Patrzyłem na potężnego basiora z szacunkiem, powagą, lekkim strachem i zdumieniem, że zgodził nam się pomóc.
- Powiedz, o Wielki Książę... dlaczego zgodziłeś się nam pomóc? - zacząłem niepewnie.
- Mam pewien stary dług do spłacenia. - mruknął tajemniczo.
- Co...? Dług? Jakiś dług? Jaki dług? Co to znaczy, że "dług"? - zakłopotałem się, zapominając z kim rozmawiam.
- Nie będę się zwierzać komuś takiemu jak ty. - odparł, bez żadnych uczuć w głosie. Nagle w głowie zadźwięczał mi głos Hitaishi.
~ Zamknij się, albo w dziób!
Mówiła w mojej głowie. Mówiła w mojej głowie! Ona MÓWIŁA W MOJEJ GŁOWIE!
~ Uspokoiłeś się już?! ~ Warknęła w moich myślach. ~ Jeśli faktycznie jesteś takim supermega dobrym wilkiem, który chce pomagać innym i szerzyć w okół siebie "samo dobro", to chyba zechcesz mnie wysłuchać. Ja jestem jedyną osobą, znającą historię mojego Pana.
Nie wiedziałem jak porozumiewać się telepatycznie, więc kiwnąłem głową na tak. Nie wiedziałem, jak mogła to zobaczyć, skoro szła odwrócona plecami do mnie. No tak... ale ze mnie głupek. Przecież potrafiła czytać w myślach.
~ No to słuchaj tępaku, głuptaku. Gdy Wilczy Książę był jeszcze dzieckiem, w całym świecie toczono wojny. Był dobrym wilkiem o czystym sercu, pochodzącym z klanu Funnma, legendarnego klanu Funnma znanego z umiejętności nauczania się wszystkich mocy. Mogli kopiować je i wykonywać ulepszanie ze zdwojoną siłą...
"Czekaj, czekaj..." - zacząłem gadać w myślach do samego siebie.
~ Dokładnie. Każdy wilk żyjący w obecnych pochodzi z jakiegoś klanu. Ty na przykład pochodzisz z klanu Torrent, a Emma z klanu Aqua... skąd to wszystko wiem, pytasz? To już pozostanie moją słodką tajemnicą. Tylko mój Władca wie. Przechodząc do rzeczy; Oral, tudzieszy władca, pan chaosu i ciemności wzbudzał jedną wojnę za drugą... ech... ciężkie to były czasy. Co? Yy... właśnie do tego zmierzam. Oral również pochodził z klanu Funnma. Postanowił jednak wybić cały swój klan, aby stać się najsilniejszym wilkiem świata. Na oczach młodego, Wilczego Księcia wymordował całą jego rodzinę. Nie wiadomo jednak dlaczego, tylko jego z całego jego klanu postanowił oszczędzić. Wydaje mi się, że nie uważał go za zagrożenie, bo nie było w nim iskry potencjału. Później, zalany łzami bólu obudził w sobie technikę iluzji, którą posiadło niewielu... tylko ci, którzy poznali prawdziwy ból. Nawet sam Oral nie ma tego oka, gdyż nie ma w sobie żadnych uczuć. Inaczej... z młodego dobrego wilka, zamienił się w nieśmiertelną, pozbawioną uczuć maszyną do zabijania... później w Lesie Śmierci odnalazł małe zawiniątko, które okazało się być mną... nadał mi piękne, oryginalne imię, Hitaishi, czyli radość. Opiekował się mną, jak własną córką, chodź sam był dopiero dzieckiem. Gdy oboje podrośliśmy, traktował mnie i uczył technik, jak własną, młodszą siostrę. Pokochałam go za to strasznie. Teraz jestem jego podporą i jestem w stanie oddać za niego życie, więc uważaj na słowa, albo rozszarpię cię na strzępy. Wracając do tematu... We wiosce klanu Naru wszystko się zmieniło, przez pewne wydarzenie...
- Skończyłaś już, HITAISHI?! - usłyszałem za sobą zwykły, jednak grzmiący jak burza, metaliczny głos. Stanęliśmy w bezruchu.
- Błagam, nie zabijaj mnie, o Panie! - krzyknęła Hitaishi pokornym głosem.
- Nie uważasz, że trochę zbyt dużo mu powiedziałaś?!
- B... błagam! - wydyszała.
- To tutaj... - powiedział Navarog (tym razem już zwykłym, nie wykazującym żadnych uczuć tonem), stając przed wielkim głazem runicznym.
- Ale co "tutaj"?! - zapytała z zaciekawieniem Emma. Spojrzałem na jej piękne, morskie, głębokie, ciepłe oczy. Zaczerwieniłem się trochę, zapominając o tym, co przekazała mi Hitaishi.
~ Serio ją kochasz? Nie rozumiem, co ty w niej takiego widzisz... - usłyszałem głos Hitaishi w swojej głowie.
- Wynoś się z mojego umysłu! - krzyknąłem na głos. Emma popatrzyła na mnie dziwnym, zamglonym spojrzeniem. Poczerwieniałem jeszcze bardziej.
- Tutaj teleportujemy się do bazy tego plugawego ścierwa, a teraz połóżcie wszyscy swoje łapy na głazie runicznym. - powiedział spokojnie Navarog. - Resztę zostawcie mnie, dzieci. Nie dacie rady się z nim zmierzyć. Jeśli przegrałbym walkę, macie natychmiast uciekać na tereny watahy. Ty też Hitaishi. Tam cię nie dopadną. Chroni ją bariera.
- Hai. - odparła Hitaishi. Głos jej się załamywał.
- Gotowi?
- Tak! - odpowiedzieliśmy jednogłośnie. Po chwili straciłem widoczność... poczułem jak coś mnie zasysa i przepycha wewnątrz wielkiej tuby. Po chwili ja, Navarog, Hitaishi i Emma staliśmy w wielkiej, wszechstronnej, zupełnie pustej sali. Nagle przez jedyną wyrwę w ścianie wkroczył obrzydliwy wilk o szatynowej sierści. Wyglądał o wiele groźniej i potężniej niż Navarog.
- No proszę... pojawił się nasz mściciel! - roześmiał się złowieszczo i zebrał w łapie małą, lecz o wielkiej mocy, czarną, emanującą czystą energią naturalną i cisnął nią w nas, najwidoczniej chcąc się jak najszybciej pozbyć nieproszonych gości. - Death Koffen!
Myślałem, że już po nas, jednakże Wilczy Książę zamachnął się łapą krzycząc "Almighty Push!" i osłonił nas wszystkich powietrzną tarczą, odpychając jednocześnie tamten atak. To faktycznie była walka na o wiele, wiele, wiele wyższym poziomie niż mój, czy Emmy... czułem się tu tylko jak kula u nogi Wilczego Księcia...
<Emma? Potoczymy walkę przez kilka opowiadań? :D>
- Nie będę się zwierzać komuś takiemu jak ty. - odparł, bez żadnych uczuć w głosie. Nagle w głowie zadźwięczał mi głos Hitaishi.
~ Zamknij się, albo w dziób!
Mówiła w mojej głowie. Mówiła w mojej głowie! Ona MÓWIŁA W MOJEJ GŁOWIE!
~ Uspokoiłeś się już?! ~ Warknęła w moich myślach. ~ Jeśli faktycznie jesteś takim supermega dobrym wilkiem, który chce pomagać innym i szerzyć w okół siebie "samo dobro", to chyba zechcesz mnie wysłuchać. Ja jestem jedyną osobą, znającą historię mojego Pana.
Nie wiedziałem jak porozumiewać się telepatycznie, więc kiwnąłem głową na tak. Nie wiedziałem, jak mogła to zobaczyć, skoro szła odwrócona plecami do mnie. No tak... ale ze mnie głupek. Przecież potrafiła czytać w myślach.
~ No to słuchaj tępaku, głuptaku. Gdy Wilczy Książę był jeszcze dzieckiem, w całym świecie toczono wojny. Był dobrym wilkiem o czystym sercu, pochodzącym z klanu Funnma, legendarnego klanu Funnma znanego z umiejętności nauczania się wszystkich mocy. Mogli kopiować je i wykonywać ulepszanie ze zdwojoną siłą...
"Czekaj, czekaj..." - zacząłem gadać w myślach do samego siebie.
~ Dokładnie. Każdy wilk żyjący w obecnych pochodzi z jakiegoś klanu. Ty na przykład pochodzisz z klanu Torrent, a Emma z klanu Aqua... skąd to wszystko wiem, pytasz? To już pozostanie moją słodką tajemnicą. Tylko mój Władca wie. Przechodząc do rzeczy; Oral, tudzieszy władca, pan chaosu i ciemności wzbudzał jedną wojnę za drugą... ech... ciężkie to były czasy. Co? Yy... właśnie do tego zmierzam. Oral również pochodził z klanu Funnma. Postanowił jednak wybić cały swój klan, aby stać się najsilniejszym wilkiem świata. Na oczach młodego, Wilczego Księcia wymordował całą jego rodzinę. Nie wiadomo jednak dlaczego, tylko jego z całego jego klanu postanowił oszczędzić. Wydaje mi się, że nie uważał go za zagrożenie, bo nie było w nim iskry potencjału. Później, zalany łzami bólu obudził w sobie technikę iluzji, którą posiadło niewielu... tylko ci, którzy poznali prawdziwy ból. Nawet sam Oral nie ma tego oka, gdyż nie ma w sobie żadnych uczuć. Inaczej... z młodego dobrego wilka, zamienił się w nieśmiertelną, pozbawioną uczuć maszyną do zabijania... później w Lesie Śmierci odnalazł małe zawiniątko, które okazało się być mną... nadał mi piękne, oryginalne imię, Hitaishi, czyli radość. Opiekował się mną, jak własną córką, chodź sam był dopiero dzieckiem. Gdy oboje podrośliśmy, traktował mnie i uczył technik, jak własną, młodszą siostrę. Pokochałam go za to strasznie. Teraz jestem jego podporą i jestem w stanie oddać za niego życie, więc uważaj na słowa, albo rozszarpię cię na strzępy. Wracając do tematu... We wiosce klanu Naru wszystko się zmieniło, przez pewne wydarzenie...
- Skończyłaś już, HITAISHI?! - usłyszałem za sobą zwykły, jednak grzmiący jak burza, metaliczny głos. Stanęliśmy w bezruchu.
- Błagam, nie zabijaj mnie, o Panie! - krzyknęła Hitaishi pokornym głosem.
- Nie uważasz, że trochę zbyt dużo mu powiedziałaś?!
- B... błagam! - wydyszała.
- To tutaj... - powiedział Navarog (tym razem już zwykłym, nie wykazującym żadnych uczuć tonem), stając przed wielkim głazem runicznym.
- Ale co "tutaj"?! - zapytała z zaciekawieniem Emma. Spojrzałem na jej piękne, morskie, głębokie, ciepłe oczy. Zaczerwieniłem się trochę, zapominając o tym, co przekazała mi Hitaishi.
~ Serio ją kochasz? Nie rozumiem, co ty w niej takiego widzisz... - usłyszałem głos Hitaishi w swojej głowie.
- Wynoś się z mojego umysłu! - krzyknąłem na głos. Emma popatrzyła na mnie dziwnym, zamglonym spojrzeniem. Poczerwieniałem jeszcze bardziej.
- Tutaj teleportujemy się do bazy tego plugawego ścierwa, a teraz połóżcie wszyscy swoje łapy na głazie runicznym. - powiedział spokojnie Navarog. - Resztę zostawcie mnie, dzieci. Nie dacie rady się z nim zmierzyć. Jeśli przegrałbym walkę, macie natychmiast uciekać na tereny watahy. Ty też Hitaishi. Tam cię nie dopadną. Chroni ją bariera.
- Hai. - odparła Hitaishi. Głos jej się załamywał.
- Gotowi?
- Tak! - odpowiedzieliśmy jednogłośnie. Po chwili straciłem widoczność... poczułem jak coś mnie zasysa i przepycha wewnątrz wielkiej tuby. Po chwili ja, Navarog, Hitaishi i Emma staliśmy w wielkiej, wszechstronnej, zupełnie pustej sali. Nagle przez jedyną wyrwę w ścianie wkroczył obrzydliwy wilk o szatynowej sierści. Wyglądał o wiele groźniej i potężniej niż Navarog.
- No proszę... pojawił się nasz mściciel! - roześmiał się złowieszczo i zebrał w łapie małą, lecz o wielkiej mocy, czarną, emanującą czystą energią naturalną i cisnął nią w nas, najwidoczniej chcąc się jak najszybciej pozbyć nieproszonych gości. - Death Koffen!
Myślałem, że już po nas, jednakże Wilczy Książę zamachnął się łapą krzycząc "Almighty Push!" i osłonił nas wszystkich powietrzną tarczą, odpychając jednocześnie tamten atak. To faktycznie była walka na o wiele, wiele, wiele wyższym poziomie niż mój, czy Emmy... czułem się tu tylko jak kula u nogi Wilczego Księcia...
<Emma? Potoczymy walkę przez kilka opowiadań? :D>