- Przecież moja kuzynka jest Szamanką, chodźmy do niej. - zamrugałem oczami i wziąłem Ceivirę na plecy.
- Wiesz... ja chyba zostanę i poczekam... - chrząknęła wadera.
- Okej, jak chcesz. - wzruszyłem ramionami i pobiegłem do Samanthy. Ona wzięła waderę i kazała mi zaczekać przed jaskinią. Czekałem i czekałem, przez jakieś piętnaście minut. Zaczęło robić się chłodniej. Po chwili Ceivira wyszła z jaskini. Miała przewiązany bok.
- I jak się czujesz? - zapytałem z troską.
- Ech... lepiej. Najważniejsze, że już nie mdleję... - zaśmiała się blado.
- To dobrze...
- Aa... gdzie Diamond?
- Yyy... ona? Została w lesie, bo... stwierdziła, że tylko będzie spowalniać.
- To może do niej wrócimy? - Ceivira zamrugała oczami.
- Jak chcesz.
<Ceivira?>
- Wiesz... ja chyba zostanę i poczekam... - chrząknęła wadera.
- Okej, jak chcesz. - wzruszyłem ramionami i pobiegłem do Samanthy. Ona wzięła waderę i kazała mi zaczekać przed jaskinią. Czekałem i czekałem, przez jakieś piętnaście minut. Zaczęło robić się chłodniej. Po chwili Ceivira wyszła z jaskini. Miała przewiązany bok.
- I jak się czujesz? - zapytałem z troską.
- Ech... lepiej. Najważniejsze, że już nie mdleję... - zaśmiała się blado.
- To dobrze...
- Aa... gdzie Diamond?
- Yyy... ona? Została w lesie, bo... stwierdziła, że tylko będzie spowalniać.
- To może do niej wrócimy? - Ceivira zamrugała oczami.
- Jak chcesz.
<Ceivira?>