- I tak ci nie ufam. - mruknęłam.
- O nie no... Ila! Żartujesz sobie?! - prychnął Oroz. - Mogłabyś chodź na chwilę odpuścić? Nie bądź taka sztywna. Ten koleś przed chwilą uratował ci życie...
- Wiesz Oroz? - przerwał mu brutalnie Gabriel. - Myślę, że twoja dziewczyna ma rację... nie macie najmniejszego powodu, aby mi ufać. - powiedział, wzbił się w powietrze i zniknął w dziurze nad naszymi głowami, z której wydobywało się światło.
- Ej! Nie jestem jego dziewczyną! - oburzyłam się. Ale go już nie było. Nagle cała jaskinia zaczęła się trząść.
- Em... Ila? - chrząknął Oroz.
- Tak, wiem, wiem! Znowu miałam rację, przez instynkt alfy, ale teraz już chodź, jeśli nie chcesz stać się mokrą plamą! - Powiedziałam, po czym rzuciłam się wraz z Orozem ku wyjściu zostawiając obciążający węgiel. Ledwo wybiegliśmy z jaskini, a ta się zawaliła. Przeturlaliśmy się w dół zbocza i znaleźliśmy się... niedaleko jaskiń wilków z naszej watahy. Nie wytrzymałam. Jakby jakaś kometa we mnie eksplodowała.
-Nie! Mam tego dosyć! To jest nie fair! Dlaczego inne wilki mogą sobie spokojnie żyć, bawić się, o nic nie troszczyć?! A do mnie przychodzą ze wszystkimi problemami, a w każdym muszę być i muszę być bezstronna. Muszę łazić gdzieś po górach i uganiać się za tygrysami! Mam tego serdecznie dość! Niech ktoś inny przejmie obowiązki alfy! - w moim oku zabłysła łza.
<Oroz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz