- O, przepraszam... nie sądziłem, że jesteś basiorem. Najmocniej cię przepraszam. - ukłoniłem się z wrednym uśmieszkiem.
- Nie jestem! - wrzasnęła rozgniewana i tupnęła łapą w mokrą glebę.
- To dlaczego tak twierdzisz? - wyszczerzyłem zęby. Widać było, że się zdenerwowała.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wybuchnęła. - Jesteś okropny! Nigdy nie spotkałam okropniejszego basiora od ciebie, gburze!
- Hmpf... oczywiście... - mruknąłem do samego siebie. Nie miałem zamiaru wdawać się w bójki z dorosłymi, którzy zachowują się czasem, jak małe dzieci. Nagle podbiegła do mnie moja uśmiechnięta Grace. Była radosna i pogodna, jak zawsze. Spojrzałem na nią. Potem popatrzyłem na Hamonę. Grace była jej zupełnym przeciwieństwem; kochana, sympatyczna, urokliwa, przemiła, dowcipna, jak zawsze w dobrym nastroju. Nie to co Hamona... wiecznie naburmuszona, obrażona na cały świat...
- Dobrze, że cię znalazłam! Wszędzie cię szukałam... no wiesz...nasz normalny dzień... - powiedziała z zapałem moja Gracie.
- Ej... a ty, to niby kto?! - fuknęła Hamona.
- Twoja samica gamma Grace. - powiedziała stanowczo piękna białowłosa wadera.
- Pff... i co jeszcze? - fuknęła czarna wadera, po czym odwróciła się kuprem od nas zadęła nos i poszła gdzieś w las.
- Yyy... kto to był? - zapytała obruszona Grace.
- Nikt warty twojej uwagi... - pogładziłem waderę po głowie, spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się szeroko.
<Gracie? ;*>