piątek, 10 kwietnia 2015

Od Hazel CD. Aventy'ego

Roześmiałam się. 
-No tak... Rodzice mi mówili, że jestem bystra i zdam każdy egzamin jakiego się tknę. 
Też się uśmiechnął. 
-A twoi rodzice...
-Oni... Nie żyją. Zginęli kiedy byłam malutka. Nic nie pamiętam - powiedziałam i uśmiech spełzł mi z pyska. 
-Przepraszam - powiedział cicho.
-Nic się nie stało. Ja tego nie pamiętam. Ale na moje nieszczęście czasem mogę to oglądać - mruknęłam. 
-Władasz wspomnieniami? - zapytał zainteresowany. 
-Można tak powiedzieć. Jestem Wilkiem Przeszłości i Przyszłości - wyjaśniłam z uśmiechem. 

<Aventy? Moja też jakaś taka... Niemrawa. c':>

Od Aventy'ego CD. Hazel

- A można wiedzieć, po co  chciałeś, żebym upolowała tę zwierzynę? - Hazel wyszczerzyła zęby.
- Robię spis. - odwzajemniłem uśmiech.
- Aha! Dużo mi to mówi! Teraz już wszyyyyyściuteńko rozumiem. - wadera uniosła brew.
- Sprawdzam, w jaki sposób społeczność załąoczna do watahy wykazuje swoją intelektualność, oraz zaangażowanie dla dobra naszego stada. - ukłoniłem się.
- Nadal nic nie rozumiem. - stwierdziła Hazel. - Jakoś prościej?
- Sprawdzam, jak bardzo jesteś zaangażowana w sprawy watahy. Ty zdałaś. Wiele wilków opuściło watahę. Ty zostajesz. - puściłem do niej oko.

<Hazel? Wena została wylana do rzeki :p>

Od Ecclesi CD. Hamony

- Ee... tak - mruknęłam. - Wiesz... muszę ci coś powiedzieć.
- No? Słucham. - Hamona przewróciła oczami.
- Tak szczerze mówiąc... to... zmyśliłam tę całą historię o śmierci Matta, żebyś chciała do nirgo przyjść... nic mu nie było, po prostu miał coś z nogą i nie mógł chodzić. - wyszeptałam, bojąc się odpowiedzi wadery.
- Dzięki... - burknęła. - Ja się zastanawiam, dlaczego Matt nie wie o czym mówię, a potem się okazuje, że wychodzę na kompletną idiotkę... ech... nie zrozumiem tego świata.
- Ależ przestań wygasdywać głupstwa, Hamona. - chrząknęłam. - Przecież nie... och... nie wyszłaś na żadną idiotkę!
- Taa... - wadera przewróciła oczami.
- Oj, nie burmusz się! On cię kocha. Dlatego to zrobił. - wydęłam usta.
- Tak, tak... ale ciebie też. Ugania się za waderami i mówi każdej, że ją kocha... powinien mieć jaja, żeby wybrać jedną z nas, a nie robić nam próżne nadzieje.
- Och, Hamona! - Tupnęłam nogą. - Przecież on cię kocha. Tylko jest wrażliwy i nie chce tego pokazać przy mnie, żeby nie było mi przykro. A teraz idź do jego jaskini i powiedz mu, że darzysz go uczuciem.
- Taa... a ciebie mam mieć gdzieś. - Hamona uniosła brew.
- Dobra. Wezmę sprawy w swoje ręce. - wypuściłam z płuc powietrze z głośnym świstem i pomaszerowałam w stronę jaskini, w której leżał chory basior.
- Zaczekaj! Co chcesz zrobić?!
- Pobawię się w swatkę... - spuściłam wzrok. - Jestem dobrą aktorką. - wyszeptałam do samej siebie.
***
Weszłam do jaskini. Matt siedział na łóżku całkiem osłupiały.
- Kobieto! Nareszcie przyszłaś. Wytłumaczysz mi, co ty powiedziałaś Hamonie? - zmarszczył brwi, ale powiedział to zabawnym głosem. 
Uśmiechnęłam się blado. Moje serce właśnie zostało rozbite plastikowym młotkiem na miliony kawałków i podeptane przez Matta.
- To nie istotne. - wyszeptałam. Starałam się powiedzieć to jak najwiarygodniej, ale mój głos i tak zadrżał.
- Coś się stało? - basior zmarszczył brwi.
- T-tak... chcę ci powiedzieć, że... wszystko p-przeanalizowałam i-i... i ten, no. Popełniłam błąd. Naraziłam cię na rozdarcie s-s-serca, bo coś tam i ten... powiedziałam, że cię ko-kocham, tylko dlatego, że byłam strasz... strasznie zazdrosna o Hamonę... po prostu jej n-nie lubiłam i chciałam, żeby nigdy znalazła sobie partnera i... p-przepraszam. Jestem podłą ś-świnią, ale t-to co m-mówiłam było... było... by-było... no... było... n-n-nieprawdą. - powiedziałam i spóściłam wzrok.
- Ale to znaczy...
- Bądź z Hamoną. - przytaknęłam. - Powiedziałam, że się w tobie zakochałam, ale to była nieprawda. Zwykłe kłamstwo. Wybacz.
Powiedziałam, po czym opuściłam jaskinię ze zwieszonym łbem. Matt nic nie odpowiedział. Miałam nadzieję, że nie rozpozna, że mówiłam nieprawdę.

<Matt? Hamona? :D Bądźcie parą forevea :')>