czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Demonifiction

Kilka dni temu dołączyłam do pewnej watahy. Nikomu nie powiedziałam skąd tak naprawdę pochodzę. Bałam się, że jak komuś to wyjawię znienawidzą mnie i wyrzucą. Tak samo jak z mojego rodzinnego piekła. Siedziałam po jakimś drzewem. Było jedyne na polanie i dawało przyjemny cień. Nie wiem jak długo tu siedziałam, ale po chwili poczułam nieznajomy zapach. Nieopodal mnie stał jakiś wilk. Odwróciłam się i za uwarzyłam dziwnie wyglądającego wilka. Był strasznie wychudzony i wyglądał jakby miał wiele ran. Jednak jego serce było czyste. A jego dusza dobra. wiedziałam to ponieważ zajrzałam w ich głąb.
- Witaj. - powiedział nieśmiało i jakby nie obecnie. Tak jakby odezwał się tylko dlatego, że przypadkiem tu siedzę. Kiwnęłam w odpowiedzi głową, tak jak to się robi, tyle, że ja nie odpowiedziałam. Byłam niemową, a z telepatii korzystałam rzadko. Nie lubiłam się odzywać, dlatego podobało mi się to kim byłam.

< Death? >

Od Sandstorm CD. Veyrona

Basior po raz kolejny uśmiechnął się do mnie i pomknął w stronę wyjścia. Zawsze był taki radosny, poważny i... Ach! Od zawsze był moim przeciwieństwem i od zawsze mnie to irytowało. Ale jak to mówią - przeciwieństwa się przyciągają. O bogowie, tylko nie to...
- Idziesz? - wykrzyknął. 
Ocknowszy ze swoich myśli, pobiegłam za nim. Po wyjściu na korytarz miałam złe przeczucia. Ściany nie były tymi ścianami, powietrze było mniej stęchłe, a chłód zastąpił ciepły wiatr. Przełknęłam jednak ślinę i szłam bez słowa za basiorem. Nie obok niego. Za nim.
Słowa Veyrona niezbyt mi pomogły. Dalej czułam się okropnie, choć nie miałam najmniejszego powodu. Może tamta Sandstorm faktycznie umarła? Może ta wesoła waderka naprawdę zginęła i została zastąpiona tą marudną, wypłowiałą kulką futra i piór? 
- Sand, spójrz. - Veyron nie spuszczając wzroku z punktu, dał mi przejść. - Światło. 
- Przecież szliśmy w przeciwnym kierunku - zauważyłam. 
- Może wyjdziemy drugą stroną. Chodź, Sand, i przestań chodzić taka napuszona - zaśmiał się i zaczął dreptać w stronę światła. 
- Nie chodzę napuszona! - zmarszczyłam brwi i położyłam uszy. Jednak po sekundach uśmiechnęłam się delikatnie. 
Uśmiech, Sands, uśmiech, powiedziałam w myślach.
Będąc coraz bliżej jasności, miałam coraz więcej podejrzeń. Co jeśli to nie jest masz dom? Co jeśli to terytorium innej watahy? Innej watahy? Tak blisko? Przecież nie mogliśmy zajść tak daleko. Ach! Tyle pytań! 
- No i proszę, jesteśmy z powrotem. 
Wychodząc z jaskini ujrzałam główny placyk naszej watahy. Miejsce spotkań i narad. Kręciło się tutaj parę wilków, lecz, na szczęście, żadne nie zwróciło na nas uwagę. Pomaszerowałam za moim architektem wnętrz, który coś mówił. Może to do siebie, a może do mnie. Niestety byłam zbyt zajęta badaniem watahy. 
Ach... co ja wyprawiam? Czy ja naprawdę popadam w paranoję? Szaleje, głupnę i nawet nie wierzę, że jestem u siebie. 
Lecz to, co zauważyłam sprawiło, że moje oczy o mało co nie wypadły z orbit.
- Stój - szepnęłam i ściągnęłam go w najbliższe krzaki.
- Hej, Sand, przecież... - urwał, kiedy wskazałam mu łapą parę wilków. Zdumienie na jego pysku było zabawne, ale nie mogłam się teraz wpatrywać w basiora, gdy przed nami staliśmy... my. Wadera i basior wyglądający wpisz, wymaluj jak my.
- Wow - prawie powstrzymałam okrzyk i Veyrona przed ujawnieniem się. - Gdzie ty się znowu wybieras? Co jeśli wpadliśmy w jakąś czasoprzestrzenną dziurę? - Zaczęłam panikować. - Wiesz jakie skutki grożą, gdy zmienia się przeszłość? Co się dzieje bogowie nawet ja tego nie wiem to jest zbyt chaotyczne ja wariuje Veyron wariuje wariuje wróćmy proszę wró...
- Hej. - Veyron przerwał mi  ujmując w swoje łapy mój pysk. - Spokojnie. Nie przypominam sobie, byśmy pojawili się w tej okolicy. A co to jest i kim oni są nie dowiemy się póki nie sprawdzimy. - Jego dotyk był delikatny, ale chyba nie zamierzał przestać. Przełknęłam ślinę czując jak moje policzki pod jego łapami zaczynają płynąć. - Poza ty, ile razy będę cię uspokajać, hm? - Zaśmiał się.
Odwróciłam głowę w kierunku... nas, uwalniając się tym samym od jego... króliczych... łapek. No bo jak miałam je nazwać? Tak delikatne... DOSYĆ!
- Veyron, nie jestem pewna. - Cmoknęłam wpatrując się we mnie. - Ta druga ja jest... idealna - skrzywiłam się.
- Co masz na myśli?  
Spojrzałam sobie pod łapy. 
- Nic - powiedziałam. 

<Veyron? 0^0 cóż to może być?>

Nowa wadera! ~ Demonifiction

Od Veyrona CD. Dezessi

- Wpadłem na pomysł, abyś poszukała sobie nowego przyjaciela, ponieważ spotykając się tylko ze mną ograniczasz swoje horyzonty towarzyskie. I tyle. - powiedziałem lekko zdeprawowany.
- I tyle? - zapytała ze zdziwieniem wadera.
- I tyle. - potwierdziłem. - Jeśli chcesz się obrażać o nic i wymyślać niestworzone historie, które nigdy się nie wydarzyły, to poszukaj sobie znajomych, którzy będą tolerować twoje zachowania. A teraz do widzenia. - wstałem i udałem się rozzłoszczony do swojej jaskini. Sfrustrowany i wymęczony natychmiast zasnąłem.

<Deze? Nie nazywaj mnie więcej Veyem ;_;>

Od Deatha CD. Wilchelminy

Usłyszałem nagle za plecami dźwięczny głos:
 - Witaj, jak masz na imię?
Odwróciłem wzrok i popatrzyłem pusto na rudą waderę stojącą za mną. Ta cofnęła się natychmiast z przestrachem.
 - O mój Boże! Przepraszam, nie chciałam... - powiedziała drżącym głosem i cofnęła się jeszcze brdziej. - Proszę... nie rób mi krzywdy.
 - Czy jeśli wilk jest brzydki i wyniszczony, odrazu musi być zły? - Westchnąłem i rozmasowałem skronie.
 - No... nie - wilczyca podeszła do mnie przyglądając mi się bacznie, jakby myślała, że zaraz wykonam jakiś ruch, który natychmiast pozbawi ją życia.
 - Nie jesteś pierwszą, która tędy przechodzi - popatrzyłem w krwawy księżyc.
 - Słucham? - Poruszyła się niespokojnie.
 - Dziesięć... może nawet jedenaście wader próbowało odebrać tu sobie życie z ubocznym skutkiem - mój wzrok zwrócił się w stronę wadery.
 - I... i co się potem stało? - Ruda niemalże zapiszczała, robiąca coraz większe oczy.
 - Pomogłem im odnaleźć nowe miejsce, w którym poczuły się bezpieczniej.
 - T... to znaczy...?
 - Zamieszkały w watasze, w której na początku istnienia jej hojny alfa mnie przygarnął, kiedy sam byłem głupim, zdezorientowanym wilczkiem. Teraz siedzę tu od dłuższego i pomagam innym zbłąknym wilkom prubującym uśmiercić samych siebie. Czy ty jesteś jednym z nich?
 - Brr... nie. Ani trochę. Trafiłam tu przez przypadek - wzdrygnęła się - a co to za wataha, jeśli można spytać?
 - Wataha Mrocznej Krwi - uśmiechnąłem się nieśmiało. - Może zechcesz do niej dołączyć?
 - Z przyjemnością - wilczyca odwzajemniła uśmiech.  - No więc... jak ci na imię?
 - Death - podrapałem się po głowie. - Głupie imię, nie?
 - Mi się tam podoba - trąciła mnie łapą. - Ja jestem Wilchelmina.
 - A jest jakiś skrót od tego imienia? - Poruszyłem znacząco brwiami.
 - Chyba nie... - mruknęła.
 - W takim razie będziesz po prostu Ruda - wyszczerzyłem zęby.
 - Hej! Nie jestem ruda - Wilchelmina pacnęła mnie w głowę ze śmiechem.

<Ruda? ( ͡° ͜ʖ ͡°)>

Od Ignis CD. Sperrka

Wysoka kobieta o jasnych, kręconych włosach sięgających jej do bioder. Jej niebieskie oczy świeciły ciepło, a jej suknia mieniła się w świetle, padającym z żyrandola.
Zakręciło mi się w głowie.
- Magma… Co? – jęknęłam.
- Magma ciemności. – mruknęła Pani Marzeń. – spotkałaś się już z nią.
- Pamiętam. – mruknęłam ponuro. – Tylko nie wiedziałam, że to tak się nazywa. No i jak to możliwe, że we śnie pamiętam, a naprawdę nie? Na górze… To jest, na ziemi czuję jakąś pustkę, jakby brakowało mi jakiejś części. To irytujące uczucie. Nie umiem poskładać wydarzeń w jedną spójną całość. Pamiętam tylko to, co… No, pamiętam od dziecka… Pamiętałam też, że jest wojna… Oraz… - przełknęłam ślinę.
- Nie mów. – kobieta przemówiła łagodnym głosem. – Wiem, co przeżyłaś.
Nagle ogarnęła mnie wściekłość.
-Wiesz? Jasne, jesteś siostrą tego, który mi to zrobił! – wypaliłam. – Czemu nie pomogłaś mi wtedy? Albo nie uchroniłaś mnie od klątwy?! Albo nie powstrzymałaś swojego piekielnego brata od uwięzienia mojego niewinnego brata!
Krzyczałam za głośno. Ale co mnie to obchodziło. Straciłam panowanie nad sobą.
- Pan Koszmarów nie żyje, tak?! Albo przynajmniej jest unieszkodliwiony na kolejne kilka stuleci. – wysapałam. – Skoro tak, wystarczy, że przywrócisz mi pamięć i pójdę do Wodnej Watahy, by pogadać z Lewisem. Rozwiążą się wszystkie problemy.
- Możesz być na mnie wściekła. – odparła spokojnie. – Ale musisz wiedzieć, że nie mam kontroli nad swoim bratem i nad tym, co robi. Nie mogłam ci pomóc… - Jej głos się złamał.
- Co mam zrobić, żeby odzyskać pamięć? – spytałam wprost.
- To trudne zadanie. Będziesz musiała przejść trzy próby.
- Cierpienie – jest, miłość – jest, dom – jest. – wyliczałam kolejno. – To wszystko już wykonałam.
Pani Marzeń patrzyła na mnie przez chwilę w otępieniu. Po czym chrząknęła znacząco i zaczęła nerwowo:
- Skąd…? Skąd ty to wiesz? – Przełknęła ślinę.
Byłam poirytowana. Z sobie samej nie znanego powodu.
- Wiem. I już. – Przewróciłam wymownie oczami i utkwiłam wzrok w suficie.
- W takim razie zakończę ten sen. Wracajcie na górę. Odzyskałaś pamięć. 
- Jesteśmy bardzo wdzięczni. – wtrącił Sperrk, zanim zdążyłam powiedzieć coś niemiłego.
Sen, myśli i uczucia rozpłynęły się w nicość. Powstałam. Po raz kolejny.

<Sperrk? Trzy słowa: nie mam weny. xc>

Od Sandstorm CD. Louisa

Dzisiejszy dzień nie należał do tych szczęśliwszych. Od rana uderzałam i wpadałam na różne rzeczy. Począwszy od zwykłych kamyków, kończąc na gałęziach i innych zielonych.
Szłam ścieżką, mając nadzieję, że ten dzień  szybko się skończy. Spojrzałam na przelatującego ptaka, gdy ktoś zwrócił moją uwagę.
- Przepraszam - wyjąkał nieznajomy wstając. 
Spojrzałam na niego z lekka zdziwiona. Wilki lądujące u moich łap? Dziwniej być już nie może. Ale przynajmniej nie wylądował na mnie, dodając mi kolejnych otarć i siniaków.
- Nic nie szkodzi - odchrząknęłam i wymusiłam uśmiech. 
Basior złapawszy równowagę, otrzepał się z piasku i pyłu. Gdy skończył spojrzał na mnie i powiedział:
- Jestem Louis, a pani toooo...? 
Chrząknęłam i urwałam kontakt wzrokowy. 
- Sandstorm. 
- Miło mi. - Basior zrobił coś w rodzaju ukłonu, ale szybko się podniósł i uśmiechnął. 
I co teraz? Zaprosi na spacer?
- Może mała przechadzka? 
I punkt dla mnie.
Kiwnęłam głową i ruszyliśmy przed siebie. 
***
- Jesteś nowa? - Spytał, gdy omijaliśmy grupkę wilków. 
Podciągnęłam nosem.
- N-nie, jestem tu od dawna. 
- W takim razie dlaczego dotąd cie nie zauważyłem?
- Nie przepadam rzucać się w oczy - wzruszyłam ramionami. 

<Louis? Sorki, ale nie miałam co wymyślić :/>