wtorek, 18 listopada 2014

Od Mony CD. Cobalta

Nie odezwałam się. Byłam zbyt przerażona. Wpatrywałam się ze łzami w oczach w płonące drzewo. Liście czerniały i kurczyły się. Słychać było syk płomieni stykających się z wodą. Przełknęłam ślinę.
- Mona! Zabierajmy się stąd, bo ciebie też piorun trzaśnie... - chrząknął Cobalt. Jego dźwięczny głos wybudził mnie z transu. Pokręciłam głową i poszłam za nim, co chwilę obracając głowę i wlepiając wzrok w poczerniałe szczątki drzewa. Schowaliśmy się w jaskini. Cobalt rozpalił ognisko. Było mi strasznie zimno.
- Ej... co ty tam tak stałaś? - zaczął rozmowę Cobalt. Milczałam chwilę. Wpatrywałam się w tańczące płomyczki. Wspomnienia powróciły. Ogień... był tak blisko... na wyciągnięcie ręki... ale jednak wydawał się sekretny, odległy... tajemniczy... wychyliłam do przodu łapę, jakbym chciała kogoś uratować... nawet nie wiedziałam kogo małego chłopca... ludzkie szczenię...
- Ech... - westchnęłam głęboko i ukryłam twarz w ramionach.
- Hej... co się stało? Rozchmurz się. - pocieszył mnie Cobalt. Usiadł tuż obok mnie... bardzo blisko... poczułam jego ciepły i spokojny oddech na ramieniu. Szkoda, że po tej burzy, już nie będzie dane mi go więcej poczuć. Spuściłam wzrok.
- Ja... po prostu... boję się burzy... - wypaliłam. Bałam się. Zapadła cisza. Zastanawiałam się co teraz zrobi Cobalt... czy zacznie ze mnie szydzić i nabijać? W końcu przystojny basior otworzył usta, bo chyba chciał coś powiedzieć...

<Cobalt?>

Od Cobalta CD. Mony

Poszedłem za Moną. Zobaczyłem ją stojącą bez ruchu przy zawalonym i płonącym drzewie.  Ogień był coraz większy, a deszcz go nie gasił. Podszedłem do niej.
-Robi się gorąco, może się odsuniesz? - zapytałem.
Nie odpowiedziała, lecz się cofnęła. Rozłożyłem skrzydło nad jej głową.
-Co powiesz na to by wrócić do jaskini i przeczekać tą burzę? - zapytałem.

<Mona? Zawsze odpisuję... >

Od Mony CD. Cobalta

- A dziwisz mi się? - spojrzałam w sufit. W dach bębnił deszcz. Czułam się nieswojo... a co jeśli dach się zawali?
- No... trochę... - chrząknął Cobalt wlepiając swoje błękitne oczy w wilgotne podłoże.
- Ech... przepraszam. Jestem głupia i nie potrafię się opanować... ciągle tylko myślę o tym, że ja cię kocham i mam gdzieś to, że kocha cię ta cukierkowa waderka... - westchnęłam. - Ja jestem brzydka, mam okropne oczy... a ona jest piękniusia i zgrabniusia... nie ma co się oszukiwać... nie dziwię się, że lecisz na tą laskę... nie zasługuję nawet na to, żebyś mi poświęcił choćby trochę uwagi. Może byłoby lepiej, żebyś mnie wtedy nie złapał...? Byłoby lepiej dla nas obu.
Zwiesiłam łeb i potruchtałam do wyjścia.
- Ale... gdzie ty idziesz? - zapytał zdziwiony Cobalt. Na dworze rozległ się huk.
- No jak to "gdzie"? Do swojej jaskini? Co ja będę niby robić, kiedy ty mnie nie kochasz... o tym wiesz już wszystko i chyba powinieneś mieć to gdzieś, co nie?
Wyszłam ze starej, kamiennej jaskini. Wiatr padał tak gęsto i nagle zrobiło się tak ciemno, że prawie nic nie mogłam ujrzeć... było strasznie zimno. Zaczynałam żałować, że nie przeczekałam tej okropnej burzy w jaskini. Nagle w jedno z pobliskich drzew huknął piorun. Zapaliło się. Wrzasnęłam z przerażenia i ukryłam głowę w ramionach zamierając w bezruchu. Cała się trzęsłam, ale nie byłam w stanie się ruszyć, gdyż panika i strach wzięły nade mną górę. Mogłam tylko zamknąć oczy i czekać na dalszy ciąg wydarzeń...

<Cobalt? Może odpiszesz? A jak Ci się nie chce, to trudno... :( >

Od Cobalta CD. Mony

Zobaczyłem że Mona ześlizguje się z urwiska. Rzuciłem się w jej stronę i w ostatniej chwili złapałem ją za łapę. Kiedy ją wciągnąłem zobaczyłem że straciła przytomność. Zarzuciłem ją sobie na grzbiet i zacząłem iść w stronę lasu.  Nie daleko dojżałem jaskinię. Do mojej było zadaleko więc postanowiłem się w niej zatrzymać. Położyłem ją w koncie jaskini, a sam usiadłem w drugim. Mona obudziła się akurat jak przestało padać.
-Wszystko OK? - zapytałem.
W odpowiedzi dostałem z liścia.
-No dobra...niech będzie że zasłużyłem, ale.. - nie dokończyłem swojego "ale" bo dostałem drugi raz.
-Przepraszam - powiedziałem.
Bym dostał trzeci raz, ale zrobiłem unik. 
-Musisz? - zapytałem.

<Mona? Wybacz... >

Od Ecclesi CD. Matta

Wypuściłam parę z ust.
- O! Jak miło, że zdecydowałeś się, aby ten gościu mnie nie jednak w ostateczności nie zabił! - żachnęłam się.
- Nie boisz się mnie? - zdziwił się Matt i powrócił do swojej normalnej postaci.
- Niby czemu? Ja też jestem popaprańcem i boję się jedynie innych popaprańców. -,szturchnęłam Matta i puściłam do niego oko.
- Ej! - zaśmiał się i spojrzał na mnie sowimi wielkimi, pięknymi, pełnymi radości i zapału oczami.
- No co...? - popatrzyłam w niebo i zrobiłam niewinną mordkę, a po tym szturchnęłam go jeszcze raz.

<Matt?>

Od Mony CD. Cobalta

Leżałam na trawie wśród miękkich i pachnących kwiatów. Nagle przyszedł do mnie Cobalt.
- No hej. - usiadł obok mnie i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Od kiedy masz nową dziewczynę? - zapytałam, patrząc na niego ironicznie.
- Yyy... co? - zdziwił się. To już była lekka przesada.
- No wiesz... Diamond... te plastikową dziunię z różowym ogonkiem i słitaśnym uśmieszkiem. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi!
- Aa... tę Diamond... - podrapał się po brodzie. - Tak... to moja dziewczyna. Zakochałem się w niej po uszy... jest taka piękna.
Basior rozmarzył się i zaczął przyglądać niebu. Prychnęłam, odwróciłam się na pięcie i zacisnęłam oczy.
- Jestem ciekawa, czy tej laleczce też złamiesz serce, kiedy się trochę postarzeje! - tupnęłam nogą, a mój powark złości zagłuszył huk grzmotu i błysk jasnego światła, rozdzierającego ciemne, nachmurzone niebo. - Bo już charakter się nie liczy, co?! Tylko grube rzęsy, smukła sylwetka i wymalowane szminką cukierkowe usteczka, a do tego najlepiej jeszcze lśniąca, miękka, różowa sierść! To się teraz dla ciebie liczy?! Wiedz, że jej wygląd nie będzie trwał wiecznie! A moja miłość do ciebie zawsze! Do widzenia!
Zamknęłam powieki i popędziłam jak najdalej wśród lasu. Pioruny co chwila trzaskały o drzewa, a w powietrzu dało się słyszeć huk piorunów. Potwornie bałam się burzy. Gdy dobiegłam do skraju lasu, opadłam bez sił nad urwiskiem. Zaczęłam dyszeć, a gęste łzy spływały po policzkach mieszając się z gęstym deszcze. Nagle kawałek skały na którym leżałam, odłamał się, a ja runęłam w dół. W ostatniej chwili jakiś wilk chwycił mnie za łapę i wciągnął na górę. To chyba Cobalt... nie było widać zbyt dobrze przez gęsty deszcz... Opadłam z sił i... zemdlałam.

<Cobalt? Sorry, że tak długo, ale widzę, że i tak zastąpiłeś mnie już kimś innym...>

Od Deatha CD. Telary

Usiadłem przed jaskinią wadery. Nie miałem co robić, więc wlepiłem wzrok w księżyc. Był piękny.
- Co tu robisz? - zostałem zapytany znienacka i wystraszyłem się. Pierwszy raz ktoś mnie, a nie ja go...
- Ych... to ty, Telaro. Wystraszyłaś mnie. - uśmiechnąłem się.
- O czym tak rozmyślałeś? - zaciekawiła się wadera i spojrzała w moje pokryte bielmem oczy.
- A, tam... różne nudne rzeczy... a ciebie co tutaj sprowadza? Myślałem, że chcesz spać...

<Telara? Wiem... długość zabija x3x>

Od Aventy'ego CD. Goyavigi

- Ach, tam... nie masz za co dziękować. - uśmiechnąłem się troszkę. - To była dla mnie czysta przyjemność. Co powiesz o tym, abyśmy jutro udali się na wycieczkę? W góry?
- Ja... - chciała odpowiedzieć Goya, lecz nagle do jaskini wpadli Grace, Veyron i Ila przekrzykując się nawzajem.
- Aventy! Nawa...
- Alfo! Musimy natychmiast działać...
- Bracie... - powiedziała spokojnym głosem Ila. - Gorogor... powrócił...
Zamarłem. Kto to był ten cały Gorogor? Kiwnąłem Goyi łapą na pożegnanie i ruszyłem za betą, gammą i moją siostrą. Zaciągnęli mnie na krąg obrady. Były tutaj alfy z sąsiednich watah. Wilki... prawie wszystkie znałem. Jedne młode, drugie stare... na licznych twarzach widniał niepokój. Zająłem swoje miejsce.
- Więc? - odezwałem się potężnym głosem, a oczy wszystkich zgromadzonych zwróciły się w moją stronę. - Czy ktoś mimzdradzi co, lub kto to jest ten cały Gorogor?
Ila pacnęła się łapą w czoło i przejechała nią po całym pysku. Chrząknąłem i spojrzałem na nią ostro, lecz nieznacznie.
- Taa... więc tak się składa... - zaczęła mówić spokojnie moja siostra, ale chyba jej nerwy nie wytrzymały takiego napięcia, że wyrzuciła z siebie wszystko jednym tchem - GOROGOR, TO JEDEN Z "PIĄTKI"! TRZECI NAJPOTĘŻNIEJSZY, W KTÓRYM ZAPIECZĘTOWANO DEMONA! NAWIEDZA NASZE WATAHY I MORDUJE WILKI, WIĘC BĄDŹ TAK ŁASKAWY I COŚ Z TYM ZRÓB!
Westchnąłem. Ten wieczór chyba nie zapowiadał się na jeden z milszych...

<Goya? Wena = 00,000,001 >.<>

Wybaczcie!

Tak was strasznie przepraszam! Nawet Ws nie powiadomiłam! Miałam kompletnego doła i nic nie wstawiłam na stronkę! Wredna ja ;___;. Przepraszam... już wszystko wstawiam...
hayden