drzewa. Gdy podeszliśmy do pnia, otworzyły się tajemne drzwi. Czułam, że razem z Lostem zmierzamy ku nowej przygodzie. Już nie mogłam się doczekać, co nas tam spotka.

<Lost? Wena na poziomie 100000 xd>

Od Serine'a CD. Ceiviry

Wpatrywałam się w jego piękne, zielone tęczówki. Tak dawno tego nie robiłam... Zapomniałam już, jakie to wspaniałe uczucie. Poczułam znów to miłe kołatanie serca. Nagle mój umysł ogarnęło dziwne uczucie. Mina mi trochę zrzedła. 
- Coś się stało? Źle się czujesz? - miałam wrażenie, że Serine zaraz wpadnie w panikę. 
- Spokojnie, wszystko w porządku. Tylko... Wydaje mi się, że powinnam o czymś pamiętać, wiesz? Jakieś wspomnienie nie daje mi spokoju. Nie mogę sobie go przypomnieć. Ale to nic. Jak przestanę o tym myśleć, to na pewno wróci - uśmiechnęłam się. 
- Heh, na pewno... - powiedział lekko zdenerwowanym głosem. 
Postanowiłam go nie pytać o ten dziwny ton. Dopiero co wróciłam i chciałam spędzić miły dzień. Wtem usłyszałam burczenie w brzuchu. 
- Jeden już się domaga jedzenia. Chodź mój kocmołuchu, upolujemy coś - rzekłam, po czym lekko szturchnęłam go w ramię. 
Serine uśmiechnął się. Potem oboje wyszliśmy z zamku i udaliśmy się do lasu. Na ziemi nie leżał już śnieg. Cała okolica spowita była zieloną trawą. W powietrzu pachniało już wiosną, mimo że ta miała nadejść dopiero za jakiś czas. Pod wysokimi drzewami gdzie niegdzie dostrzegałam kwiaty. Wtem do moich uszu przedostał się piękny śpiew nieznanego mi ptaka. Zaczęłam nucić melodię, po chwili tak się rozkręciłam, że nucenie zamieniło się w głośne śpiewanie. Nie przeszkadzała mi w tym nawet obecność Serine'a. Nagle stanęłam jak wryta. Ucichłam zupełnie.
 - Słyszałeś to? Ja... Śpiewałam! Klątwa zniknęła! To znaczy, że mam już moce! - nie dowierzałam. 
Basior uśmiechnął się szeroko, a ja cieszyłam się jak mały szczeniak. Puściłam z radością w dal fale dźwiękowe. Te po chwili wróciły do mnie i przekazały odpowiednie informacje. 
- Ja naprawdę mam moc! - wykrzyknełam. 
Moje pokłady euforii były tak wielkie, że musiałam je na kimś wyładować. Rzuciłam się więc na pierwszą, żywą istotę. Zrobiłam to z taką siłą, że aż przewróciłam Serine'a. 
- Ech, przepraszam - rzekłam zakłopotana.
 - Nic się nie stało. Nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się. 
Użyłam skrzydeł, żeby się z niego wygramolić. Spojrzałam na basiora. Widać było, że cieszył się wraz ze mną. Wtedy jak nigdy rozpłynęłam się na jego widok. Jakie miałam szczęście, że stał tu teraz, obok mnie. Mój największy skarb... Cenniejszy od złota i klejnotów, wszystkich skarbów świata razem wziętych. Uśmiechnęłam się lekko.
 - Chodź za mną. Namierzyłam już nasz obiad - powiedziałam. 
Basior posłusznie podążył za mną. Chwilę potem dostrzegłam cztery, dorodne jelenie. Tak dawno na nic nie polowałam. Patrzyłam na polanę tęsknym wzrokiem. Po dwóch tygodniach spędzonych w łóżku każda czynność sprawiała mi o wiele większą przyjemność niż normalnie.
- Serine?
 - Tak? 
- Czy mogłabym...? - nie wiedziałam, jak zacząć. 
- No, jasne - rozpromienił się. 
Posłałam mu życzliwe spojrzenie. Domyślał się, co chcę powiedzieć, rozumiał mój zapał do tej 'roboty'. Zakradłam się cichutko do zdobyczy. Falami dźwiękowymi zwabiłam ją bliżej mnie. Po chwili wyskoczyłam z zarośli i uśpiłam towarzystwo słodką kołysanką, ale na krótko. Wtedy właśnie wkroczył Serine. Pomógł mi 'zająć się' naszym obiadem. Nie minęło dużo czasu, a my już siedzieliśmy nad wodopojem i zajadaliśmy się jeleniami. Nawet nie przypuszczałam, że byłam taka głodna. Pochłonęłam je w mgnieniu oka, tak samo jak basior. 
- Smakowało? - zapytał z radością. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odparłam błogim głosem. 
- To co teraz robimy? 
Chwilę się namyślałam. Wtedy do głowy wpadł mi ciekawy pomysł. Podeszłam do Serine'a. Spoglądałam na niego tajemniczo. W duszy aż śmiałam się na samą myśl o tym, co za chwilę zrobię. 
- Hmm... Moglibyśmy na przykład... - zaczęłam zalotnie. 
Zielonooki uniósł jedną brew. Takiej mnie jeszcze nie widział. Znajdowałam się coraz bliżej i bliżej, a wtem popchnęłam go. Mina basiora była bezcenna. Wpadł do wody z łoskotem. Ja stałam na brzegu i turlałam się ze śmiechu. Tak mi tego brakowało. Serine spoglądał na mnie krytycznym wzrokiem i z dezaprobatą kiwał głową. 
- Ej, przecież to tylko żart - rzekłam. 
Basior pozostawał niewzruszony. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Zbliżyłam się do brzegu. Spojrzałam na niego wzrokiem zbitego wilka. 
- Chyba się nie gniewasz, co? - zapytałam i spuściłam głowę. 
Wtem poczułam ostre szarpnięcie za łapę. Sekundę później ja również znalazłam się w wodzie. Teraz to Serine zanosił się śmiechem. 
- To nie fair, nabrałeś mnie - zaśmiałam się wesoło i posłałam na niego strugę wody. 
Po chwili ta mała zabawa zamieniła się w prawdziwą, wodną bitwę. Dawno się tak nie uśmiałam. Kiedy już obydwoje opadliśmy z sił, wyszliśmy na brzeg. Położyliśmy się na miękkiej trawie obok siebie. Byliśmy przemoczeni po same kosmyki sierści. Oparłam głowę o ramię basiora. Dawno nie miałam tak beztroskiego dnia. 
- Dziękuję ci - wyszeptałam. 
- Mnie? Za co? - zdziwił się. 
- Za to, że jesteś. Śmiejesz się razem ze mną, opiekujesz się, troszczysz. Jesteś wspaniały. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że siedzisz tu teraz obok mnie. 
- I wzajemnie, Cei. Nie wybaczyłby sobie, gdyby cokolwiek ci się stało. Nie przeżyłbym tego... - powiedział, wpatrując się w moje oczy. 
- Nie bój się. Nigdzie się nie wybieram - uśmiechnęłam się i położyłam mu łapę na policzku. 

<Serine?>

Od Losta CD. Melody

-Nie zamierzałem - uśmiechnąłem się pod nosem.
Melody uniosła jedną brew.
-Ja... - urwałem i spojrzałem na nią. Była prawie tak ładna jak Ceivira, jeśli nie ładniejsza - Ja wcale nie uważam, że wadery są gorsze, albo coś w ten deseń.
-Aha - Melody była widocznie małomówna.
Przez chwilę dźwigaliśmy ogromnego jelenia w milczeniu. Po chwili jednak ta cisza zaczęła mi ciążyć.
-Em... Jak myślisz dlaczego Aventy chciał się mnie pozbyć? - przerwałem ciszę.
-Nie wiem. Warto by było go zapytać... - wadera westchnęła, a ja ponownie uśmiechnąłem się pod nosem. Była...No ciekawa. W sensie miała ciekawe usposobienie.
-Melody...
-Tak? - spojrzała na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami.
-Masz kogoś na oku, albo masz partnera? - zapytałem cicho.
Uśmiechnęła się łobuzersko.
-Tak, moim partnerem jest Oasis.
-A macie szczeniaki? - zainteresowałem się.
-Tak, dwójkę. Mivę i Arisę.
-Ach tak... - mruknąłem. W głębi serca jej jednak zazdrościłem. Sam nie wiem czemu.
-A co? Masz kogoś na uwadze? - spytała uśmiechnięta.
-Nie, nie - zaprzeczyłem szybko, choć tak naprawdę pomyślałem o Cei.
-...

<Melody? c:>

Od Hamony CD. Matta

Kiedy Matt wybiegł zamieniłam się w dym i poleciałam za nim. Kiedy przystanął zmieniłam się w wilka i podeszłam do niego.
-Hej, Matt posłuchaj mnie teraz dobrze? - powiedziałam łagodnym tonem. Zupełnie jakbym przemawiała do małego, wystraszonego szczeniaka. Nie protestował, aiec uznałam, że mogę mówić. Wiedziałam że basior płacze. Nie było tego słychać, ale trząsł się w spaźmie. Kolejna łza wypłynęła z jego oka. Otarłam ją i objęłam go ramieniem. Czemu byłam dla niego taka miła? Sama nie wiem. Ale nieważne.
-Matt, słuchaj. Ja nadal cię kocham, ale... możemy zostać dobrymi przyjaciółmi, prawda? - przemawiałam tym samym ciepłym i przyjacielskim tonem - Wybierz jedną z nas, albo inną. Nie obrażę się, przysięgam.
Wilks spojrzał na mnie. Oczy miał nadal wilgotne, ale już nie płakał.
-Mogę cię odprowadzić do twojego domu?
Przytaknął. Ruszyliśmy powoli. Nadal miałam kształt tego białego wilka. Doszliśmy do celu. Matt już chciał wejść, kiedy go zatrzymałam.
-Matt, posłuchaj głosy serca - powiedziałam cicho po czym podeszłam i cmoknęłam go w policzek. Zarumieniłam się. Matt zresztą także.
*Następnego ranka*
Spałam jeszcze smacznie kiedy usłyszałam łagodny głos Matta.
-Hamona? Pobudka!
Otworzyłam oczy. Matt stał w wejściu, a światło dnia wpadało do jaskini. Westchnęłam i przeciągnęłam się. Stanęłam na nogach.
-Witaj Glonomódżku - przywitałam się z uśmiechem - Lepiej już ci?
Przytaknął. Nagle zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Płuca jakby przestały pobierać tlen. Zaczęłam się dusić. Wokoło mnie zaczęło migotać białę światło i emanowała ode mnie dziwna energia. Czułam to. I wtedy wszystko rozpłynęło się w ciemności... Straciłam przytomność.

<Mattciu? Co ty na to?>

Od Grace CD. Cyndi'ego

-Czemu tylko my możemy ci pomóc? I skąd mamy wiedzieć, że ten gruby gościu ci nie zapłacił? Po za tym puść Cyndi'ego...-potwór, czy raczej zmutowany wilk z westchnięciem uwolnił jego łapę z tej macki, czy co on tam miał.
-Gdybym nie wiedział, że tylko wy możecie, nie wychodziłbym z zamku po ciszy nocnej. To jest tam bardzo surowo karane... dlatego nie zamierzam wracać... A żebym mógł zostać tu, potrzebuję waszej pomocy. A nawet idę o zakład, że jak wrócę do dawnej postaci, to chociaż ty mnie rozpoznasz...-zwrócił głowę w stronę Cyndi'ego. Ten chwilę się zastanawiał, ale chyba go przekonał.
-No dobra. Chodź z nami do watahy, coś wymyślimy...-powiedział. I w tym dziwnym orszaku ruszyliśmy w drogę powrotną. W sumie to nikt się nie odzywał, co było strasznie męczące. Za cicho. Nie lubię... Znaczy się lubię, ale nie tak długo. Dopiero nad ranem z powrotem byliśmy na naszych terenach. Kilka wilków już polowało, a te, które nas widziały natychmiast cofały się na widok potwora. My zabraliśmy go do Samanthy. Wyjaśnił jej co dokładnie z nim robiono i mniej więcej chyba, bo nie na pewno, jak można to odwrócić. Samantha kazała mu przyjść jutro i podeszła do jakiś półek w głębi jaskini. W tym czasie my wyszliśmy na zewnątrz.
-A tak właściwie...-zapytałam. -Jak ty się nazywasz?

<Cyndi? Sorry za długość x3>

Od April CD. Day'a

-Ja jestem... no tym... Tamtym z tamtego. Nie wiem dokładnie, ale na pewno jestem w stanie wam pomóc-powiedział wilk trochę tracąc z pewności siebie. Cała nasza trójka patrzyła na niego podejrzliwie.
-A skąd mamy wiedzieć, że nie jesteś jego wspólnikiem?-znowu wyprzedził moje pytanie Day. Przybysz teraz już na prawdę nie wyglądał tak dostojnie jak przed chwilą.
-To dość kłopotliwe... straciłem pamięć kilka lat temu. Całkowicie ogłupiałego znalazła mnie jakaś szamanka i zaprowadziła do watahy. Na krótki czas do niej dołączyłem... potem to zrobił on. Pewnej nocy, kiedy podsłuchałem jego rozmowę, usłyszałem, że chce zabić wszystkie smoki dla jakiejś tam mocy, i że jest wściekły, bo ja jednak nie jestem bezbronny. Uciekłem wtedy w wysokie góry i trenowałem do mistrzostwa. Teraz na pewno jestem w stanie wam pomóc, chociaż nie znam swojego prawdziwego imienia...-nie powiem, może być ciekawie... Ten przed nami chce się zemścić, a może mu się to nawet udać...
-To jak mamy do ciebie mówić?-zapytałam tym razem wyprzedzając Day'a.
-Mówcie mi Asher-powiedział. Kiwnęliśmy głowami w odpowiedzi. Ze strony lasu dobiegł jakiś nadprogramowy szelest. Wszyscy skierowaliśmy tam wzrok i zobaczyliśmy naszego "kochanego" zabójcę smoków. Wyglądał jakby właśnie został porażony prądem.
-Co ty tu robisz?-zapytał tym swoim dziwnym głosem patrząc morderczym wzrokiem na Ashera.
-Przybyłem, żeby ci się odpłacić...-powiedział nasz nowy towarzysz. Loki nagle zapiszczał.
-Źje, źje! Oń juź zjadł jedniego śmoka!-łooo, suuuper, po prostu świetnie. Czyli teraz ten gościu ma jakieś nowe super moce. Nie no, po prostu... 

<Day? U mnie podobnie... przepraszam, że tak późno... :C>