środa, 14 stycznia 2015

Od Cosmo

Dzisiaj wybrałem się na spacer. W sumie to niezbyt chciałem, ale mama zaczęła gadać, że ,,brakuje wam świeżego powietrza, ciągle siedzicie w jaskini, uczcie się samodzielności, bla, bla, bla" . No więc teraz spacerowałem. Świeciło słońce, po niebie pływało kilka chmurek. Nie przepadałem za takim klimatem...
- Hej, jak masz na imię? - po prostu podskoczyłem z zaskoczenia. - Co tu robisz?
Nie zauważyłem wilka, który mi się przyglądał. A teraz musiałem odpowiedzieć...
- Em... no.. eee... jessttem... Cosmo.. - plącząc się udało mi się coś wydukać.
- O, spoko, ja mam na imię...


<Ktoś? ^.^>

Od Ryana CD. Arisy

Szliśmy lasem, a ja rozglądałem się dookoła, podziwiając wszystkie uroki przyrody. Wkrótce dotarliśmy nad wodopój. Było tam dość dużo wilków. Każdy zajmował się swoimi sprawami.
- To co? Chcesz kogoś poznać? - szturchnęła mnie lekko Arisa. Uśmiechnąłem się.
- No pewnie. - odpowiedziałem dziarsko, po czym ruszyłem w stronę jeziorka, a wadera poszła za mną. Nagle wpadliśmy na jakiegoś wilka. Był wysoki i masywny. Miał białe plamy pod oczami i kasztanowobrązowe futro.
- Czego się pchasz?! - warknął niezadowolony i uniósł dumnie łeb. Przewróciłem oczami.
- Sorry, nie chciałem. Hej, a tak w ogóle to jestem Ryan, a to jest Arisa. - wskazałem łapą na drobną waderę o niebieskich oczach. - A ty?
- Mhm... jakoś mnie to specjalnie nie obchodzi, ale jestem Blood, a teraz spadaj na drzewo bo idę trenować. - prychnął po czym oddalił się.
- Jeju... koleś... - żachnąłem się. Nie lubię takich wilków. Zawsze myślą, że są pępkami świata, zawsze mogą robić co chcą i traktować innych jak chcą, tylko dlatego, że mieli niefajną przeszłość. Inni też istnieją. Poza tym, są ponuro nastawieni do świata i zawsze się na wszystkich wypinają myśląc, że sami, bez przyjaciół są sobie w stanie poradzić. Pokręciłem zrezygnowany głową.
- To... może... może pójdziemy gdzieś indziej? Gdzie nie będzie tylu wilków? Hm? - uśmiechnęła się Arisa.
- Pewnie, czemu nie? - odwzajemniłem uśmiech.

<Arisa? :D> 

Od Karibu CD. Veyrona

- Dobra - odparłam. - Idziesz pierwszy?
- Skoro trzeba... - odpowiedział Veryon, po czym zaczął iść powoli po schodkach.
Po 10 sekundach ruszyłam za nim. Gdy zeszliśmy ze schodów naszym oczom ukazał się korytarz.
- Idziemy dalej? - spytałam ze strachem.
- Ok - powiedział także ze strachem Veryon.
Zaczęliśmy iść, a płacz zaczął się nasilać. Mijaliśmy sale, które najpewniej były salami tortur.
- Strasznie tu - powiedziałam.

<Veryon?>