- To wszystko nie ma sensu - chodziłem w kółko.
- Serine, usiądź, proszę.
Posłuchałem jej. Wadera usiadła na niewielkim kamieniu, a ja na przeciwko niej.
- Więc, o co chodzi z tym podstępem?
- Sam do końca nie wiem.
- A ta wiadomość? - Spojrzałem na nią. - Napisali, że dowiedzieli se od kogoś gdzie jesteś. Może to początek zagadki?
- Tu nie ma żadnej zagadki - zaprzeczyłem kręcąc głową.
- Nie? - spytała jakby to ona miała racje.
- Nie, po prostu w ogól się nie zmienili - spuściłem wzrok.
- Jeny, ale ty jesteś uparty.
- Nie jestem.
- No w cale - przewróciła oczami.
- Eh - zakryłem oczy łapą. - Oni... Oni byli trudnymi rodzicami.
- Czyli?
- Nie potrafiłem ich rozgryźć.
Wadera chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk walących się kamieni. Usłyszeliśmy potężny... Ryk? W wejściu jaskini ukazały się nogi potwora. Wstałem i razem z waderą cofnęliśmy się. Cei schowała się za jednym z głazów. Ja stałem i czekałem co się potoczy dalej.
<Cei? &$@*%!!! WENA! T.T >