wtorek, 4 listopada 2014

Od Diamond

Od kiedy dołączyłam do Watahy Mrocznej Krwi, wszystko się zmieniło. W mojej dawnej watasze było inaczej. Tam znałam wszystkie wilki, wszystkie miejsca... Tu nie znam niczego. Z rozmyśleń wyrwało mnie zderzenie z kimś.
- Ej! - powiedziałam i podniosłam się z ziemi.
- Przepraszam, rozmyśliłem się... - przyjrzałam mu się.
Miał piękne, błyszczące futro. I takie czarne oczy...
- Spoko, ja tak samo - wyjaśniłam i zachichotałam.
- OK... - popatrzył na mnie trochę dziwnie.
- Ech, dlaczego nikt nie rozróżnia poczucia humoru a szaleństwa... - westchnęłam. - A właśnie, ja gadam i nie wiem z kim gadam! - znów zachichotałam. - Jak masz na imię?

<Basiorze? :3>

Nowa wadera! ~ Diamond

Od Dilaj CD. Mystic

Podczas mojego małego polowanka natknęłam się na waderę, której dotąd nie spotkałam.
-Cześć jestem Dilaj. – Przedstawiłam się
-Mystic – odpowiedziała nieufnie.
-Cóż, nigdy nie byłam dobra w zawieraniu nowych znajomości, więc proponuję polowanko na jelenia.
-Z miłą chęcią. – Wstała z trawy i podeszła do mnie. Zaczęłyśmy węszyć, wpadłam pierwsza na trop. Pobiegłam najpierw dosyć szybko, ale na tyle by dała radę Mystic. Zwierzyna była coraz bliżej. Zwolniłam dając do zrozumienia towarzyszce, że się zakradniemy.
-Chcesz go zajść od tyłu? – Szepnęła ledwo dosłyszalnie.
-Nie ważne jak to brzmi. Tak, ja na niego skoczę i do karku, a ty mi go przytrzymaj.
-Jasne, spróbuję… 

<Mystic? Sorki, że tak późno, i że takie krótkie>

Od Dilaj CD. Cole'a

-Cześć. – Powitałam Samanthę. Położyłam się z pomocą basiora na wskazanym przez waderę miejscu. Podała mi jakiś obrzydliwy napar do wypicia i usztywniła moją łapę bandażem. Substancja smakowała jak gluty. Masakra. 
-Przejdzie ci niedługo, poleż tutaj, a ty nie wiem wybierz się na polowanie, czy co. – Ostatnie słowa skierowała do Cole’a
-Skoro zostaję wyproszony to ok, idę na spacerek, przyjdę po ciebie za... y Sam.
-2 godziny jak słońce zajdzie. – Oznajmiła. Cole opuścił jaskinię, uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie.
-Jak jeszcze raz mnie ktoś obudzi to dostanie po głowie jasne?
-No sory…
-A ten lowelas to, kto?
-Przystojny Cole nowy w watasze.
-Zakochana?
-A, co cię to?
-Rozpływasz się na jego widok
-Może i tak, ale jest starszy ode mnie. 
-Wiek to tylko liczba. Ogarnij się. Może on też cię bardzo lubi.
-Poznaliśmy się rano.
***
Kuśtykałam obok Cole po lesie. Samantha kazała mi rozchodzić łapę. Zapuściliśmy się w jakieś gęstej dziczy. Cole wydawał się być pewny tam gdzie idzie, więc nie odzywałam się na ten temat, ale nagle przystanął...

<Cole?>

Od Oroza CD. Ili

Chwile się zastanawiałem. Nie chciałem zostawiać Ili, ale chęć przygód. Naglę mnie olśniło.
- A skąd mamy wiedzieć, że ty nie jesteś posłańcem tego Czarnego Władcy? - spytałem.
- Ach, panie...
- Orozie! Nie panie! 
- No dobrze p.... Orozie, zaufaj mi... Tak jak zaufałeś Gabrielowi.
- Gabriel? On się teraz nie liczy. Jest gepardem. Powiedz mi coś co tylko wie ktoś związany z Yin Yang. - zarządziłem.
- Yyyy..... - załkał się.
- No czekam - usiadłem obok Ili.
- Prawdziwy medalion Yin Yang wykuł smok mieszkający w wulkanie. Był dobry. Złe demony dodały tam łzę nienawiści. Tak powstał amulet. - rzedł dumny.
- No to jest prawdą, nie wszyscy o tym wiedzą - kiwnąłem głową. 
- Ja nie wiedziałam - rzekła Ila.
- Cicho - uciszył ją Savio.
- Nie mów tak do niej - stanąłem w obronie wadery. 

<Ila?>

Od Cyndi'ego CD. Grace

- Ech... naprawdę musimy? - westchnąłem i udałem, że chcę się przewrócić. Grace zachichotała pod nosem, ale powiedziała stanowczo:
- Owszem, musimy. 
I, Grace, jak to Grace (a raczej jak moja mamuśka... znaczy... gdybym jakąś miał xD) zawlokła mnie do jaskini Susan. Ona zaś powitała nas i uśmiechnęła się
- No proszę... dawno nikt już mnie nie odwiedzał i myślałam, że wszyscy o mnie zapomnieli... - zaśmiała się słabo. Spostrzegłem, że coś jest nie tak...
- Czy coś się stało? - zapytałem.
- N... nie... wejdźcie, proszę...

<Grace? Sooooorry, zie tłakie róckie :/>

Od Deatha CD. Telary

- A ty do jakiej watahy należysz? - zapytałem uradowany tym, że wreszcie ktoś się mnie nie boi...
- Yyy... ee... co? Ja? Do żadnej... żadnej nie mogę znaleźć... tak to już ze mną jest, ale pomyślałam, że chętnie dołączę do tej watahy, oczywiście za pozwoleniem alfy... ty jesteś alfą? - zapytała.
- Heh... - podrapałem się po skroni. - Gdybym był alfą, to ta wataha składałaby się nie więcej jak jednego członka, mnie.
- Och, przesadzasz... ale zaprowadzisz mnie już w końcu do alfy? - zapytała z rozochoceniem.
- Z wielką przyjemnością. - ukłoniłem się. - Chodź za mną...
     Szliśmy już tak przez jakiś czas w ciszy, gdy w końcu nie można było jej znieść. Więc postanowiłem zapytać:
- Opowiesz mi, jak tutaj trafiłaś?
- Cóż... kiedyś żyłam w innej watasze. Ale gdy dowiedziałam się, że rodzice chcą zmusić mnie do małżeństwa z innym, obcym basiorem, którego wcale nie kocham. Postanowiłam nie żyć w ten sposób... poprawka, nie ruinować sobie w ten sposób z życia, więc uciekłam. I trafiłam tu. - Tela zakończyła swoją opowieść dziarskim tonem. - A ty? Jak tutaj trafiłeś?
- Nie wiem, czy to najlepszy pomysł... na pewno nie będziesz chciała tego słuchać... - zamyśliłem się.
- Oj, no prooooszę... - wadera spojrzała na mnie swoimi słodkimi oczętami.
- No, niech ci będzie... Kiedyś nie byłem taki szpetny jak dziś. Byłem całkiem ładny. Miałem doskonały wzrok i potrafiłem dostrzec praktycznie wszystko. Jak to mówią "Miałem sokoli wzrok". Prowadziłem wspaniałe życie. Była jednak pewna wadera, którą pokochałem. Z wzajemnością... a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak nie tylko ja pałałem do niej uczuciem. Był również inny basior. Zwali go Evil. A faktycznie był złem wcielonym... ciągle tylko szperał i planował, jakby mnie tu usunąć z "kandydowania". Pewnej zimnej, ciemnej nocy obudził mnie niemiłosierny żar tuż przy mojej twarzy. Ktoś szturchał mnie i krzyczał. Otworzyłem oczy i spostrzegłem pożar. Moja ukochana była przerażona, a wszędzie płonął ogień. Jaskinia została zawalona. Jednak ja ruszyłem aby ją odkopać. Wiedziałem, że zdąży tam wejść tylko jedna osoba. Skłamałem i puściłem ją przodem. Później jaskinia się zawaliła, a ja straciłem przytomność. Gdy już się obudziłem byłem zawalony stertą kamieni. Ledwo co widziałem. Postanowiłem spróbować się podnieść i zwaliłem z siebie stertę kamieni. Cała wataha stała i wpatrywała się we mnie z przestrachem i niedowierzaniem. Spojrzałem po sobie i zobaczyłem, że mam prawie całą spaloną sierść. Od tej pory wyglądam jak potwór. Chciałem podejść do swojej partnerki, ale ona cofnęła się gwałtownie i powiedziała, abym natychmiast odszedł. Zrobiłem tak jak kazała, bo chciałem, żeby była szczęśliwa. Odszedłem. Lecz później zrozumiałem, że to nie była prawdziwa miłość... chodziłem po watahach, ale z każdej mnie wyrzucano. Do kiedy nie trafiłem tu. Ale... nie ma co współczuć, trzeba pogodzić się z prawdą i tym, że każdy wilk, prędzej, czy później cię wystawi... - zamilkłem na chwilę. - O! Spójrz! To nasza wataha...

<Telara?>