sobota, 26 grudnia 2015

Od Veyrona CD. Dezessi

Kiedy wadera usnęła z mojej twarzy spełzł uśmiech. Zdjąłem kwiaty z głowy kładąc ostrożnie, obok Dezessi i udałem się do alfy.
 - Kogo wysłałeś?
 - Nymerię.
 - A ty co ze sobą teraz zrobisz?
 - Będę czekał.
 - Na co?
 - Na jej powrót.
 - I nie pójdziesz spać?
 - Nie.
 - W takim razie dotrzymam ci towarzysta.
 - Nie musisz.
 - Ale chcę.
 - Idź się wyspać.
 - Czy ta rozmowa musi być taka sztywna? - Złamałem się nagle w pół.
 - No w sumie... - Aventy uśmiechnął się blado. Jego wielkie cienie pod oczami i wychudzona sylwetka sugerowała, że od dawna nie miał czasu na sen, czy odpoczynek.
 - Wiesz... może odpoczął byś chwilę? Ja tu postoję. Szybciutka drzemka nic nie zaszkodzi a na pewno będziesz w stanie lepiej funkcjonować - westchnąłem.
 - Dzięki. Kochany jesteś. Ale nie przemęczaj się za bardzo - powiedział, po czym zasnął kamiennym snem.

<Deze?>

Od Jack'a CD. Mounse

Udaliśmy się nad jezioro, a po czasochłonnej kompieli udaliśmy się aby coś zjeść.
Nie musieliśmy wędrować daleko, albowiem na swojej drodze napotkaliśmy na stado śpiących zajęcy.
 - Serio chcesz jeść to coś na obiad? - Mounse spojrzała na mnie nagle zrezygnowana.
 - Miałaś nie czytać mi w myślach - zmrużyłem oczy w zabawnym geście.
 - Nie czytam ci w myślach, tylko patrzę na wyraz twojej twarzy, który mówi „Zjem tego królika, albo umrę!”, głuptasie - zaśmiała się. 
 - Jak tam uważasz... a poza tym, to są zające - przewróciłem oczami.
 - Króliki, zające... jeden wilk. Wracając do tematu: serio chcesz jeść to coś na obiad? - Westchnęła.
 - A dlaczego by nie? - Zdziwiłem się.
 - Ja nie lubię królików. Uważam, że mają zbyt dużo kości, są żujaste, zbyt małe i nieprzyjemne w smaku... - mruknęłam. 
 - Po pierwsze; to są z - a - j - ą - c - e. Po drugie; nie wiem, co ty do nich masz - ja osobiście je lubię.
 - Rób co chcesz, ale tych królików na pewno już nie przekąsisz, bo od tej całej naszej kłótni postanowiły się ulotnić - wilczyca wyszczerzyła zęby.
 - Zajęcy.

<Mounse? xD>

Od Sanzy CD. Domena

Obrzuciłam wilka niechętnym spojrzeniem, po czym ruszyłam dalej.
 - Ej! - Wcisnął się przede mnie. - Co ty taka mało towarzyska?
Przewróciłam oczami, po czym wyminęłam go bez słowa. Nie chciałam zniechęcić do siebie kolejnego wilka, ale nie dokońca wiedziałam, jak powinnam się zachować.
 - Mówię do ciebie! Głucha jesteś, czy niema? - Zdenerwował się.
Odwróciłam się w jego stronę, po czym najmilszym głosem na jaki zdołałam się zdobyć powiedziałam:
 - Cześć, mam na imię Sanza.
 - No! To już coś - wilk nagle zmienił nastawienie na przyjazne i uśmiechnął się szeroko, po czym podszedł do mnie nie dając mi nawet chwili na zastanowienie się, dlaczego tak nagle zmienił swój nastrój i w jaki sposób to zrobił.
 - Domen jestem - wyszczerzył zęby. - Miło cię poznać. Muszę przyznać, że masz bardzo ładne imię... mogę wiedzieć dokąd to się wybierasz?
 - To nie two... - zaczęłam, ale z trudem powstrzymałam się od odcięcia; - W zasadzie to szłam do jaskini...

<Domen? :p>

Od Jack'a CD. Nymerii

 - Em... na pewno? Nie jesteś jakimś złym demonem, który zaraz rzuci się na mnie, aby rozszarpać mnie i pożreć? Ani żadną zjawą, ani szpiegiem, ani nic...?
 - No co ty, głuptasie! - Wadera usiadła obok mnie śmiejąc się dziwnie.
 - Bo u nas jest to troszku karane, że ten teges... że wpuszcza się obce wilki do watahy bez żadnego pozwolenia, a szczególnie jeśli się nic o nich nie wie... - chrząknąłem niepewnie.
 - W zasadzie, to ja szukam watahy i naprawdę chętnie do jakiejś dołączę. Na przykład do tej - przewróciła oczami.
 - Hah, to super - zaśmiałem się nieco nerwowo, po czym dodałem półgębkiem; - Alfa będzie zachwycony...
 - Co mówiłeś? - Wilczyca zwróciła wzrok w moją stronę.
 - Co? Ja? Nic - wyszczerzyłem zęby. - Tak w ogóle to jak cię zwą?
 - Przecież już wcześniej ci mówiłam, głuptasie... ale powtórzę jeszcze raz; Mam na imię Nymeria, Zwiadowczyni - rozpogodziła się nieco.
 - No tak... przepraszam... ja jestem Jack... - zacząłem nieco zmieszany.
 - Wiem, już mówiłeś - westchnęła.
 - F-faktycznie! Wybacz... - wyjąkałem.
 - Ah, nie musisz mnie za wszystko przepraszać - pokręciła głową.
 - No tak... przepraszam... znaczy się, jasne. Początki znajomości, a szczególnie ze mną, bywają nieco niezręczne, bądź kłopotliwe, także z góry przep...
 - Nie...
 - No tak. Już będę się pilnował - wyszczerzyłem zęby.

<Nymeria? :p>

Od Cyndi'ego CD. Grace

Przetarłem zmęczone oczy czując zawroty w głowie. Lekko odchrząknąłem i podrapałem się po głowie. Luke i Samantha przybyli. Czy ten ziomek musiał wszędzie się za mną pojawiać? W sumie to nie to teraz było najważniejsze... byłem taki podekscytowany, a za razem zdenerwowany. Nie byłem nawet do końca pewny, czy to co wczoraj powiedziała Samantha było prawdą, czy może jednak nie... Może sam nie chciałem w to wierzyć, a moja podświadomościa nie przyjmowała tego do wiadomości? Nie wiem. Nie ważne. Luke tu stoi i gapi się na mnie. W końcu nie wytrzymałem pełnej napięcia ciszy, podszedłem do niego i zacząłem go pchać i po mimo jego zbawienia wypchnąłem go z jaskini wyszczerzając zęby.
 - Poczekasz tu, oke? - Zamrugałem uroczo i nie czekając na odpowiedź wróciłem do jaskini i do Grace.
 - Może mi ktoś wyjaśnić, co się właśnie stało? - Zamrugała oczami nie bardzo będąc w stanie zanalizować sytuację.
 - Skończyliście? - Mruknęła Samantha bezemocjonalnie. - Dziękuję. No więc Grace, będziesz mamą, będziesz miała jedną córeczkę, która również będzie miała władzę nad wodą, ale proszę, wstrzymaj się z piskami zachwytu, za nim opuszczę to pomieszczenie.
Odwróciła się na pięcie, po czym ulotniła się z jaskini.
Zapanowała chwilowa cisza. 
 - Cyndi... - zaczęła nagle Grace z przymrużonymi oczami. - Co ta miła, starsza pani właśnie powiedziała?
 - Że będziemy rodzicami - chrząknąłem, nie do końca pewny, czy Grace się cieszy, czy raczej smuci, albo nie dokońca dotarła do niej ta informacja.
 - Heheheh... dobry żart - wilczyca zaczęła mamrotać pod nosem. - Ja matką? Phi... to pewnie ten bóg niestrawności robi mi jakiś dowcip... Jak niby ja miałabym być matką? I mieć dziecko? Takie prawdziwe...
 - Kochanie - usiadłem obok wadery - jesteś pewna, że dobrze się czujesz?
Ta odwróciła głowę w moją stronę i nagle jej mętny wyraz twarzy przekształcił się w gigantycznego banana, po czym rzuciła się w moje obięcia.
 - Oczywiście! Będziemy mieć córeczkę!

<Grace? Bóg Niestrawności mnie rozwalił :'D>

Od Cole'a CD. Takashi

 - Co do...? - zdziwiłem się wytrzeszczając oczy. - Kto to?
Zamrugałem oczami spoglądając z podziwem na Takashi.
 - Mścicielka - wyszczerzyła zęby.
 - Mówisz to tak, jak byś była święcie przekonana, że wiem o co chodzi... - zmrużyłem oczy. Wilczyca pokręciła głową.
 - Yy... to... jest taki jakby duch tej, no... Córy Śmierci, no i ten... no. - zwróciła się w stronę powłóczystej kobiety: - Możesz już stąd spadać, twoja rola została wypełniona, bla, bla, bla.
Natychmiast na polanie znów zgromadziła się czarna mgła, tym razem ciemniejsza niż wcześniej, ale opadając po kilku sekundach zjawy już nie było.
 - Chcesz zobaczyć coś jeszcze? - Poruszyła brwiami.
 - Nie dzięki... chyba za dużo magii jak na jeden poranek - podrapałem się po głowie.
 - To dobrze, bo tak czy siak nie miałam więcej sztuczek w zanadrzu - spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
***
Gdy po dołączeniu Takashi do watahy wybraliśmy jej odpowiednią jaskinię (nie obyło się bez stosunkowo bliskiego położenia do mojej...) postanowiliśmy wyruszyć na wieczorny spacer po watasze. Oczywiście, dość ciekawie zrobiło się, kiedy wspólnie usłyszeliśmy jakieś podejrzane szelesty w krzakach, kiedy zupełnie przypadkowo znaleźliśmy się na pustej, mrocznej, opuszczonej polanie po zmierzchu. W końcu musiałem przyzwyczaić się do nękającej myśli, że takiego rodzaju sceny są chyba nieodłączną częścią mojego życia...

<Takki - chan? c:>

Od Luny CD. Dezessi

Co..? Czyżby to miał być proroczy sen..? Nie.. Nie.. Nie chcę do tego wracać.. Te wszystkie wilki... Ta krew, która przelała się na moich oczach.. Zaczęłam oddychać trochę szybciej niż zazwyczaj, nie mogłam do tego dopuścić, żeby kolejna wataha... miała zniknąć z powierzchni ziemi.. Te wszystkie..emocje.. uczucia.. Sumienie.. Nie dawało mi to spać po nocach, te dusze które czasem nawiedzały mnie w snach, ich gorycz... smutek, cierpienie, żal, oraz gniew.. Niektóre z nich nawet mówiły, że kiedyś stracę to co dla mnie najważniejsze..
- Luna..? - Usłyszałam za sobą głos samicy. - Coś nie tak..? 
Mimowolnie odwróciłam się w jej stronę, biorąc przy tym głęboki wdech. Walczyłam ze sobą, o to czy jej powiedzieć, czy też nie. Nie chcę zostać sama, tego się najbardziej boję, braku akceptacji oraz odrzucenia. 
- No... - Mruknęłam. 
- Coś Cię gryzie? Powiedz, może Ci ulży. 
- To co ci się śniło... To jest prawda... - Rzekłam po chwili, siadając na trawie. - Jestem Wilkiem Yin - Yang. Jak widzisz ciągle przesiaduję tylko w wersji Yang, co oznacza siłę, aktywność, radość, ciepło i lato. No i biel, stąd moje białe futro... - Westchnęłam. - Natomiast Yin... Z nią jest o wiele gorzej, jeśli mnie ktoś zdenerwuje... Moje futro czernieje, wtedy symbolizuję bierność, uległość, smutek, chłód i zimę. Mimo tego... staje się bezwzględna.. zabiję każdego, kto stanie mi na drodze, nie ważne czy to samica, samiec, czy nawet szczenię.. Wszędzie przeleję krew... Nie jest to przyjemny stan, nie łatwo mi wtedy wrócić do tej normalności.. Nie można mnie uspokoić... Potem mam... dziwne sny... te wszystkie wilki... one mnie nawiedzają.. Ten smutek, żal.. jest tak silny, że nie łatwo mi się z tym zmierzyć... Ciągnę za sobą coś dużego, przed czym nie mogę uciec, to brzemię na moich barkach... Ta poczucie winy... Jest nie do zniesienia...

<Dezessi? >

Od Michaela

Błądziłem po lesie, z resztą jak zawsze. Wszystko mnie wpienia i nie chce mi się żyć. Chcę znowu być człowiekiem do choinki! 
Poszedłem na klif gdzie ostatnio próbowałem się zabić i patrzyłem na zachodzące słońce. Zawyłem kilka razy i ruszyłem w dalszą wędrówkę. Nagle usłyszałem wycie innych wilków co mi się nie za bardzo spodobało.
Przybrałem wściekłą minę i wędrowałem dalej. Powtarzałem sobie tylko aby walczyć za swoje.
W końcu doszedłem nad wodospad. Za nim znajdowała się jaskinia gdzie przebywałem od dłuższego czasu. Rozejrzałem się dookoła i ruszyłem za wodospad. 
Kilka minut porozmawiałem z duchami i zasnąłem. 
***
Budząc się otworzyłem jedno oko i ujrzałem jakieś łapy. Poderwałem się natychmiastowo. 
- Czego tu szukasz ? - warknąłem.

<Jakaś wadera? >