Tego dnia postanowiłam wybrać się na spacer, wyjątkowo mi się nudziło.
Miałam nadzieję, że spotkam jakąś ciekawą osobę... Nagle wpadłam w jakiś
dół! Ała! Spadła na mnie góra liści i patyków. Najwyraźniej ktoś
zastawił pułapkę. Ale raczej nie na mnie. Spróbowałam się podnieść. Nie,
to wszystko co na mnie leżało było za ciężkie.Gdyby można to jakoś
przesunąć... Nagle przede mną pojawił się jakiś wilk z pazurami
skierowanymi w moją stronę. Nie widział, że to jestem ja, ponieważ byłam
zasłonięta liśćmi. Już miał się zamachnąć, ale krzyknęłam:
- Nie, czekaj! - i odruchowo zasłoniłam się łapami. Oczywiście mi się nie udało.
Wilk na chwilę stanął osłupiały. Odgarnął szybko to, co mnie zasłaniało. Wyraźnie się zezłościł.
- Ach, już 3 osoba w tym tygodniu psuje mi pułapkę! - zaczął chodzić w
kółko. - A co ja chcę? Chcę tylko złapać trochę zwierzyny, ale nie!
Dlaczego każdy chodzi akurat tam, gdzie są moje sidła? Naprawdę nie ma
innych pięknych miejsc w watasze? Dlaczego, ach, dlaczego?!
- Yyy, przepraszam... - przerwałam trochę zakłopotana.
- Przepraszam? Przepraszam! Dla was to może nic, ale ja chcę coś zjeść!
Nie wiecie jak to jest być takim głodnym! To trochę chyba niezbyt ok, że
dorosły wilk je tylko 2 jelenie na tydzień... ale nie! Wpadajcie sobie!
Przecież można być głodnym!
Cóż, wyszłam powoli z dołu...
<Ktoś? =)>