-Mówiłaś, że nam dzisiaj darujesz! - krzyknęłam. - To nie fair!
-Co nie fair? CO NIE FAIR?! - zaśmiała się szyderczo i podeszła do Oroza. - Co mój wilczusiu? Pójdziesz teraz ze mną.
-Co?! - zdumiał się Oroz. - Nigdzie nie idę!
-Doprawdy? - zaśmiała się lodowato tygrysica i objęła Oroza łapą.
-Zostaw mnie! - krzyknął Oroz.
-Puść go! - krzyknęłam. Ale było już za późno. Tygrysica zniknęła mi z oczu. Ruszyłam przed siebie. Musiałam go odnaleźć. Doszłam do serca dżungli. Cały czas słychać było dziwne, niepokojące dźwięki. Coś huczało, piszczało szeleściło, gdy nagle usłyszałam czyjś głos.
-To ty jeszcze nie znasz mojej historii? - zapytał głos z ironicznym niedowierzaniem. Poznałam w nim od razu Czarną Tygrysicę. Drógi głos musiał należeć do Oroza:
<Oroz?>